Rozdział czterdziesty trzeci

3.7K 410 31
                                    

Aria

Przyglądam się uważnie trójce dziewczyn. Podczas akcji ze skrzyniami na cmentarzu nie miałam na to czasu i tak naprawdę możliwości – one szybko uciekły, a poza tym było ciemno. Teraz każda z nich wydaje się bardziej podekscytowana kolejnym testem niż przestraszona. Ja zaś nie mam pojęcia, jak się czuję. Chyba jestem zdezorientowana i tłumaczenia Michaela, który teraz jest w stroju Śmierci, docerają do mnie tylko połowicznie.

Może nie skupiam się na tym, co mówi mężczyzna, bo chłopcy jeszcze w rezydencji co nieco mi powiedzieli na temat labiryntu i jak to wszystko ma wyglądać? Sama nie wiem. Chyba w przeciągu ostatnich kilku godzin za dużo się wydarzyło i mój umysł chce się odciąć, żeby mieć chwilę spokoju.

Tak naprawdę przecież jestem tu niecałe dwa tygodnie, a moje życie totalnie się zmieniło. Trudno określić, czy na lepsze, skoro prawdopodobnie ktoś nadal chce mnie wyeliminować z tego świata, ale nie mogę też stwierdzić, że zmieniło się na gorsze. Szczególnie gdy przenoszę spojrzenie z dziewczyn na Mężów Chaosu. Każdy jest w masce, ale teraz wiem, jakie twarze się pod nimi kryją i automatycznie czuję się lepiej. Pewniej.

Moi chłopcy.

Nie mam pojęcia, dlaczego właśnie te dwa słowa rozbrzmiewają w mojej głowie, ale jak tylko się pojawiają, na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech. Znika jednak tak szybko, jak tylko Gunner wyciąga coś dużego ze skrzyni stojąc w rogu ciemnego pomieszczenia. Jedno, mocne uderzenie serca później, a po moim ciele rozpełza się strach.

Strzelba.

W uszach zaczyna szumieć mi puls, przez który przebijają się pełne zaskoczenia piski. Dziewczyny jednak nie brzmią na przerażone, raczej mocno podekscytowane, podczas gdy ja... Przytykam dłoń do piersi i robię krok w tył.

– Aria? – Zniekształcony głos Michaela przebija się przez szum.

Z trudem przenoszę spojrzenie z broni na Michaela. Nie mam pojęcia, jaką ma minę, ale zakładam, że zmartwioną. Cholera, muszę się uspokoić. Nic mi nie grozi. Nie naraziliby mnie na niebezpieczeństwo.

– Słuchałaś, co mówiliśmy? – dopytuje tym razem Connor, zbliżając się do mnie w masce z zaszytymi ustami.

– Emm... Zamyśliłam się, przepraszam – mamroczę cicho i kątem oka zerkam na dziewczyny. Nie chcę narobić chłopakom problemów, bo jak pokażą, że traktują mnie inaczej, wszystko może się posypać. – Co ze strzelbą? – wyduszam, próbując brzmieć na bardziej wyluzowaną.

– Czyli nie słuchałaś – kwituje Gunner, po czym odkłada broń i sięga po małe pudełko. Wysypuje ze środka czarne kulki na dłoń i wystawia je w moją stronę. – To gumowe naboje. Żeby dzisiejszy test wywołał więcej strachu wśród przyjezdnych, będziemy do was strzelać z wieżyczek ustawionych po bokach labiryntu. Broń nie jest głośna, ale z głośników będą wydostawać się zsynchronizowane odgłosy strzelania – wyjaśnia.

– Czy to bezpieczne? – dopytuje jedna z dziewczyn; nie mam pojęcia, jak ma na imię, ale widziałam ją kiedyś na rynku.

– Nie będziemy strzelać bezpośrednio w waszą stronę – odpowiada jej natychmiast. – Ale jeśli któraś mimo to w was trafi, to w najgorszym wypadku zostawi po sobie pieczenie i siniaka. Po wejściu do labiryntu, we wnęce, znajdziecie cztery maski z goglami.

Oddycham z ulgą, która zalewa ciało z taką intensywnością, że prawie uginają się pode mną kolana. Stoję jednak prosto, żeby nie robić większych problemów. Już przed chwilą wystarczająco się popisałam.

– Czy wszystko jasne? – Michael przesuwa spojrzeniem po dziewczynach, sądząc po ruchu jego głowy, a na końcu wlepia we mnie te swoje czarne szkiełka. – Jeśli tak, to...

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz