rozdział 15

1.7K 90 4
                                    

Wszyscy byli wpatrzeni w naszą dwójkę, gdy do nich zmierzaliśmy.

- Och! Czyż oni nie są wspaniali?! - zapiszaczała Effie. 
- Dziękujemy Effie ty też wyglądasz olśniewająco. - odparł mój mąż i posłał jeden ze swoich czarujących uśmiechów. Kobieta machnęła ręką, chichocząc. Jej twarz promieniowała odcieniami żółtego i pomarańczowego. Peruka była pozłacana, a na nogach miała dwudziestocentymetrowe czarne koturny, ze słonecznikami na palcach. Miała na sobie pomarańczową sukienkę do kolan, rozkloszowaną od pasa w dół. Górna część jej kreacji była przykryta czarno-żółtymi słonecznikami. Wyglądała jak reszta mieszkańców Kapitolu. Mimo zmian, które zaszły w całym Panem, moda nie uległa znacznej poprawie. Przebiegłam wzrokiem, po każdej z twarzy, aż trafiłam na Gale'a. Miał czarny garnitur oraz muszkę zamiast krawatu. Wyglądał jak ktoś obcy. Zawsze chodził w znoszonych, roboczych ubraniach i w nich było mu najlepiej. Skierowaliśmy się do sali balowej. Effie znała ten pałac jak własną kieszeń, więc odprawiła służącego. Sala była ogromna. Kryształowe żyrandole, piękne witraże, stoły zastawione jedzeniem. Przy ścianach były poustawiane stoliki dla gości. Peeta pociągnął mnie w stronę jednego, znajdującego się blisko wyjścia i nierzucającego się w oczy.
- Katniss, to nie potrwa długo. - pocieszył mnie.
- Mam nadzieję.- westchnęłam.
Po dłuższej chwili do sali z wdziękiem weszła Prezydent Paylor. Ubrana w piękną zieloną suknię i z uśmiechem przyklejonym do twarzy, wdrapała się na podwyższenie. Nachyliła się w stronę jednego z mężczyzn i szepnęła coś do niego. Po chwili ów człowiek podchodzi do nas.
- Witam. Prezydent Paylor prosiła o przekazanie Państwu, iż pragnie się z wami spotkać tuż po zakończeniu uczty.
- Dobrze, dziękujemy za informację. - sługa skinął głową i odszedł. Oparłam głowę o ramię męża. Jednak nie trwało to długo, gdyż blondyn poderwał się i wyciągnął do mnie dłoń, pokrytą bliznami.
- Czy mogę prosić do tańca? - zapytał z uśmiechem na ustach.
- Z przyjemnością. - posłałam mu ciepły uśmiech i trzymając go za rękę, ruszyłam w stronę parkietu. Przetańczyliśmy jedną piosenkę. Peeta próbował na wszelkie sposoby mnie rozweselić. Opowiadał mi dowcipy o kapitolińskich arystokratach oraz śmiał się z faceta, który podszedł do Haymitch'a i podmienił kieliszki. O ile się nie myliłam, był to środek na przejedzenie. Kiedyś Flavius proponował go Peecie, lecz ten odmówił i porwał mnie do tańca. Cóż, udało mu się poprawić mi humor.
- Można? - usłyszałam głos Gale'a. Peeta z podejrzliwym wzrokiem, podał moją dłoń brunetowi i przejął partnerkę od Gale'a. Ku mojemu zdziwieniu była to Anne. Od swojego ślubu, nigdy więcej nie zatańczyła z nikim. Może nie miała okazji, a może chodziło o coś głębszego.
- Hej Kotna, wyglądasz pięknie.- szepnął, gdy miał mnie w objęciach.
- Dziękuję. - z całych sił próbowałam, stworzyć większy dystans między nami, gdyż nadal odczuwałam poczucie oszustwa z jego strony. 
- Widziałem jak służący Paylor z wami rozmawiał. Coś się stało?
- Zaprosiła nas na rozmowę..- odparłam. - Tylko mnie i Peete.
- Domyśliłem się. - odpowiedział i się uśmiechnął. - Ze mną też chce pogadać. - wyznał.
- Dlaczego?
- W końcu po to mnie tu zaprosiła. Wszyscy mówią o rebelii i sprawach Kosogłosa. Obawiam się, że o tym chce ze mną rozmawiać.
- Cholera... - mruknęłam. Muzyka ucichła, a władczyni w końcu zabrała głos.
Podziękowała wszystkim za przybycie i ulokowała swoją uwagę na mojej osobie. Poczułam, że ktoś chwycił moją dłoń. Od razu się rozluźniłam, czując obecność Peety. Po niej wystąpiło jeszcze kilka osób. W pewnym momencie usłyszałam jak Paylor wywołuje nas do mikrofonu. Zamarłam na kilka sekund. Nie spodziewałam się, że będę musiała przemawiać. 
- Jeśli chcesz to mogę przemówić sam. - szepnął mój ukochany, a ja przełknęłam ślinę i skinęłam głową.

- Dziękuję. - odparłam i ścisnęłam mocniej jego dłoń. Ruszyliśmy w stronę podestu, znajdującego się na drugim końcu sali. Peeta wszedł po stopniach i pomógł mi się wdrapać na podwyższenie. Stanęłam obok niego i przykleiłam na twarz jeden z wyćwiczonych uśmiechów. Już długo nie musiałam udawać i sztucznie uśmiechać się do tłumów. Poszukałam wzrokiem Gale'a. Stał w lewym rogu sali, gdy zobaczył, że mu się przyglądam puścił mi oczko i na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Przeniosłam wzrok na Paylor siedzącą obok grubszego mężczyzny o blond włosach zmieszanych z siwymi. Kiedy odwrócił się w moją stronę, zamrugałam kilka razy, gdyż nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie widziałam go od wojny. Fala niepokoju zalała mnie, zabierając na chwilę oddech. Skoro Plutarch zagościł w Kapitolu po tylu latach ciszy, coś musi być na rzeczy. 

- Bardzo dziękujemy za zaproszenie i życzymy udanej zabawy. - po całym pomieszczeniu rozległy się gromkie brawa, które oderwały mnie od rozmyślań. Poszerzyłam uśmiech na twarzy i drgnęłam lekko, kiedy Peeta delikatnie popchnął mnie swym ciałem do zejścia z podestu. Z roztargnieniem zeszłam ze sceny, omal nie potykając się o własną kreację, siegającą aż do podłogi. Na szczęście mój mąż trzymał mnie za rękę i asekurował każdy mój ruch. Kiedy wreszcie wróciliśmy do stolika i przysiedliśmy na obitych miękką i przyjemną w dotyku tkaniną, odetchnęłam głośno. Tak bardzopragnęłam być z powrotem w Dwunastce, z dala od tego wszystkiego. Denerwowałam się coraz bardziej. Nie mogę zostać Kosogłosem kolejny raz. Mam rodzinę i muszę ją chronić. Tym razem nie pozwolę, aby ktokolwiek ucierpiał.

- Wszystko w porządku? - zapytał zatroskany Peeta.
- Nie, nic nie jest w porządku. - westchnęłam i wybiegłam z sali. Spotkałam się z zdziwionymi spojrzeniami ludzi, zgromadzonych tuż przy wyjściu.
- Katniss! - poczułam ucisk na moich nadgarstkach. Musiałam się wyładować. 
- Co! - krzyknęłam na niego, ale widząc jego minę od razu się opanowałam.  - Przepraszam Cię. 
- Nie musisz przepraszać. Proszę tylko, abyś nie odrzucała mojej pomocy. Skinęłam głową, ale nic nie odpowiedziałam. - Przykro mi, ale musimy tam wrócić. - westchnął i chwycił mnie za rękę. Z sali wyszła Cressida i zeskanowała wzrokiem cały korytarz, aż zatrzymała się na naszych twarzach.
- Paylor i Plutarch was szukali.

- Dzięki, chyba się domyślam dlaczego. - odparłam. Blondynka posłała mi smutnepo spojrzenie i po chwili zniknęła za rogiem. Peeta popchnął białe masywne drzwi i przepuścił mnie w nich. Ruszyliśmy przez salę i natknęliśmy się na naszego mentora, który swoją drogą był pijany. Lecz to nic nowego. Spojrzałam na niego z politowaniem, ale on nie zwrócił na to szczególnej uwagi, gdyż właśnie upił łyk ze swojego drinka. 

- O witaj skarbie! Choć napij się ze mną! 

Jego słowa puściłam mimo uszu. Zostawiliśmy go w towarzystwie obcych nam ludzi. Przebiegłam wzrokiem po sali w poszukiwaniu Plutarch'a i Paylor. 
- Katniss i Peeta Mellark ? - Usłyszałam męski głos za plecami. Szybkim ruchem odwróciłam się do posiadacza owego głosu. Należał do jednego ze strażników naszej pani prezydent. 
- Tak. - odezwał się mój mąż. Wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna nakazał nam podążyć za sobą. Zdezorientowani spełniliśmy jego polecenie, wymieniając się przy tym zdziwionymi spojrzeniami. Strażnik zaprowadził nas do pomieszczenia, które znajdowało się kilka pokoi dalej. W środku czekali na nas grupka dobrze nam znanych osób. Beetee, Gale, Enobaria, Joanna, Anne, Plutarch oraz prezydent Paylor. 
- Siadajcie. - odezwała się czarnoskóra kobieta.
- Przejdźmy do rzeczy. Potrzebuje pomocy w zorganizowaniu Święta Kosogłosa. Zbliża się kolejna rocznica powstania i wyrwania z niewoli Snowa. Zebrałam was tutaj, abyście wystąpili na uroczystości i złożyli kwiaty przed pomnikiem poległych. - oznajmiła, a ja powoli przetwarzałam jej słowa w głowie. Mój niepokój zmalał, gdy zrozumiałam, że nie chodzi jej o nic poważniejszego. Wszyscy opuścili pomieszczenie. Peeta zatopił się w rozmowie z Beetee'm i już wyszedł. Postanowiłam go dogonić, ale drzwi zamknęły mi się przed nosem. Zdezorientowana obejrzałam się na Paylor. Plutarch musiał się ulotnić wcześniej. 

- Katniss, proszę zajmij miejsce. Zajmę ci dosłownie chwilę. - uśmiechnęła się, a ja pewnym krokiem ruszyłam w jej stronę. Usiadłam przed nią i spojrzałam prosto w oczy. 

- Słucham.

- Wiesz, że to ty masz najtrudniejsze zadanie. - zaczęła. - Na uroczystości będziesz musiała wygłosić mowę, która poruszy całe Panem. Powiedzmy, że znowu pobawisz się w Kosogłosa. Pewnie domyślasz się, że ta uroczystość to nie wszystko. Zdradzę ci pewną tajemnicę. Pewna osoba, wprowadza zamęt w naszym państwie. Musisz pokazać ludziom o co walczyli kilka lat temu. Przeszłość zaczęła się wdzierać w teraźniejszość. Nie możemy pozwolić jej przejąć kontroli. 

- Snow nie żyje. Kto mógłby chcieć powrotu dawnego ładu? 

- Katniss, proszę cię tylko o jedno. Przypomnij im o co walczyli. - powiedziała z mocą w głosie i w asyście strażników opuściła pomieszczenie. Drzwi automatycznie się otworzyły i mogłam w końcu opuścić pokój. Szybkim krokiem wyszłam na korytarz. Wróciłam do naszego apartamentu z ogromnym mętlikiem w głowie. Peetę spotkałam w połowie drogi. Pewnie wystraszył się, gdy zauważył moją nieobecność. Był przekonany o tym, że idę obok niego. Powiedziałam mu tylko, że zahaczyłam o toaletę. Razem wróciliśmy do pokoju i po wspólnej kąpieli, zasnęliśmy wtuleni w siebie. 


Igrzyska Śmierci - Peeta & KatnissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz