Rozdział trzynasty (1/2)

3K 390 37
                                    

Aria

Trzeci dzień po otwarciu, podobnie zresztą jak był drugi, jest nad wyraz... spokojny. W Fogtown nie dzieje się zupełnie nic, a przyjezdni ludzie w sporej mierze po prostu zwiedzają miasteczko. Nie przejmuję się jednak tym, że taka cisza oznacza wyłącznie nadchodzącą burzę, moje ciało bowiem mrowi mnie z ekscytacji na myśl o pomyśle, który przyszedł mi w środku nocy. Właściwie, to mi się przyśnił. Niesamowite, że mój mózg jednak nie jest aż tak spartaczony.

Skoro nie obowiązują mnie żadne reguły gry, dopóki nikomu nie dzieje się krzywda, zamierzam to wykorzystać. Muszę tylko znaleźć ofiarę płci męskiej, która będzie wystarczająco przystojna, aby nasze spotkanie nie wydało się podejrzane. Jednocześnie rozejrzę się za Jeremym Scottem, dziennikarzem. Ale najpierw randka.

Bo skoro byłam z nimi bliżej niż myślę, to któryś z nich musi zrobić się zazdrosny, widząc mnie z jakimś facetem. A zazdrość to chyba najbardziej niebezpieczna ze wszystkich silnych emocji, jakie mogą targać człowiekiem. Szczególnie że teraz Mężowie Chaosu zapewne żyją przekonaniem, iż są górą, a ja zrobię wszystko, aby poznać prawdę.

Cóż.

Z tym ostatnim mają rację.

Zrobię wszystko, ale po swojemu.

Z tą myślą – i po raz pierwszy od dawna z naprawdę szczerym, szerokim uśmiechem na ustach – opuszczam pensjonat. Nie zaprzątam sobie nawet głowy tym, aby pożegnać się z Asherem wychodzącym z kuchni. Każdego dotychczas poznanego mieszkańca Fogtown zamierzam ignorować. Niech się zastanawiają, co kołacze się po moim umyśle.

Wyprowadzę ich na manowce.

A przynajmniej mam taką nadzieję.

***

Trudno jest mi utrzymać uśmiech i moją minę pod tytułem: „Aria Harper w swojej femme fatale erze", gdy docieram do warsztatu. Za chwilę dowiem się, czy zostanę bankrutką, czy może „tylko" będę bez samochodu.

Z duszą na ramieniu przekraczam granicę posesji i od razu kieruję kroki w stronę biura. Mimo że z całych sił staram się panować nad emocjami, dłonie mi się pocą, a serce telepie się gwałtownie w piersi.

Będę w czarnej dupie, jak naprawa okaże się droga lub wręcz nieopłacalna. Nie mam zbyt wielu oszczędności, a wolną gotówką staram się nadpłacać kredyt studencki, żeby jak najszybciej uwolnić się od Ricka. Właśnie. Rick. Na niego nawet nie mam co liczyć, skoro od wyjazdu ignoruję wszystkie jego wiadomości. Domyślam się, że wyklina mnie od najgorszych i każe wracać do domu. Nie mam jednak co do tego pewności – nie odczytałam żadnego SMS-a. Przy jego kontakcie dalej wisi niebieska kropeczka.

Wypuszczam spięty oddech spomiędzy warg i pukam do drzwi, a gdy tylko słyszę głos mechanika, wchodzę do środka.

– Dzień dobry – witam się z szerokim uśmiechem, maskując tym, że mam ochotę się rozpłakać. Tak naprawdę nie stać mnie na żadną poważniejszą naprawdę, czy nawet wymianę pieprzonych opon. – Przyszłam zapytać, czy już wiesz, ile będzie mnie kosztować naprawa.

Dziś mężczyzna ma na sobie dość czystą, jasną koszulkę, a ja orientuję się, że to, co kilka dni temu uznałam w większości za brud na przedramionach, to tak naprawdę liczne tatuaże. Wiedziałam, że je ma, ale nie sądziłam, że aż tyle. Nie skupiam się jednak na nich za długo, bo mechanik wydaje z siebie głośne westchnienie. Spoglądam na jego twarz i na widok jego poważnego spojrzenia, robi mi się przeraźliwie zimno.

– Nie zrobię ci tego auta – oznajmia tak niedbale, jakby mówił o tym, że w nocy będzie padać deszcz. – Po pierwsze naprawa byłaby nieopłacalna, bo silnik nie tylko się zatarł, ale również zagotował. W zbiorniku na płyn chłodniczy była dziura i w trasie z Pensylwanii musiał ci cały wypłynąć, bo w środku nie ma ani kropli...

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz