Szłam przed siebie, bez konkretnego celu. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Siedziałam tak przez kilka minut, aż usłyszałam kroki. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Haymith'a. W pewnym sensie ucieszyłam się, że to właśnie on.
- Co się dzieję skarbie? - zapytał i usiadł obok mnie.
- Pokłóciłam się z Peetą. Znowu. - szepnęłam.
- Co ja z wami mam dzieciaki... Może byście w końcu się ogarnęli i zobaczyli, że te wasze bezsensowne kłótnie są niepotrzebne. Peeta ma ataki, a tobie szaleją hormony. Ty i On to istna mieszanka wybuchowa. Dziw, że jeszcze nie rozwaliliście pałacu. A teraz na serio. Znam was lepiej niż wy sami siebie. I wiem, że ten blondyn kocha ciebie nad życie, a ty potrzebujesz go jak tlenu. Pytanie tylko po co psujecie to co jest między wami? Naprawdę, myślę, że macie ciekawsze rzeczy do roboty niż wytykanie sobie błędów i sprzeczanie się o byle gówno! Czyż nie mam racji? Kogo nie zapytasz, to powie ci to samo. Postarajcie się naprawić to co zepsuliście własną głupotą. Skarbie, posłuchaj... czy jesteś szczęśliwa, kłócąc się z nim? Wolisz mieć go przy sobie, czy wypłakiwać oczy nocami z tęsknoty za nim? Odpowiedź jest prosta nie uważasz? A teraz gadaj o co znowu poszło. - przygarnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
- Powiedział, że gdybym nie dawała mu powodów do złości to byśmy się nie kłócili. Zrzucił całą odpowiedzialność na mnie. - powiedziałam cicho.
- Serio? O takie coś wybiegłaś z pokoju i właśnie przymarzasz do ławki? - prychnął, a ja walnęłam go w ramię.
- Teraz jak tak o tym myślę, nie wiem dlaczego tak szybko się uniosłam. To wszystko przez te pieprzone hormony. Myślisz, że powinnam pójść z nim pogadać?
- Wow! Spostrzegawcza jesteś skarbie! No to chyba jasne, że powinniście pogadać szczerze o tym co wam leży na sercu. Dzięki temu będziecie się mniej ranić i znowu pojawi się pomiędzy wami nić porozumienia.
- Czy ty coś piłeś? Gadasz jak jakich cholerny psychiatra.. - zaśmiałam się i pociągnęłam nosem.
- Ej ja ci tu doradzam, a ty mnie obrażasz? Wypraszam sobie! Ja po prostu używam mózgu w odpowiedni sposób nie tak jak niektórzy.. - przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się do mentora.
- Dzięki Haymith. Zawsze wiesz co powiedzieć. - przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk i postanowił mnie odprowadzić do pokoju.
Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami, mentor ostatni raz mnie przytulił i pocałował w czoło, po czym odszedł. Odetchnęłam głęboko i nacisnęłam klamkę, cicho wślizgując się do pokoju, w którym czekał na mnie Peeta. Siedział na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach. Kiedy usłyszał, że ściągam buty, spojrzał na mnie i od razu podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w zgięcie jego szyi i zmrużyłam powieki.
- Ja przepraszam nie powinienem cię obwiniać.. - szepnął.
- Wszystko w porządku. Po prostu nie kłóćmy się już. - powiedziałam i spojrzałam w jego zaszklone błękitne oczy i uśmiechnęłam się niego. Nie chciałam, żeby między nami było tak jak jest teraz. Chcę, aby było jak dawniej. Brakuję mi jego.
- Kocham cię.- powiedział i pocałował mnie delikatnie i czule.
- Najmocniej na świecie.- szepnęłam i wpiłam się w jego usta.
***
Następnego ranka obudziłam się w ramionach blondyna. Przeciągnęłam się lekko i wyślizgnęłam się z łóżka. Wzięłam z szafy jeansy i czerwoną bluzę Peety po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Włosy uczesałam w niechlujnego koka i wyszczotkowałam zęby.
CZYTASZ
Igrzyska Śmierci - Peeta & Katniss
Fanfic*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu? Czy odnajdą w końcu szczęście?