rozdział 1

9.3K 316 86
                                    

- Peeta nie !!! - krzyknęłam na całe gardło.
Znowu ze snu wyrwał mnie koszmar. Wiem, że igrzyska już nie wrócą, ale wspomnienia z areny utkwiły mi w głowie. Ciągle widzę zmiechy, które chcą mnie dorwać, a ja nie mogę od nich uciec. Widzę, półżywego Peetę którego nie mogę ochronić... przerażoną i zapłakaną Prim stającą w płomieniach.
Tym razem śniło mi się że straciłam ukochanego na zawsze... że Snow mi go odebrał.
Na szczęście sen nie okazał się być prawdą, gdyż mój chłopiec z chlebem leży tuż obok z troską wpatrując się we mnie. Odetchnęłam z ulgą i z całych sił próbowałam zatamować falę łez, płynących ciurkiem z moich oczu.
-Katniss co się stało?! - zapytał, przyciągając mnie do siebie. Tak dobrze jest mieć go przy sobie. Czuć jego zapach i kojący dotyk, który pozwalał mi zawsze się uspokoić. Który koił moje zszargane serce...
- To znowu te cholerne koszmary.-  wyznałam ze łzami w oczach. - Ostatnio zdarzają mi się coraz częściej.
- Co w nich było? - zapytał łagodnie zatroskany Peeta. Spojrzał w moje oczy i otarł kciukami łzy z moich policzków.
-Śniło mi się, że Snow mi cię odebrał na zawsze.
-Nigdy cię nie opuszczę, przecież wiesz. - mój ukochany czule przytulił mnie do siebie i ucałował w czoło. Dzięki jego słowom poczułam przyjemne ciepło i poczucie bezpieczeństwa, które pomogło mi się uspokoić.
W sąsiednim pokoju rozległ się płacz naszego synka Jack'a. Przyszedł na świat dokładnie 5 lat temu i jest młodszą kopią Peety.
Już miałam wstać i pójść do niego, ale Peeta był szybszy. Uśmiechnęłam się do blondyna i otarłam ostatnie łzy.
Pocałował mnie i wyszedł z pokoju. Dopiero kiedy jego umięśnione ramiona objęły mnie ponownie udało mi się zasnąć.

***

Następnego ranka obudził mnie zapach naleśników, które zapewne przyrządzał w kuchni Peeta. Z ochotą wygramoliłam się z łóżka i zbiegłam po schodach do kuchni. Ukochanego zastałam w zielonym fartuszku ,biegającego po pomieszczeniu. Jack już siedział w jadalni zajadając się kanapkami.
Po śniadaniu zawitała do nas Annie wraz ze swoim synem Flinnem. Chciała zabrać Jack'a do pobliskiego placu zabaw. Oczywiście zgodziłam się bez wahania. Ja i Peeta w końcu mamy trochę czasu dla siebie. Annie przeprowadziła się do Dwunastki po śmierci Finnick'a. Cieszę się, że po tym co przeżyła, w końcu odnalazła spokój i została szczęśliwą matką sześcioletniego Flinn'a, który przypominał mi mojego przyjaciela.
-Kochanie, może przejdziemy się na spacer do lasu? - zaproponował mój mąż, kiedy jedliśmy śniadanie. Czy on naprawdę chce iść ze mną do lasu? Obdarzyłam go szerokim uśmiechem i rzuciłam mu się na szyję.Złożyłam na jego ustach pełen namiętności pocałunek.
-Oczywiście, tylko wezmę kilka rzeczy i pójdę się przebrać. - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. Pędem ruszyłam na górę i wskoczyłam w zieloną rozkloszowaną sukienkę, gdyż na dworze było cieplutko i krótkie brązowe kozaczki. Odświeżyłam się i rozczesałam włosy. Po piętnastu minutach byłam gotowa.

Trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę lasu. Rozmawialiśmy na różnorakie tematy i miło spędziliśmy czas na świeżym powietrzu w przyjemnej atmosferze. Przeszliśmy się nad jezioro, gdzie Peeta zaplanował romantyczną kolacje przy świecach.
-Peeta,nie wiem co powiedzieć. - wyszeptałam i przyciągnęłam męża do pocałunku. Tak się cieszę, że w końcu odnalazłam szczęście u boku wymarzonego mężczyzny. Peeta naprawdę się postarał. Pod koniec kolacji chłopak podarował mi prześliczny naszyjnik w kształcie serca, w którym były nasze zdjęcia. Peety, Jack'a i moje...

*******
Kochani dopiero zaczynam pisać, więc wybaczcie mi XD
JAK WAM SIĘ PODOBA TO POPROSZĘ GWIAZDKĘ LUB KOMENTARZ ;*

Nie zrażajcie się po pierwszych rozdziałach ;)



Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz