rozdział 33

1K 47 6
                                    

W głowie kłębią mi się myśli. Próbuję je logicznie poskładać w jedną spójną całość. Błądzę wzrokiem po poważnych twarzach moich towarzyszy i mentora. Odkąd przyszliśmy do Haymitch'a z naszym znaleziskiem minęło już sporo czasu. Mentor od razu przyprowadził do nas Beetee'go, który po dokładnym obejrzeniu telefonu i poznaniu historii jego znalezienia powiedział, że potrzebuję trochę czasu żeby złamać kod, który nie jest zwykłym hasłem na komórkę. A znalezisko nie jest tak naprawdę komórką tylko urządzeniem, o bardzo dobrze rozwiniętym systemie i blokadzie.

- Czyli znowu jesteśmy w kropce. - westchnęłam zrezygnowana. - A już myślałam.. gdybym tylko złapała ją to może.. - spuściłam wzrok.

- Wszystko się jakoś ułoży, skarbie. - odezwał się Haymitch. Usiadł obok i poklepał mnie po ramieniu.

- Jakoś z każdym dniem coraz mniej w to wierzę.. - mruknęłam. - Jestem strasznie zmęczona, lepiej pójdę odpocząć przed dzisiejszym poszukiwaniem. - wymamrotałam i wyszłam z pokoju mentora nawet nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Po prostu miałam dosyć tego wszystkiego.. Mojego synka nie widziałam już tyle czasu.Tak bardzo chciałabym,żeby był tutaj cały i zdrowy. Żeby przeżył swoje dzieciństwo szczęśliwie. Właśnie dlatego nie chciałam mieć dziecka. Dlatego, iż obawiałam się o jego życie i przyszłość. Kiedy Jack się pojawił zaczęłam wierzyć w to,że może być lepiej. A teraz? Teraz w moim sercu jest tylko malutkie ziarnko nadziei na to,że jeszcze go zobaczę. Później jednak słysząc,że poszukiwania nic nie dają pustka w moim sercu coraz bardziej się powiększa i to boli najbardziej. Całe moje serce przepełnione jest rozpaczą i tęsknotą. Czuję, że te poszukiwania nie przynoszą skutku, tylko jeszcze bardziej mnie dołują. Z każdym dniem, kiedy słyszę,że nic nie znaleźliśmy, coraz bardziej niszczy ten mały zalążek nadziei, który mi pozostał. Zdołowana weszłam do pokoju. Umyłam się i poszłam się położyć,ubrana w bieliznę oraz koszulę Peety.Rzuciłam się na łóżko, wtulając w poduszkę. Kilka łez bezwładnie słynęło mi po policzkach. Leżałam tak przez długi czas.. Aż w końcu usłyszałam jak drzwi delikatnie się otwierają. Poznałam po krokach,że to mój chłopiec z chlebem. Chwilę później poczułam jak druga strona łóżka łagodnie się wgniata. Peeta przybliżył się do mnie i swoimi ciepłymi palcami gładził mnie przyjemnie wzdłuż ramienia. Pod wpływem jego dotyku i bliskości moje serce zaczęło walić jak szalone. Próbowałam oddychać miarowo i nie drżeć kiedy mnie dotykał.

- Katniss.. czuję, że nie śpisz. - szepnął mi do ucha.- I rozumiem, że nie masz ochoty na rozmowę.. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że tu jestem. I zawsze będę. - wyszeptał i pocałował mnie w skroń. Nic nie mówiąc obróciłam się w stronę mojego cudownego męża i mocno się w niego wtuliłam. On otulił mnie ramionami i pocałował we włosy.

- Prześpij się skarbie, jeśli chcesz to poproszę Haymitch'a... - zaczął, ale przerwałam mu.

- Nie ma mowy. Obudź mnie za 2 godziny bo muszę się jeszcze przygotować. Dobrze? A teraz dobranoc. - ziewnęłam i przeciągnęłam się w jego ramionach na co on cicho zachichotał i pokręcił głową z rozbawieniem.

- Jak sobie życzysz kochanie.

- I nie próbuj żadnych numerów. - ostrzegłam, wtulając się w jego pierś. - Bo inaczej.. - znowu ziewnęłam, psując całą groźbę.

- Śpij, już śpij.. - westchnął i po tych słowach odpłynęłam do krainy snów.


~ Znajdowałam się na wielkiej łące. Świeciło słońce i ptaki śpiewały. Zaczęłam biec przez ogromną polanę usłaną kwiatami. W oddali zobaczyłam mojego synka, który z uśmiechem biegł w moją stronę. Przyspieszyłam i zaczęłam wołać małego chłopczyka. Kiedy byłam na tyle blisko, żeby móc go dokładnie zobaczyć, ujrzałam tuż za nim Isabellę przykładającą mu pistolet do potylicy. Zamarłam i zaczęłam błagać, aby go zostawiła i zabiła mnie.

Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz