Rozdział czterdziesty pierwszy

2.7K 410 10
                                    

Aria

Całą drogę powrotną żadne z nas się nie odzywa, choć widzę w oczach Ashera, że chce wiedzieć, co dokładnie sobie przypomniałam. Jednak nakazał mi milczenie na ten temat, aż nie znajdziemy się w miejscu, w którym nikt nieproszony nas nie usłyszy.

Jak tylko docieramy do pensjonatu, sapię cicho z zaskoczenia na widok Connora opierającego się o maskę chargera. Nie widzi nas, bo robi coś na telefonie. Podnosi głowę dopiero, gdy wysypany na podjeździe żwir zaczyna chrzęścić nam pod butami. W tej samej chwili, w której jego niebieskie oczy natrafiają na moje, na jego twarzy pojawia się ulga.

– Jak się czujesz, Słoneczko? – Rusza w moją stronę i nie zważając na nic, ani na nikogo, tak po prostu mocno mnie obejmuje. – Chryste, cała się trzęsiesz. Właź do auta.

Nie wiem, kto z nas jest bardziej rozstrojony – ja czy on – skoro nawet nie czeka, aż sama skieruję się do samochodu, tylko od razu ciągnie mnie w jego stronę. Nim jednak zdołam wsiąść do pojazdu, spoglądam w kierunku Ashera. Oddycham spokojnie, gdy mężczyzna uśmiecha się do mnie łagodnie.

– Ja też jadę – wyjaśnia, jakby czytał mi w myślach. – Ale swoim pickupem.

Kiwam głową, bo nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani uśmiechu, ani żadnego słowa.

– Widzimy się na miejscu – rzuca do niego Connor, po czym zatrzaskuje drzwi od strony pasażera i obchodzi auto dookoła, żeby wsiąść na miejsce kierowcy. Natychmiast uruchamia silnik i wyjeżdża z posesji. – W schowku są żelki, jeśli masz ochotę. Kwaśne.

– Nie przełknę niczego – wyduszam i mocniej wbijam plecy w fotel. Moje ciało nadal się trzęsie. Emocje nie chcą ze mnie zejść.

Connor wyjeżdża na główną drogę i przyspiesza, a odgłos pracującego silnika zdaje się działać na mnie uspokajająco. Oczywiście nie na tyle, abym zdołała się rozluźnić, ale wystarczająco, żeby moje dłonie przestały drżeć. Mimo to jednak dalej mam ściśnięty żołądek i ogromny ciężar na piersi, który za cholerę nie potrafi zniknąć.

Olivia...

Boże.

– Michael i Gunner spotkają się z nami w rezydencji – informuje Connor. – Holt się pewnie spóźni, ale będzie.

– Okej – mamroczę. – Możesz do mnie mówić albo włączyć jakąś muzykę?

– Mogę zrobić i to, i to. – Układa dłoń na moim udzie i lekko ściska. – Zależy, co wolisz. – Zerka na mnie z ukosa. – Moją głupią gadkę czy muzę?

– Twoją zajebistą gadkę. Bylebyś rozproszył moje myśli.

Uśmiecha się nieznacznie kącikiem ust.

– Panno Harper, czy pani mnie podrywa? – Porusza brwiami i choć w jego oczach błyszczy zmartwienie, a jego ton nie jest ani trochę rozbawiony, i tak parskam cichym śmiechem. – Jeśli tak, to musi pani wiedzieć, że nie jestem łatwym mężczyzną. Najpierw trzeba mnie lepiej poznać, a dopiero potem możemy umówić się na randkę. Ach. – Unosi palec. – I pieprzę się dopiero na trzeciej.

Kąciki ust wędrują mi w górę, a ściśnięte gardło trochę bardziej się rozluźnia.

– Wyobraź sobie, że wstałem dziś rano, podszedłem do lustra i pierwsze, co mi przyszło do głowy, to myśl, że powinnaś mnie częściej widzieć właśnie takim. Pięknym i zaspanym, a nie wiecznie uwalonym sma... O kurwa. – Odrywa gwałtownie rękę od moich jasnych dżinsów i klnie po raz kolejny. – Kurwa, uwaliłem ci spodnie smarem.

Zerkam w dół i wzdycham cicho pod nosem. Nie, żeby to była moja ulubiona para...

– Albo je wypiorę, albo ci je odkupię. Albo zrobię i to, i to. Wybacz. – Krzywi się do siebie. – Czasem nie myślę, szczególnie w twojej obecności. – Chrząka i zwalnia, po czym skręca w leśną, dość wąską drogę, która pnie się po zboczu wzniesienia.

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz