rozdział 8

2K 133 9
                                    

Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się pijany mentor. Wgramolił mi się do domu i usadowił na kanapie z wielkim uśmiechem na ustach.
- Cześć, skarbie. 
- Haymith, o co chodzi? - zapytałam.

- Dobrze, będę się streszczał. Dostałem list od naszej szanownej pani prezydent Paylor. Zaprasza nas na uroczystą kolację i chce się z Tobą rozmówić. - Wstał i chwiejnym krokiem ruszył do wielkiego barku z alkoholami i wyciagnąl dwie butelki wina. - Pozwól, że się poczęstuję.

- Ciekawe o co chodzi. Jacy wszyscy? 

- Wszyscy zwycięscy pozostali przy życiu. Za dwa dni przyleci poduszkowiec.

- Ale, Haymitch! - westchnęłam, ale mentor pomachał mi na pożegnanie i z dwoma butelkami alkoholu, opuścił dom.
Gdy skończyłam gotować, pobiegłam na górę obudzić blondyna.
- Wstawaj, mam ważną wiadomość.
Powoli otworzył zaspane oczy. 
- Musimy porozmawiać. 
- Co się dzieje? 
- Był tu Haymitch. Powiedział, że za dwa dni jedziemy do Kapitolu. Prezydent Paylor zaprosiła nas i resztę zwycięzców na uroczystą kolację i chce się ze mną rozmówić. 
- Ciekawe o co chodzi. - westchnął.
- Jak myślisz, powinniśmy porozmawiać z Anne? 
- To chyba nie jest konieczne, ale kto zajmie się Jack'em? 
- Hmm, Może Śliska Sae? 
- Dobrze, niech będzie. - zauważyłam, że nie podoba mu się ta sytuacja z kolacją w Kapitolu, ale co możemy zrobić. Musimy tam pojechać. Mam tylko nadzieję, że to nie zaszkodzi zdrowiu mojego ukochanego. Tyle złego mu się przydarzyło właśnie w miejscu, do którego za dwa dni wyruszymy. Żeby tylko przebłyski nie pojawiały się zbyt często, ze względu na wspomnienia, które wiążą się z Kapitolem. Naprawdę nie chcę, aby Peeta musiał znowu przechodzić przez takie piekło. 
- Jutro idę na polowanie. 
- Mogę iść z tobą? - zapytał. Jeśli Gale się pojawi to będę miała kłopoty.
- Kochanie, może następnym razem. Jutro Jack wraca nie możemy go zostawić samego. 
Spojrzął mi w oczy, trochę rozczarowany.
- Peeta nie bądź zły. Może pójdziemy na kompromis. Jutro ty mi pokażesz parę sztuczek kulinarnych, a jak tylko wrócimy zabiorę cię na polowanie. Nawet nauczę cię strzelać z łuku. 
- No dobrze, ale obiecaj mi, że nic przede mną nie ukrywasz.
- Obiecuję. - skłamałam. Czemu kłamstwo przychodzi mi tak łatwo. Eh, w końcu przez okres trwania Igrzysk i całego cyrku z tym związanego, było one na porządku dziennym. Musiałam kłamać niemal tak dobrze jak oddychać. Oboje musieliśmy wypluwać z siebie kłamstwa, żeby przetrwać. 
Gdyby dowiedział się, że idę do lasu, aby spotkać się z Gale'm... 


Peeta poszedł pod prysznic. Ja już się odświeżyłam i siedząc przed telewizorem przewijałam kanały. W końcu zdecydowałam się wyłączyć ten pożeracz czasu. Poszłam na górę, do sypialni. Blondyn ułożony na boku, prawdopodobnie już spał. 
Cicho położyłam się obok niego. Nie chciałam go obudzić, więc bezszelestnie ułożyłam się na swojej stronie łóżka. Po chwili otuliły mnie jego silne ramiona.
- Katniss, wiem, że coś kręcisz z tym polowaniem, ale jak już mówiłem, cokolwiek postanowisz będę cię wspierał. 

Przymknęłam oczy. 

Podobało się? ☆ → ★
Dziękuję wszystkim którzy komentują i dają gwiazdki ♥
Dziękuję Blood_ mockingay za motywację :)



Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz