Dzisiaj wyjeżdżam do Czwórki.
Mama zapewniła mnie, że zajmie się Jack'iem podczas naszej nieobecności. Wylot zaplanowany został na dziesiątą. Peeta poszedł zajrzeć do Haymith'a, ponieważ musiał z nim pilnie porozmawiać. Ja natomiast potrzebowałam koniecznie rozmówić się z Gale'em. Trochę zajęło mi szukanie jego pokoju, ale dzięki mojej dobrej orientacji w terenie w przeciągu kilku minut go znalazłam. Zapukałam do drzwi i już po chwili przede mną zmaterializował się Gale z zaskoczoną miną.
- Hej Kotna, co ty tu robisz?
- Chciałam cię przeprosić za to, że ci nie wierzyłam... - chłopak wpuścił mnie do środka i przysiedliśmy oboje na skraju jego łóżka.
- Przestań, jest w porządku. Ciężko jest uwierzyć w coś takiego, po tym co przeszłaś. W sumie po prostu nie chce się w to wierzyć.
- Peeta wspominał, że wczoraj u nas byłeś.
- Tak, chciałem dowiedzieć się jak się trzymasz i być przy tobie, ale zostałem wyrzucony za drzwi.
- Naprawdę? Ostatnio nie poznaję Peety. Przykro mi, przepraszam za niego.
- Ważne, że przyszłaś i możemy razem pomyśleć co dalej.
Nagle do pokoju wtargnął Peeta. Jego wzrok szybko omiótł całe pomieszczenie.
- Hej widziałeś ...-zaczął, lecz od razu przerwał. - Oo Katniss, wszędzie cię szukałem. Co tu robisz?
- Właśnie wychodziłam. Do zobaczenia Gale. - uśmiechnęłam się do bruneta i żeby uniknąć niegrzecznej wymiany zdań pomiędzy Peetą a nim, chwyciłam za rękę blondyna i wypchnęłam z pokoju zanim zdążył cokolwiek powiedzieć w stronę Gale'a.
- Widzimy się w poduszkowcu. - usłyszałam za plecami.
Przez całą drogę do pokoju Peeta nie powiedział ani słowa.
W końcu to ja się odezwałam.
- Jesteś zły? Już nie wolno mi z nikim rozmawiać?
- Nie jestem zły.
- Musiałam pogadać z nim, przeprosić między innymi za twoje zachowanie.
- Za moje zachowanie? Co do cholery?!
- Gale powiedział mi, że wyrzuciłeś go wczoraj, bo chciał ze mną porozmawiać.
- Słucham? Przecież on wszedł do pokoju i zaczął mi wytykać, że niby spiskuje z Haymithem!
- Spokojnie.
- Dobrze wiesz, że ja nigdy bym nie...
- Wierzę ci naprawdę. Tak właściwie to jak z Haymithem?
- Wszystko dobrze, pytał jak się czujesz i czy wszystko w porządku.
- Dzisiaj wyjeżdżamy do Czwórki, a ja nawet nie mam przygotowanej mowy... zostało mi improwizowanie.
- Effie już się tym zajęła. Przygotowała te swoje niezawodne karteczki.
- Połamię sobie język czytając jej teksty.
- Dasz radę... kiedyś też to czytaliśmy. - odparł i zawiesił się na chwilę, jakby wracał do tych wspomnień. Odetchnął głęboko i wrócił do rzeczywistości.
- Ale to była inna sytuacja. Wtedy walczyliśmy o przeżycie. Graliśmy kochanków, aby zadowolić tyrana.
- Teraz też walczymy, nieprawdaż?
- Tylko wtedy udawaliśmy, że się kochamy, a teraz naprawdę tak jest. - szepnęłam.
- Zawsze cię kochałem. Odkąd pierwszy raz zaśpiewałaś w klasie. Potem zachowywałem się trochę jak stalker, ale bałem się do ciebie zagadać, bo wiesz byłaś taka odważna, a ja nie miałem u ciebie szans. - uśmiechnął się, a ja nachyliłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku. Chwilę później pojawiły się Cressida i Joanna, które jak zwykle mają idealne wyczucie czasu.
- Cześć, zbierajcie się. Wyjeżdżamy trochę szybciej.
- Ruszaj się ciemna maso. - Joanna uśmiechnęła się złośliwie. Hm, a może to jej jedyna forma uśmiechu.
- Dajcie nam chwilę.
- Poczekamy na zewnątrz. - odparła Cressida i już ich nie było.Szybko zapakowałam nasze rzeczy do walizki. Wyszliśmy do pozostałych. Razem z nami lecieli Joanna, Beetee, Haymith, Effie,Anne, Gale, Cressida i Plutarch.
- No nareszcie. Małżeństwo od siedmiu boleści wreszcie ruszyło szanowne tyłki. Dzięki ci, Boże. -rzuciła ostro Joanna.
- Szybciej kochani!- krzyknęła Effie i poprowadziła wszystkich do poduszkowca. Razem z Peetą zajęliśmy miejsca z dala od reszty. Jakoś nie marzyło mi się wysłuchiwać kolejnych złośliwych komentarzy Jo.
- Zaraz wrócę. - powiedziałam do blondyna i podreptałam w stronę Gale'a. Mieliśmy jeszcze trochę do omówienia.
- Hej Kotna.
- Czemu mnie okłamałeś, że Peeta cię wyrzucił, bo chciałeś ze mną porozmawiać? Skoro było inaczej.
- Czemu znowu zakładasz, że to ja cię okłamałem? - brunet przesiadł się obok Cressidy, nieoglądając się za siebie.
- Zachowujesz się jak dziecko! - burknęłam i wróciłam z powrotem do męża.
- Może ja z nim porozmawiam? - oferuje Peeta, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Pewnie jak wszyscy.
- Nie trzeba. Sama to załatwię.
- Nie przejmuj się nim. Masz mnie.
- Wiem.
- Zmęczona?
- Może trochę, ale to nic. Nie dane mi było zmrużyć oka. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Droga do Czwórki jest dość długa, więc śmiało odpocznij. Zapytam Haymith'a czy mają w tym poduszkowcu jakiś pokój w którym mogłabyś się przespać.
- Nie, w twoich ramionach jest mi najlepiej.
CZYTASZ
Igrzyska Śmierci - Peeta & Katniss
Fanfic*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu? Czy odnajdą w końcu szczęście?