Adora
Siedziałam na łóżku, w którym od dzisiaj miałam spać.
Miałam na sobie koszulkę, którą wyczarował dla mnie mój porywacz. Była długa do kolan, ale i tak się krępowałam. Kiedy poprosiłam Zephyra o to, aby wyczarował dla mnie bieliznę, on powiedział, że nie mógł tego uczynić. Miałam ochotę parsknąć mu śmiechem prosto w twarz. Nie rozumiałam bowiem, jakim cudem mógł wyczarować mi koszulkę, a bielizny już nie.
Nie miałam jednak siły ani ochoty się z nim kłócić. Siedziałam więc skulona na dużym łóżku, okrywając się czarnym jak mrok nocy kocem. Było mi zimno, choć ogień w kominku umieszczonym na przeciwko łóżka wyrzucał do góry swoje płomyki.
Zephyr krążył po sypialni. Najpierw zasłonił żaluzją okno, po czym poszedł na moment do łazienki. Miałam nadzieję, że zostawi mnie samą na jakiś czas, ale nie miałam takiego szczęścia. Stwór szybko do mnie wrócił. Odruchowo spojrzałam na jego krocze, bojąc się, że znowu postanowi mnie zgwałcić. Jego kutas się jednak nie pokazał. Być może dla Zephyra nie miałam być kimś w rodzaju seksualnej niewolnicy. Może chciał mieć po prostu ludzką kobietę, która miała urodzić mu dziecko.
Po chwili Zephyr zamknął drzwi. Podszedł do łóżka. Odsunęłam się w stronę krawędzi tak mocno, jak to możliwe. Nie chciałam dotykać Arphisa, ale on miał inne plany. Wyciągnął w moją stronę łapę i patrzył na mnie swoimi różowymi ślepiami bez źrenic.
- Chcesz, żebym chwyciła cię za rękę?
Zephyr skinął twierdząco głową.
- Nie ma mowy. Nie dotknę cię. Nie będę mieć syndromu sztokholmskiego.
- Adoro...
- Mów wszystko. Wszystko o sobie, o tej krainie i o królu. Chcę wiedzieć wszystko.
Mężczyzna westchnął ciężko. Spuścił pokornie głowę. Gdy siedział obok mnie na łóżku, czułam się przy nim malutka. Zephyr był ogromnym stworzeniem. Do tej pory nie miałam pojęcia, jakim cudem jego duży penis się we mnie zmieścił. Wciąż odczuwałam w dole ciała ból, ale największy ból czułam w sercu.
- Serduszko, jesteś zmęczona. Może najpierw powinnaś się przespać, a potem o wszystkim ci opowiem.
- Nie ma mowy. Chcę usłyszeć wszystko teraz.
- Adoro, może jednak...
- Powiedz mi wszystko! W tej chwili!
Zephyr zadrżał. Nie powinno mi się go robić szkoda, gdy tak nerwowo zareagował. Mimo wszystko, poczułam lekki smutek.
- Dobrze. Widzę, że nie odpuścisz, więc wszystko ci opowiem. Zacznę od tego, że znajdujemy się w krainie, w której nic nie jest oczywiste. Dziś widzę z okna góry, a jutro może pojawić się tam ocean. Wszystko jest tu zmienne, ale jedna rzecz się nie zmienia. Jest nią społeczność, która jest ze sobą bardzo silnie związana. Arphisy pomagają sobie w potrzebie i są dla siebie bardzo bliskie. Nasza społeczność liczy pięćdziesiąt pięć osobników. Kolejne Arphisy mieszkają w pałacu króla, który znajduje się daleko, na szczycie mitycznego wzgórza. Król czasami przybywa do naszej wioski, ale jego wizyty nigdy nie są pozytywnymi wydarzeniami. Król jest bardzo osobliwy.
- Co to znaczy?
Zephyr zaczął bawić się palcami dłoni. Wyglądało to tak, jakby chciał wyrwać sobie pazury. Może jednak powinnam chwycić go za łapę, gdy mi to wcześniej proponował.
- Król ma cele, które my uważamy za niemoralne. To przez króla część ludzi dowiedziała się o istnieniu Arphisów. Ludzie nie uważają nas za coś realnego. Traktują nas jak smoki czy syreny. Nie jesteśmy prawdziwi, ale skoro ktoś napisał o nas księgę, ludzie uważają, że kiedyś istnieliśmy. To przez króla ludzie o tym wiedzą, gdyż pewnego dnia uprowadził z ludzkiego świata dziewczynę. Miała osiemnaście lat i nosiła imię Venia.
![](https://img.wattpad.com/cover/359063747-288-k518258.jpg)
CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...