rozdział 13

1.7K 97 18
                                    

Przez metalowe drzwi, weszła Cressida. Nic się nie zmieniła. Po za blizną ciągnącą się od ucha do obojczyka. Piękny wzór, wytatuowany na lewej stronie głowy jak zawsze świetnie się prezentował. Kobieta spojrzała na mnie i zmrużyła delikatnie oczy. Chwilę poświęciła na przyjrzenie się nam dokładnie. Zrobiła krok w naszą stronę i uniosła lekko kąciki ust.
- Katniss Everdeen. Nie widziałam cię od momentu zabicia Coin. Nie zdążyłam ci pogratulować, tak szybko cię zabrali. - powiedziała, a jej uśmiech się powiększył. 
- Miło cię znowu widzieć, Cressida. - odwzajemniłam gest, oraz uścisnęłam rękę blondynce. - Jak sprawy w Dwójce się mają? - zagadnęłam.

-Dużo się zmieniło. Na lepsze. - oznajmiła. - Byłam jakiś czas temu w Ósemce. Widziałam się z twoją mamą.

- Och, i jak się miewa? - zapytałam.

- Bardzo dobrze. Pragnie byś ją odwiedziła.- odparła z uśmiechem.

- Och.- nie mogłam wydusić nic więcej. Pragnie mnie zobaczyć? Przecież doskonale wie, że chciałam, żeby wróciła ze mną do Dwunastki. Potrzebowałam jej wsparcia, kiedy Prim odeszła. Lecz, ona wolała wpaść w wir pracy i sama się z tym uporać. Miałam do niej wielki żal, ale w głebi duszy, również pragnęłam ją zobaczyć. 
- Porozmawiałabym dłużej, ale muszę jeszcze załatwić kilka spraw. Jeden z moich nowych operatorów kamer, jest ciamajdą i muszę pilnować,aby sprzęt pozostał nienaruszony. - westchnęła i przytuliła mnie na pożegnanie. Peecie uścisnęła rękę i wyszła przez automatycznie otwierane drzwi. Chwilę wpatrywałam się w nie, po czym odwróciłam się, aby spojrzeć na mojego ukochanego. Uniosłam brwi, gdyż Peeta rozpłynął się w powietrzu. Kiedy zdążył się ulotnić? Przez ten ból głowy, mój mózg działa w zwolnionym tempie. Postanowiłam go poszukać. Wstałam z kanapy i wyszłam przez te same drzwi co Cressida. Skierowałam się w prawo, wzdłuż korytarza. Im bardziej zbliżałam się do zakrętu, tym lepiej słyszałam jak ktoś ciężko oddycha i szepcze coś do siebie. Skręciłam i zobaczyłam mojego męża, który siedział na podłodze, trzymał się za głowę i kołysał w przód i w tył. Wiedziałam, że ta cała sprawa z wyjazdem do Kapitolu, źle na niego działa. W końcu, lecimy do miejsca, gdzie mój ukochany przeżył piekło, które zgotował mu Snow. Podeszłam powoli do jego skulonej sylwetki i przykucnęłam przy nim. Dotknęłam jego drżącej dłoni. 
- Peeta. Spokojnie jestem tutaj. - szepnęłam. Blondyn skierował swój wzrok na mnie. W jego oczach widziałam szaleństwo, strach i rozpacz. Ścisnęło mi się serce.

- NIE DOTYKAJ MNIE! TY PODŁY ZMIECHU! - chłopak rzucił się na mnie. Upadłam na plecy, a on wymierzył mi cios w brzuch. Potem kolejny w żebro. Usiadł na mnie okrakiem i chwycił za gardło. Zacisnął palce. Posłałam mu błagalne spojrzenie. Z moich oczu poleciały łzy i wtedy blondyn się ocknął. Puścił mnie w mgnieniu oka, a ja gwałtownie nabrałam powietrza. Peeta odskoczył ode mnie i znowu usiadł przy ścianie. Załkał i schował twarz w dłoniach. Wstałam z podłogi i na czworakach, podpełzłam do niego. Mimo bólu, starałam się zachować kamienny wyraz twarzy. Nie mogłam mu pokazać, że mnie skrzywdził, bo to go zabija. Każdy atak jest dla niego torturą. 

- Wszystko w porządku Peeta... - wychrypiałam i odkryłam jemu twarz. Wzięłam go pod brodę, żeby na mnie spojrzał. Jego błękitne oczy, były zalane łzami. Otarłam je kciukami i złożyłam na jego ustach pocałunek. Tak jak wtedy, w podziemiach. Kiedy, omało nie zginęliśmy zmiażdżeni przez mięsogryzarkę. Chciał bym go zostawiła. Nie zrobiłam tego wtedy, nie zrobię tego teraz, ani nigdy. 

- Katniss, tak bardzo cię przepraszam. - szepnął i pociągnął nosem. 

- To nie byłeś ty. Nie masz za co przepraszać. Już dobrze, Peeta. - pogładziłam go po policzku, a on przymknął oczy i wtulił się we wnętrze mej dłoni. 

- Tak bardzo mi przykro... - westchnął załamany. - Lekarz powinien cię obejrzeć. Masz opuchnięcie na szyi. - dotknął jej bardzo delikatnie, jakby się bał, że sprawi mnie jeszcze więcej bólu. Ostatnim razem, kiedy mnie dusił, nie mogłam mówić. Teraz tylko trochę bolała mnie krtań i przy mówieniu czułam lekkie kłucie. Uderzenie w brzuch było bardziej bolesne. Bywało gorzej, więc nie mam zamiaru się użalać nad sobą i dawać Peecie więcej powodów do nienawidzenia swojej osoby. Przytuliłam do siebie roztrzęsionego ukochanego i pocałowałam we włosy. 

- Dzieci, co się tu dzieje? - usłyszeliśmy głos mentora. Podniosłam na niego wzrok i pokręciłam głową. Mężczyzna,widząc ślady na mojej szyi, domyślił się, co musiało się przed chwilą wydarzyć. Pomógł mi podnieść Peetę z klęczek i chwycił go za ramiona, kiedy stali twarzą w twarz. - Młody, już po wszystkim. Chodź, pójdę odprowadzić cię do waszej kabiny noclegowej. 

- Katniss musi obejrzeć lekarz! - odparł mój mąż z rozpaczą w głosie. - Trzeba ją przebadać! Haymitch ja ją pobiłem... - jego głos się załamał. 

- Dobrze, Peeta. Zabiorę ją do lekarza, ale najpierw odprowadzę ciebie. - zapewnił go mentor. Piekarz, powoli pokiwał głową i dał się poprowadzić starszemu mężczyźnie. Zostałam sama na korytarzu. 

- Och, tu jesteś!! - Effie podbiegła do mnie na jej wysokich szpilkach i pociągnęła mnie za sobą. - Haymitch powiedział mi, że mam zabrać cię do lekarza, który stacjonuje w tym poduszkowcu. Pośpieszmy się, oby to nie było nic poważnego! - posłała mi zmartwione spojrzenie i popędziła korytarzem, ciągnąc mnie za sobą. 

Kiedy w końcu pozwolili mi wrócić do naszej kabiny, odetchnęłam z ulgą. Okazało się, że mam tylko kilka siniaków, a żebro jest mocno zbite. "Uderzenie tak silnego mężczyzny jak Peeta, mogło się skończyć nawet złamaniem." Medyk dał mi leki przeciwbólowe i kazał nie nadwyrężać strun głosowych. Weszłam do środka, dwuosobowej kabiny, która wyposażona była w jedno duże łóżko, małe okienko i łazienkę. Skoro spędzimy tutaj tylko dobę, to nie potrzebujemy niczego więcej. Effie poinformowała mnie, że kolacja będzie za dwie godziny. Miałam, więc trochę czasu dla siebie. Zastałam mojego męża, siedzącego na skraju łóżka, z mokrymi włosami i przebranego w czarną koszulkę i szare dresy. Gdy mnie zobaczył, podszedł szybkim krokiem do mojej osoby i delikatnie przytulił.

- Co powiedział lekarz? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy.

- Mam tylko kilka siniaków, nic poza tym. - odparłam i uśmiechnęłam się czule i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.

- Pójdę się odświeżyć. - oznajmiłam, a on skinął głową i wypuścił z objęć.
Po kąpieli dokładnie przyjrzałam się siniakom na szyi i fioletowym śladom na brzuchu i żebrze.
- Bywało gorzej. - stwierdziłam. Założyłam podkoszulek i na to sweter, oraz czarne jeansy i przeczesując mokre włosy, rozłożyłam je na ramionach. Wyszłam z pomieszczenia i wraz z Peetą spędziłam półtorej godziny na rozmowie. Mój ukochany cały czas mnie przepraszał, za to co zrobił. Całował moje siniaki na szyi. Zapewniał, że kocha mnie najmocniej na świecie. Prosił mnie bym nie zbliżała się do niego podczas ataków. Obiecałam mu to, ale sama nie jestem pewna, czy uda mi się dotrzymać obietnicy. 

Po kolacji wróciliśmy do kabiny i przytuleni do siebie... zasnęliśmy. 


~~~~~~~~~~~
Obudziłam się w ramionach ukochanego. 
Spojrzałam na zegar ścienny i wskazywał on dzięwiątą.
- O której będziemy w Kapitolu? - zapytałam Peete, kiedy przygotowywaliśmy się do wyjścia na śniadanie.

- O dziesiątej. - odparł mój mąż i uśmiechnął się łagodnie. 

Gdy mieliśmy już wychodzić, rozległo się pukanie do drzwi.







Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz