Tej nocy śniłam o naszych pierwszych igrzyskach. Kiedy uciekałam wraz z Peetą przed zmiechami, nagle znikąd wyrósł pień, przez który upadłam. Zmiechy były coraz bliżej. Blondyn biegł dalej z myślą, że nadal dotrzymuję mu kroku. Zdążyłam wydać z siebie jeden cichy jęk, po czym poczułam jak ogromne cielska rzucają się na mnie i wgryzają w nogi i brzuch. Krew zaczęła tryskać na wszystkie strony, a ja marzyłam tylko o trującym łykołaku, który tkwił w kieszeni kurtki. Raz za razem przebijały mnie ostre zębiska zmiechów, a ja ostatkiem sił próbowałam otworzyć kieszeń i zakończyć moje cierpienie. Usłyszałam rozpaczliwy krzyk Peety. Pewnie zdał sobie sprawę, że już mnie przy nim nie ma. Czułam coraz mniej, powieki stawały się cięższe. Nagle zmiechy odeszły jak na zawołanie i obok mnie pojawił się Peeta. Ze łzami w oczach zaczął zrywać z siebie materiał koszulki, którym próbował powstrzymać krwawienie. Uniosłam drżącą rękę i chwyciłam jego dłoń. Spojrzał na mnie załamany, ale ja zdobyłam się na lekki uśmiech, który był obietnicą tego, że wszystko się ułoży. "Nie możesz mnie zostawić... błagam Katniss!" Pochylił się i złożył ostatni pocałunek na moich ustach. Mogłam już odejść. Obraz stawał się mglisty, ale zanim wyziąnęłam ducha, dane mi było zobaczyć jak wielkie cielsko rzuca się na blondyna. Wtedy się obudziłam zlana potem i ze łzami w oczach. Koszmary wróciły.
***
-Katniss, proszę. Padasz ze zmęczenia. Naprawdę nie musisz iść na to głupie zebranie z Plutarchem. - zaprotestował Peeta. Wiedział, że tej nocy, gdy obudziłam się z koszmaru nie dane mi było zasnąć ponownie. Czułam, że zaraz zemdleję. Jednak musiałam być na tym spotkaniu, gdyż miałam tyle rozmów do odbycia i jeden jasny cel, dowiedzieć się cholernej prawdy.- Straciłam apetyt. - wytarłam usta i wstałam od stołu. Blondyn przejechał ręką po twarzy. Podreptałam do łazienki i zaczęłam myć zęby. Po chwili do pomieszczenia wszedł mój mąż i oparł się o próg. - Zaraz zwolnię łazienkę, potrzebuję chwili i prywatności.
- Zamykaj drzwi za sobą to nie będzie problemu z prywatnością. - odparował i trzasnął drzwiami. Czyżby się zezłościł? Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam kszontać się po apartamencie, aby nie musieć kontynuować naszej rozmowy ze śniadania. Otworzyłam okno i oparłam się o parapet. Moją twarz owiało chłodne powietrze. Nabrałam go w płuca i powoli wypuściłam. Usłyszałam kroki, po chwili Peeta stanął tuż obok mnie. Staliśmy w milczeniu. Blondyn po dłuższej chwili szturchnął mnie w ramię. Uśmiechnęłam się. Ukradkiem zerknęłam w jego stronę. Też się uśmiechał.
***
- A gdzie jest Enobaria? - zapytałam, gdy zajęliśmy miejsca wraz z Peetą w sali, w której odbywało się zebranie.
- Musiała wyjechać. - oznajmił Haymitch.
- Dlaczego? - zapytałam, niepozwalając się spławić tak łatwo.
- Co cię to interesuje, ciemna maso. - burknęła Joanna. Była wkurzona jak zawsze.
- Wystarczy. - warknął na nią Peeta.
- Zapraszam na zewnątrz. Mamy dużo do zrobienia. - odezwał się Plutarch i klasnął w dłonie.
Każdy dostał określone zajęcia. Ja i Gale mieliśmy udekorować scenę. Peeta został przydzielony do noszenia sprzętu. Dziwne, że Gale'a do tego nie przydzielono, skoro jest dobrze zbudowany i bardzo silny. Lepiej dla mnie, ponieważ będę mogła w końcu z nim porozmawiać.- Jestem tuż obok. - szepnął Peeta i puścił moją dłoń. Odprowadziłam go wzrokiem i podeszłam do mojego przyjaciela.
- Hej, to od czego zaczynamy? - zapytałam. Chłopak podrapał się po karku.
CZYTASZ
Igrzyska Śmierci - Peeta & Katniss
Fanfiction*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu? Czy odnajdą w końcu szczęście?