Aria
– Może spróbuj się położyć i zasnąć, a ja go opatrzę? – proponuje spokojnie Michael, stawiając na moim łóżku apteczkę, tuż obok siedzącego na skraju Ashera.
– Nie ma szans, żebym teraz zasnęła. Poza tym nie pójdę spać, gdy będziesz go zszywal! Jakbyś zapomniał, jestem pielęgniarką i mogę ci pomóc – warczę, bo znów zaczyna traktować mnie jak dziecko.
– To może...
– Powiedziałam: – wbijam w niego twarde spojrzenie – nie.
Mężczyzna unosi brwi, po czym zerka na ułamek sekundy na Ashera i wraca do mojej twarzy. Przytakuje powolnym skinieniem, po czym spogląda przez ramię na Connora.
– Idź do Gunnera.
– Ale...
– Idź do niego, Con. – Michael wypuszcza nosem głośno powietrze. – Znając jego, albo opracowuje plan zamordowania Nate'a, albo wyrzuca sobie ten cholerny wypadek.
– Powiedz mu, że nic mi, kurwa, nie jest – burczy zirytowany Ash.
Aż się wzdrygam, kompletnie zaskoczona z powodu przekleństwa i ogólnie tonu mężczyzny. Jest do niego... zupełnie niepodobny.
Spoglądam na Connora, który nadal stoi w tym samym miejscu i staram przekazać mu wzrokiem, żeby spełnił prośbę Michaela.
– Idź do niego – mówię w końcu, choć mam ochotę krzyknąć, a najlepiej kogoś udusić. I z ich czwórki najbardziej Connora, bo Michael musi jednak zszyć Ashera, Asher jest poszkodowany, a Gunner... – Connor! Rusz się! Sama pójść do Gunnera teraz nie mogę.
– Dobra, nie piekl się tak, bo wychodzi z ciebie... – Milknie albo kończy swoją myśl pod nosem, ale nie mam ani czasu, ani ochoty, żeby wymuszać na nim powtórzenie swoich słów.
Teraz zamierzam skupić się wyłącznie na Ashu. Chwytam go za nadgarstek i spoglądam w oczy, a on – jakby czytał mi w myślach – natychmiast odsuwa rękę od rany. Jedno spojrzenie na ranę wystarcza, żebym cicho odetchnęła z ulgą.
Nie jest duża, maksymalnie na jeden, może półtora cala. I zdecydowanie kula go tylko drasnęła. Widziałam ślad po niej w ścianie, ale dopiero teraz faktycznie w to wierzę. Krew również przestała już lecieć, tylko zbiera się w okolicy uszkodzonej skory.
– I co? – pyta Ash. – Będę żyć?
– Będziesz żyć – odpowiadam łagodnym tonem. Puszczam jego nadgarstek, ale natychmiast przenoszę rękę na jego policzek i przesuwam delikatnie kciukiem po skórze. – Tylko proszę, teraz nie baw się we mnie i zgódź się na znieczulenie – dodaję z uśmiechem na ustach, mimo że wewnętrznie nadal targają mną nerwy. Mogę mieć tylko nadzieję, że Gunner nie zrobi nic głupiego.
Posyła mi kpiące spojrzenie.
– Jestem dużym chłopcem, Aniołku. Nie potrzebuję znieczulenia.
– Przestań ją bajerować – burczy niespodziewanie Michael, na co z twarzy Asha natychmiast znika uśmiech. – Jest zestresowana, a ty...
– A ty przestań na niego warczeć – syczę w kierunku Michaela. – Zauważ, że w tej chwili to nie ja potrzebuję twojej opieki tylko Ash. Na nim się skup. – Mój kciuk bezwiednie szybciej przesuwa się po policzku Ashera, przez co mężczyzna unosi rękę i układa dłoń na mojej. Natychmiast wracam do niego spojrzeniem. – Zgódź się na znieczulenie, proszę.
– Dobra – mamrocze. – Ale ty mi wbijasz igły, a Michael idzie spać, bo jest trzecia w nocy, a od rana ma być w przychodni.
Mrugam kilkakrotnie, odrobinę zdezorientowana. Po pierwsze tym, że – o ile dobrze rozumiem – Ash chce, abym to ja go zszyła. Jakbym, cholera, była lekarzem. Co prawda, umiem to robić, i to całkiem nieźle, ale on przecież nie ma o tym pojęcia. A po drugie? Ten mężczyzna zamiast skupić się na sobie, kiedy faktycznie wszystko powinno się kręcić wokół niego, myśli o tym, że Michael będzie w pracy niewyspany? Albo... chce się go po prostu pozbyć, ale wtedy chyba powiedziałby o tym wprost. A po trzecie – zerkam na rękę w ortezie. Co prawda mogę poruszać palcami, ale jednak...
CZYTASZ
Fogtown / 18+
RomanceMiasteczko spowite mgłą, tajemnicami i mrokiem tak gęstym, że nie sposób rozróżnić w nim jawy od snu, a prawdy wyrwać z cierni stworzonych z kłamstw. Zwycięzca, Wojna, Głód i Śmierć żywią się strachem i niosą zagładę zdroworozsądkowym decyzjom. Każd...