*One shot 3* ~ Część 5

634 15 6
                                    

Katniss Pov's 

Logan i Willow są tacy szczęśliwi razem. Aż miło na nich patrzeć. Jednak martwi mnie to, że rodzice chłopaka będą chcieli wszystko zniszczyć. Minęły dwa dni od ucieczki chłopca i zamieszkaniu u nas, ale w środku przeczuwam, że stanie się coś złego. Nie chcę martwić Wills, ale Peeta wie o moich przeczuciach i przyznał się, że on też takie ma. 

Poszłam zmyć naczynia po obiedzie, a Peeta wraz z Loganem poszli na rynek po kilka rzeczy, dodatkowo mieli wstąpić do piekarni. Willow wraz z Jack'iem postanowili trochę uprzątnąć pokoje i tym samym odciążyć mnie trochę. Podniosłam wzrok z nad sterty naczyń i wyjrzałam za okno. Wszystko otulał biały puch. Zza przeciwległego budynku wyłoniła się postać Peety, który biegiem zmierzał w kierunku domu. Wyszłam mu na spotkanie, a on z przerażeniem wymalowanym na twarzy zapytał: 

- Gdzie jest Willow?!

- W domu, z Jack'iem. Co się stało? - dotknęłam jego różowego policzka.

- Kłamał. Ten sukinsyn nas okłamał! - blondyn zaczął się trząść i zauważyłam w jego oczach, zbliżający się atak. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam w kącik ust. 

- Peeta tylko spokojnie. Wejdziemy do środka i powiesz mi co się wydarzyło.

- Nie! Willow nie może się dowiedzieć. Ona się załamie. Zabrali go.

- Porwali Logana? - wykrzyknęłam szeptem.

- Słucham? - usłyszałam za plecami, pisk mojej córki. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się oblepiona lampkami dziewczyna, a tuż za nią jej brat. 

- Tak mi przykro... - Peeta podszedł do niej i objął ją mocno. - Zabrali go na dobre. Jego ojciec zagroził mi, że jeśli jeszcze raz spróbujemy się skontaktować albo spotkać z Loganem lub on z nami to Cię skrzywdzi. - powiedział i odsunął się od brunetki. Dziewczyna minęła nas w mgnieniu oka i zrzucając z siebie lampki świąteczne, wybiegła bez kurtki na dwór w stronę lasu. 

- Pójdę za nią. - powiedział Jack i rzucił się za siostrą, lecz zatrzymałam go wręczając kurtki dla niego i Willow. - Za niedługo wrócimy. 

- Idę za nimi. - oznajmiłam.

- Kochanie, lepiej żeby on z nią porozmawiał. Katniss, jest strasznie zimno, chodzmy do domu. - blondyn objął mnie i zaprowadził do ciepłego pomieszczenia. 

                                                                                          *** 

Minęło wiele godzin, a oni nadal nie wrócili. Zaczęłam się naprawdę martwić. A jeśli jakieś zwierzę ich zaatakowało, albo zamarzli? Odgoniłam szybko te myśli i próbowałam zapanować nad drżeniem. 

Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Jack, trzymając nieruchomą Willow. Podbiegłam do nich i dotknęłam ciała córki. Było zimne jak lód. Spojrzałam na zapłakaną twarz syna i grunt osunął mi się z pod nóg. 

- Czy ona...? - wychrypiałam. Peeta chwycił mnie w pasie, gdyż widział, że zaraz upadnę. 

- Mamo, ja przepraszam. Gdy ją znalazłem była już zimna... bardzo zimna. - załkał i wtulił twarz we włosy siostry, które były lekko oszronione. 

- Synku, to nie twoja wina. - powiedziałam i pogłaskałam go po policzku, po czym przed oczami zobaczyłam ciemne plamki, które po chwili pochłonęły wszystko co mnie otaczało. 

Straciłam moją ukochaną córkę. Jeden z moich płomyczków radości. Kawałek duszy. 

Poczułam, że upadam i z momentem uderzenia o dno przepaści, moje kruche serce, roztrzaskało się na kawałki. 

"To twoja wina Katniss. Czemu nie pobiegłaś za córką. Przecież znasz ten las, lepiej niż ktokolwiek inny. Mogłaś temu zapobiec, mogłaś ją uratować. ZAWIODŁAŚ. Wszystkich zawodzisz. Prim... Ruth... Peete... własną matkę... wszystkich, których kochasz. Czemu wogóle jeszcze śmiesz stąpać po tej ziemii, na której przelano tyle krwi z twojego powodu? Powinnaś wyświadczyć światu przysługę, lata temu na arenie...

Jadowity szept, sprawiał, że pragnęłam zasnąć... już na zawsze. 




Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz