Kiedy podeszliśmy do pomnika, jakiś mężczyzna wyszedł z tłumu i wymierzył we mnie bronią. To pewnie jeden z rebeliantów Snow'a. Peeta osłonił mnie własnym ciałem.
- Nawet się nie waż pociągnąć za spust. - rzucił mężczyźnie pełne wściekłości spojrzenie. Po chwili pięciu strażników pochwyciło agresora.
- ONI PRZYJDĄ ! PO NIĄ!
- Katniss, chodź ! - ktoś pociągnął mnie za ramię. To Haymitch. Złapałam Peetę za rękę i ruszyliśmy za mentorem do pałacu prezydenckiego.
- Haymith, czemu on chciał mnie zabić? - zapytałam zdezorientowana.
- Katniss, nie powiedziałem ci wszystkiego. - wyznał Haymitch.
- Mogłam się domyślić.
- Chodzi o to, że Isabela, czyli...- zaczął.
- Wnuczka Snow'a.- dodałam z jadem.
- Tak, wznieca bunt przeciwko Paylor i chce przejąć władzę, ale chce również zabić ciebie. Lecz nie dopuścimy do tego. Tylko musisz współpracować.
- Dostaniesz całodobową ochronę. - dodał z lekkim uśmiechem.
- Chcę sam ją chronić. - wtrącił się mój mąż.
- Przy Peecie będę bezpieczna. - zapewniłam, mimo, że sama nie jestem pewna tych słów. Jego przebłyski stały się silniejsze. Wiedziałam to ja i mój mentor, który marszczył brwi w zamyśleniu.
- Z wami to trzy światy mam.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Jeszcze nic nie załatwiłem, więc nie dziękuj. - wstał raptownie i wyszedł.
- Jeszcze tego brakowało, żeby polowali na mnie Rebelianci Snow'a. Co jeśli zrobią coś tobie lub Jack'owi? Oni wiedzą, gdzie mieszkamy. Daj mi telefon. - poprosiłam i wyciągnęłam z kieszeni Peety telefon, w którym znajduję numer do Śliskiej Sae. Odebrała po trzecim sygnale.
- Hej Sae. Jak tam u was? Wszystko w porządku?
- Tak wszystko dobrze. Katniss, jacyś ludzie przylecieli pod dom poduszkowcem. Poczekaj. To chyba Haymitch. Idzie tutaj z jakimś facetem. Zadzwonię później. - powiedziała i się rozłączyła.
- Haymitch tam jest. Pojechał po Jack'a. Hm, ciekawe jak tak szybko się tam znalazł, skoro nasza podróż trwała bardzo długo.
- Mają tu specjalne odrzutowce. Lecą z ogromną prędkością. Co prawda, nie jest to przyjemny transport, ale dolecieć może w kilka minut. Cressida mi wspominała, że jeszcze go dopracowują.
Do holu weszła Effie i moja ekipa przygotowawcza.
- Katniss, chodź musisz się przebrać. -oznajmiła Effie i zaciągnęła mnie do łazienki. Po kilku minutach byłam ubrana w piękną błękitną bluzkę i brązowe spodnie.
- To wszystko, możesz wrócić do kwatery. Na pewno wszystko w porządku kochanie? - zapytała, a ja skinęłam głową i podreptałam do naszej kwatery. W środku czekał Peeta i mama. O czymś rozmawiali, ale ucichli kiedy weszłam. Uh, mam jakąś paranoję!
- Katniss, wyglądasz cudowne. - Peeta znalazł się obok w mgnieniu oka.
- Dziękuję. Może wiecie kiedy Haymitch wróci z Jack'iem do Kapitolu?
- Zatrzymają się w Ósemce, jakieś problemy techniczne.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Nic nikomu się nie stało. - rzekła mama.
- Ale chyba zadzwonię do Haymitcha.- zaczęłam grzebać w kieszeni spodni, ale Peeta mnie zatrzymuje. - Teraz czas na trochę odpoczynku. Musisz się zrelaksować i na chwilę odstresować.
- Dobrze, niech Ci będzie. - usiadłam na kanapie. Mama zdążyła się już ulotnić.
- Jesteś głodna?
- Nie. Chcę mieć tu Jack'a, całego i zdrowego.
- Już jutro go zobaczysz. Może masz ochotę na spacer?
- Czemu nie? - odpowiedziałam i już po kilku minutach byliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy po ogrodach, aż dotarliśmy do naszej łączki.
Tylko coś się tu zmieniło. Na krańcu łąki postawiono wielki płot z drutem kolczastym. Po co go tam postawili? Przecież i tak nie uciekniemy. Może nie chodzi o to, że ktoś ucieknie.. tylko, że ktoś wedrze się tutaj?
Usiedliśmy pod drzewem. Peeta powoli otulił mnie ramionami. Na drzewie na przeciwko nas dostrzegłam dwie wiewiórki, które wyglądały tak jakby kłóciły się o orzecha, którego sobie wyrywały z łapek. Zaśmiałam się, kiedy orzech wyślizgnął im się z łap i poleciał do wnęki.
- Z czego się śmiejesz?
- Nieistotne. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Mam ochotę cię pocałować. - wyznałam.- Czytasz mi w myślach. - przywarł ustami do moich warg i wciągnął mnie do namiętnego pocałunku.
~~~~~~~~~Nagle usłyszałam czyjś głos w oddali. To Gale.
- Katniss, jesteś tu? - krzyknął głośniej.- Tutaj! - odkrzyknęłam i pomachałam do niego ręką.
- Um, hej Kotna... możemy porozmawiać?
- Gale, może później. Właśnie się zbieraliśmy. - wstałam z ziemii i otrzepałam spodnie.
- Ale Katniss to...
- Do zobaczenia Gale. - chwyciłam rękę męża i zaczęłam się oddalać.
Po dłuższej chwili ciszy do Peety zadzwonił Haymitch. Mówił, że uda im się wrócić dzisiaj wieczorem.
- Muszę przygotować mu miejsce w naszym pokoju. Chodź szybko!
- Ale Katniss, on ma pokój obok razem z Flinnem.
- Naprawdę? Nie wiedziałam.
- Tak.
- O której dokładnie wracają? - zapytałam kiedy już zamykałam drzwi od wewnątrz apartamentu.
- Około godziny ósmej wieczorem. Spojrzałam na zegar ścienny. Wskazywał czternastą. Krążyłam po pokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W końcu dołączyłam do Peety na kanapie i wtuliłam się w niego. Zapach pomarańczy i mięty utulił mnie do snu. Nie byłam zmęczona, ale mimowolnie odpłynęłam.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Kochanie,obudź się.
- Która godzina?
- Dzięwiąta wieczorem.
- Co?! Czemu mnie nie obudziłeś?
- Katniss po co miałem cię budzić? Poszłem po Jack'a i jak tylko się rozpakował, poszedł spać. Pytał o ciebie, ale powiedziałem mu, że jutro spędzimy dzień razem. - tłumaczył się Peeta i odgarnął mi włosy z czoła. Byłam lekko zdenerwowana na mojego męża, więc bez słowa poszłam do łazienki się odświeżyć i ponownie położyłam się, tym razem na łóżku. Po dłuższej chwili poczułam jak Peeta ułożył się obok i przytulił do mnie. Odwróciłam się w jego stronę.
- Jesteś zła?
- Nie, już mi przeszło. - westchnęłam i zdobyłam się na uśmiech. Nie będę się gniewać wiecznie o taką błachą rzecz.
- To dobrze. Nie chciałem cię budzić, bo tak słodko spałaś. - zaczął, ale pochyliłam się i cmoknęłam go w policzek.
- To za co?
- Tak po prostu. Miałam ochotę pocałować mojego męża.. czy to źle?
- Wręcz przeciwnie. - pochylił się w moją stronę, ale ja już wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do drzwi, do których ktoś przed sekundą zapukał.
Przede mną stałJack i rzucił mi się w ramiona.
- Mamusiu... mogę spać z wami?
- Jasne, a co z Flinnem?
- Ciocia z nim jest, bo miał koszmary i nie mógł zasnąć.
- Och, no jeśli tak to oczywiście możesz skarbie.
- Peeta, patrz kto przyszedł. - chłopczyk wskoczył na łóżko i zaczął wczołgiwać się pod kołdrę.- No no no, a kogo my tu mamy! - Peeta poczochrał go po włosach i zrobił mu miejsce.
- Ej! Bo położę się na was! - uśmiechnęłam się, a moi chłopcy zrobili mi miejsce i po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie. Cała rodzina w komplecie.
![](https://img.wattpad.com/cover/42754807-288-k308304.jpg)
CZYTASZ
Igrzyska Śmierci - Peeta & Katniss
Fiksi Penggemar*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu? Czy odnajdą w końcu szczęście?