To ten dzień.. jedziemy do Jedynki! Lecimy prywatnym odrzutowcem naszej pani prezydent. Za niecałą godzinę dolecimy na miejsce. Przynajmniej tak mówił Erik.Wysoki brunet o brązowych oczach i jasnej karnacji. Dziwne, że jest spokrewniony z Paylor. Siedzi obok mnie i Peety, zagadując mnie różnymi ciekawymi tematami. Na początku gadał głównie o przebiegu wyjazdu, ale później nasza rozmowa zeszła na inne tory i po prostu gawędziliśmy ze sobą jak dwaj dobrzy znajomi. Tak naprawdę tak dobrze go nie znam, ale wydaję mi fajny i intrygujący. Okazało się, że on też jest łucznikiem i myśliwym. W wolnym czasie wybiera się na polowania. Jego ojciec zginął na jednym z polowań co bardzo wstrząsnęło Erikiem. Opowiadał mi o różnych rodzajach węzłów. Ja opowiadałam mu o ciekawych odmianach roślin i o swojej technice strzeleckiej. Przez te kilka godzin zdążyliśmy się poznać. Od czasu do czasu spoglądałam na Peetę, który po 2 godzinach przysłuchiwania się nam zasnął oparty o moje ramię.
- Jak myślisz, bardzo go zanudziliśmy? - zapytał Erik. Oboje spojrzeliśmy na śpiącego Peetę. Odgarnęłam blondynowi włosy z czoła i odpowiedziałam.
- Możliwe. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz, z tego co słyszałem niby nie jesteś rozmowna, a tu proszę. Jesteś świetną rozmówczynią i bardzo cię polubiłem, myślę, że się dogadamy. - posłał mi szeroki uśmiech.
- Tak naprawdę nie jestem rozmowna.. Po prostu zaintrygowałeś mnie. I myślę, że możemy zostać dobrymi przyjaciółmi. I mam nadzieję, że może kiedyś razem zapolujemy. - oznajmiłam i wyszczerzyłam się jak głupia.
- Bardzo chętnie, ale czy twój mąż nie będzie miał nic przeciwko? - zapytał łagodnie.
- Nie, to bardzo sympatyczny i wyrozumiały człowiek.
- Świetnie, naprawdę się cieszę.
- Ja również.
Na myśl o polowaniu z nowym towarzyszem rozpierała mnie radość. Mam nadzieję, że Gale nie będzie robił mi wyrzutów z tego powodu. Przecież to, że pójdę z Erikiem na polowanie to nie znaczy, że on zajmie miejsce Gale'a. Od tego ciągłego gadania co nie zdarza mi się często, zaschło mi w gardle. Wyjęłam z torebki butelkę wody i wzięłam dużego łyka. Peeta trochę krępuję moje ruchy, więc aby mi i jemu było wygodniej proszę Erika, żeby podał mi poduszkę, układam ją sobie na kolanach i ostrożnie kładę głowę Peety na miękkiej powierzchni. Blondyn zmienia pozycje i wygodnie układa się na siedzeniu , wtulając się we mnie. Narzucam na niego niewielki kocyk i gładzę mojego chłopca z chlebem po pięknych blond włosach.
- Ten to ma szczęście. - przyznał Erik i posłał mi przelotny uśmiech.
- To raczej ja je mam. - szepnęłam i poczęłam bawić się jednym z kosmyków włosów mojego ukochanego.
~~~~~~~~
- Peeta obudź się..- szepczę mu do ucha. Chłopak powoli otwiera swoje błękitne oczy i posyła mi uśmiech.
- Hej, nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Ale cieszę się, że się mną zajęłaś kochanie. - mówi i wstaje lekko się przeciągając. - A tak w ogóle to gdzie są wszyscy ? - zapytał Blondyn.
- Czekają na zewnątrz. - mówię i łapię go za rękę. - Chodźmy. - wstaję i ciągnie go za sobą.
Wychodzimy z pojazdu na chłodne powietrze dnia. Chociaż jestem ubrana w gruby sweterek to i tak trzęsę się jak osika. Peeta przygarnia mnie bliżej, a ja wtulam się w jego tors i chłonę bijące od niego ciepło. Kiedy dołączamy do reszty, zostajemy otoczeni przez grupę strażników i kierujemy się do głównego wejścia budynku. Obok mnie idzie Erik. Rozmawia o czymś z Haymith'em i ukradkiem spogląda na mnie. Raz go na tym przyłapałam, a on uśmiechnął się lekko zakłopotany. On chyba naprawdę mnie lubi, a co najdziwniejsze ja też go polubiłam mimo mojego trudnego charakteru.
CZYTASZ
Igrzyska Śmierci - Peeta & Katniss
Fanfiction*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu? Czy odnajdą w końcu szczęście?