rozdział 20

1.4K 90 8
                                    

  Kiedy podeszliśmy do pomnika, jakiś mężczyzna wyszedł z tłumu i wymierzył we mnie bronią. To pewnie jeden z rebeliantów Snow'a. Peeta osłonił mnie własnym ciałem.
    - Nawet się nie waż pociągnąć za spust. - rzucił mężczyźnie pełne wściekłości spojrzenie. Po chwili pięciu strażników pochwyciło agresora. 
     - ONI PRZYJDĄ ! PO NIĄ! 
     - Katniss, chodź ! - ktoś pociągnął mnie za ramię. To Haymitch. Złapałam Peetę za rękę i ruszyliśmy za mentorem do pałacu prezydenckiego. 
     -  Haymith, czemu on chciał mnie zabić? - zapytałam zdezorientowana.
     -  Katniss, nie powiedziałem ci wszystkiego. - wyznał Haymitch.
      - Mogłam się domyślić. 
      - Chodzi o to, że Isabela, czyli...- zaczął.
      - Wnuczka Snow'a.- dodałam z jadem. 
      - Tak, wznieca bunt przeciwko Paylor i chce przejąć władzę, ale chce również zabić ciebie. Lecz nie dopuścimy do tego. Tylko musisz współpracować. 
      - Dostaniesz całodobową ochronę. - dodał z lekkim uśmiechem. 
      - Chcę sam ją chronić. - wtrącił się mój mąż.
      - Przy Peecie będę bezpieczna. - zapewniłam, mimo, że sama nie jestem pewna tych słów. Jego przebłyski stały się silniejsze. Wiedziałam to ja i mój mentor, który marszczył brwi w zamyśleniu.
      - Z wami to trzy światy mam. 
      - Dziękuję. - szepnęłam. 
      - Jeszcze nic nie załatwiłem, więc nie dziękuj. - wstał raptownie i wyszedł.
      - Jeszcze tego brakowało, żeby polowali na mnie Rebelianci Snow'a. Co jeśli zrobią coś tobie lub Jack'owi?  Oni wiedzą, gdzie mieszkamy. Daj mi telefon. - poprosiłam i wyciągnęłam z kieszeni Peety telefon, w którym znajduję numer do Śliskiej Sae. Odebrała po trzecim sygnale.
     - Hej Sae. Jak tam u was? Wszystko w porządku? 
     - Tak wszystko dobrze. Katniss, jacyś ludzie przylecieli pod dom poduszkowcem. Poczekaj. To chyba Haymitch. Idzie tutaj z jakimś facetem. Zadzwonię później. - powiedziała i się rozłączyła. 
    - Haymitch tam jest. Pojechał po Jack'a. Hm, ciekawe jak tak szybko się tam znalazł, skoro nasza podróż trwała bardzo długo. 
   - Mają tu specjalne odrzutowce. Lecą z ogromną prędkością. Co prawda, nie jest to przyjemny transport, ale dolecieć może w kilka minut. Cressida mi wspominała, że jeszcze go dopracowują. 
 
   Do holu weszła Effie i moja ekipa przygotowawcza.
      - Katniss, chodź musisz się przebrać. -oznajmiła Effie i zaciągnęła mnie do łazienki. Po kilku minutach byłam ubrana w piękną błękitną bluzkę i brązowe spodnie.
       - To wszystko, możesz wrócić do kwatery. Na pewno wszystko w porządku kochanie? - zapytała, a ja skinęłam głową i podreptałam do naszej kwatery. W środku czekał Peeta i mama. O czymś rozmawiali, ale ucichli kiedy weszłam. Uh, mam jakąś paranoję! 
       - Katniss, wyglądasz cudowne. - Peeta znalazł się obok w mgnieniu oka.
       - Dziękuję. Może wiecie kiedy Haymitch wróci z Jack'iem do Kapitolu? 
       - Zatrzymają się w Ósemce, jakieś problemy techniczne. 
       - Spokojnie, wszystko jest w porządku. Nic nikomu się nie stało. - rzekła mama.
       - Ale chyba zadzwonię do Haymitcha.- zaczęłam grzebać w kieszeni spodni, ale Peeta mnie zatrzymuje. - Teraz czas na trochę odpoczynku. Musisz się zrelaksować i na chwilę odstresować.
      -  Dobrze, niech Ci będzie. - usiadłam na kanapie. Mama zdążyła się już ulotnić. 
       - Jesteś głodna? 
       - Nie. Chcę mieć tu Jack'a, całego i zdrowego. 
       - Już jutro go zobaczysz. Może masz ochotę na spacer? 
       - Czemu nie? - odpowiedziałam i już po kilku minutach byliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy po ogrodach, aż dotarliśmy do naszej łączki. 
Tylko coś się tu zmieniło. Na krańcu łąki postawiono wielki płot z drutem kolczastym. Po co go tam postawili? Przecież i tak nie uciekniemy. Może nie chodzi o to, że ktoś ucieknie.. tylko, że ktoś wedrze się tutaj? 
     Usiedliśmy pod drzewem. Peeta powoli otulił mnie ramionami. Na drzewie na przeciwko nas dostrzegłam dwie wiewiórki, które wyglądały tak jakby kłóciły się o orzecha, którego sobie wyrywały z łapek. Zaśmiałam się, kiedy orzech wyślizgnął im się z łap i poleciał do wnęki. 
      - Z czego się śmiejesz? 
      - Nieistotne. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Mam ochotę cię pocałować. - wyznałam.

- Czytasz mi w myślach. - przywarł ustami do moich warg i wciągnął mnie do namiętnego pocałunku. 

       
        
   
~~~~~~~~~

    Nagle usłyszałam czyjś głos w oddali. To Gale.
    - Katniss,  jesteś tu? - krzyknął głośniej. 

- Tutaj! - odkrzyknęłam i pomachałam do niego ręką. 

- Um, hej Kotna... możemy porozmawiać?

       - Gale, może później. Właśnie się zbieraliśmy. - wstałam z ziemii i otrzepałam spodnie.
        - Ale Katniss to...
        - Do zobaczenia Gale. - chwyciłam rękę męża i zaczęłam się oddalać. 
      Po dłuższej chwili ciszy do Peety zadzwonił Haymitch. Mówił, że uda im się wrócić dzisiaj wieczorem.
      - Muszę przygotować mu miejsce w naszym pokoju. Chodź szybko!
      - Ale Katniss, on ma pokój obok razem z Flinnem. 
       - Naprawdę? Nie wiedziałam.
       - Tak.
       - O której dokładnie wracają? - zapytałam kiedy już zamykałam drzwi od wewnątrz apartamentu. 
       - Około godziny ósmej wieczorem. Spojrzałam na zegar ścienny. Wskazywał czternastą. Krążyłam po pokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W końcu dołączyłam do Peety na kanapie i wtuliłam się w niego. Zapach pomarańczy i mięty utulił mnie do snu. Nie byłam zmęczona, ale mimowolnie odpłynęłam. 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

      - Kochanie,obudź się.
      - Która godzina?
      - Dzięwiąta wieczorem. 
      - Co?! Czemu mnie nie obudziłeś? 
      - Katniss po co miałem cię budzić? Poszłem po Jack'a i jak tylko się rozpakował, poszedł spać. Pytał o ciebie, ale powiedziałem mu, że jutro spędzimy dzień razem. - tłumaczył się Peeta i odgarnął mi włosy z czoła. Byłam lekko zdenerwowana na mojego męża, więc bez słowa poszłam do łazienki się odświeżyć i ponownie położyłam się, tym razem na łóżku. Po dłuższej chwili poczułam jak Peeta ułożył się obok i przytulił do mnie. Odwróciłam się w jego stronę. 
       - Jesteś zła? 
       - Nie, już mi przeszło. - westchnęłam i zdobyłam się na uśmiech. Nie będę się gniewać wiecznie o taką błachą rzecz.
        - To dobrze. Nie chciałem cię budzić, bo tak słodko spałaś. - zaczął, ale pochyliłam się i cmoknęłam go w policzek. 
     - To za co? 
     - Tak po prostu. Miałam ochotę pocałować mojego męża.. czy to źle?
      - Wręcz przeciwnie. - pochylił się w moją stronę, ale ja już wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do drzwi, do których ktoś przed sekundą zapukał. 
     Przede mną stałJack i rzucił mi się w ramiona.
        - Mamusiu... mogę spać z wami? 
       - Jasne, a co z Flinnem? 
       -  Ciocia z nim jest, bo miał koszmary i nie mógł zasnąć. 
        - Och, no jeśli tak to oczywiście możesz skarbie. 
        - Peeta, patrz kto przyszedł. - chłopczyk wskoczył na łóżko i zaczął wczołgiwać się pod kołdrę. 

- No no no, a kogo my tu mamy! - Peeta poczochrał go po włosach i zrobił mu miejsce. 

- Ej! Bo położę się na was! - uśmiechnęłam się, a moi chłopcy zrobili mi miejsce i po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie. Cała rodzina w komplecie. 

       
       











Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz