rozdział 34

975 52 22
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Jack jest w Kapitolu. Odnalazł się jak to możliwe! Ale pojawia się jedno pytanie : Dlaczego Isabella tak po prostu nam go oddała? Podstawiła go pod same drzwi pałacu!? Czyżby zrozumiała swój błąd? Czy się zmieniła? Nie, nie sądzę. To musi być jakiś podstęp. Po prostu mam przeczucie, że coś jest nie tak.

- Jak.. jak to możliwe? - wykrztusił mój mąż.

- Zostawili go przed pałacem. Tak po prostu nam go tam zostawili... Nie wiem wszystkiego, bo dopiero jutro będziemy w Kapitolu i tam dowiemy się reszty. - powiedział mentor.

- A czy wiadomo jak się czuję? Czy jest zdrowy? - zapytałam.

- Ma skręconą kostkę, dużo zadrapań i ran.. mówili, że wyglądał jak bezdomny. Jest bardzo wychudzony i przestraszony. - rzekł Haymitch. - Ale już się nim zajęli i na pewno wszystko wróci do normy. - pocieszył nas.

- O której jutro wylatujemy? - zapytał mój ukochany.

- O 6 rano. W Kapitolu będziemy około 12:00. - oznajmił. - Słuchajcie, lepiej trochę się prześpijcie, jutro czeka nas naprawdę ciężki dzień. - powiedział i ziewnął. - Ja muszę jeszcze coś załatwić.. Peeta dopilnuj, aby Katniss trochę odpoczęła. - pożegnał się z nami i wyszedł.

Mój chłopiec z chlebem otulił mnie ramionami. Siedziałam oparta o jego klatkę piersiową i nie mogłam się uspokoić. Moje dziecko jest bezpieczne w Kapitolu i czeka na mnie..

- Skarbie.. Odpocznij trochę.. - szepnął Peeta i pocałował mnie w skroń. Kiwnęłam głową i ułożyłam się w jego objęciach wtulając policzek w jego tors. Peeta co jakiś czas całował mnie we włosy lub w czoło i szeptał mi do ucha słowa, które działały na mnie uspokajająco. Pod wpływem jego głosu i bliskości po godzinie udało mi się zasnąć.

Przed oczami miałam tylko Jack'a..

***

Dopiero co wyskoczyłam z poduszkowca i pędem ruszyłam do pałacu. Pierwszą osobą, którą zauważyłam była moja mama. Podbiegłam do niej i wtuliłam się mocno.

- Witaj mamo.. wiesz gdzie jest Jack? - zapytałam bez ogródek.

- Witaj skarbie. Jack przebywa w sali medycznej, gdyż nie wyglądał za dobrze. Doznał wielu obrażeń, ale wszystko jest już pod kontrolą.. - zaczęła, ale przerwałam jej.

- Możemy go zobaczyć ? - zapytałam i zerknęłam przelotnie na Peetę, który stał tuż obok. Złapałam go za rękę i spojrzałam ponownie na mamę.

- Naturalnie kochanie, chodź zaprowadzę was. - zaproponowała. Już mieliśmy ruszyć za nią,ale powstrzymał nas głos mentora.

- Poczekajcie na mnie! - krzyknął i po chwili już był przy nas. Wszyscy razem jak rodzina ruszyliśmy za mamą.

Jack znajdował się tuż za szybą podłączony do kroplówki i innych wspomagających jego życie przyrządów. Wyglądał podobnie do Peety tuż po torturach. A może nawet gorzej... Kilka łez popłynęło po moich policzkach. Mój mały skarb spał, więc podeszliśmy do niego bardzo powoli i razem z Peetą usiedliśmy na dwóch krzesełkach, które przysunęliśmy do łóżka Jack'a. Delikatnie chwyciłam dłoń chłopca i złożyłam na niej mały pocałunek.

- Mój mały synek... - wyszeptałam i spojrzałam na mizerną twarzyczkę mojego dziecka. Na dźwięk moich słów, Jack otworzył szeroko oczy i wpatrywał się we mnie przestraszony.

- Kochanie.. - zaczęłam, lecz Jack mi przerwał.

- Zostaw mnie!!! Jesteś zła!! Chcesz mnie zabić!! Tato błagam pomóż mi!!! - zaczął krzyczeć i wyrwał mi swoją kruchą dłoń. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę..

Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz