Zephyr
Popołudnie spędziliśmy we trójkę na polu kwiatowym, które pojawiło się za oknem domku w nocy. Uwielbiałem w tej krainie to, że codziennie mnie zaskakiwała. Mimo, że nasza społeczność nie liczyła wiele osobników i ciężko żyło się pod władzą tak okrutnego króla, to kochałem to miejsce. Nie wyobrażałem sobie, abym miał żyć gdziekolwiek indziej.
Morbius zrywał kolorowe kwiaty i robił z nich wianek dla Adory. Przysłuchiwałem się ich rozmowie. Wiedziałem o wszystkim, o czym mój przyjaciel mówił Adorze, ale uwielbiałem go słuchać.
Morbius był cichym Arphisem. Nie lubił dużo o sobie mówić. Miał bardzo niskie poczucie własnej wartości i był niezwykle smutnym stworzeniem. Gdyby nie miał mnie przy sobie, byłby samotny. Nie chodziło o to, że miałem wybujałe ego. Co to, to nie. Chodziło po prostu o to, że tylko mnie Morbius w pełni ufał i wiedział, że mógł powiedzieć mi o wszystkim.
- Moi rodzice zostawili mnie w tej wiosce, kiedy miałem pięć lat - powiedział Morbius, na nowo przeżywając swoją tragedię. Mogłem powiedzieć, że połączyło nas to, iż obaj byliśmy sierotami, ale ja straciłem swoich rodziców później. Dopiero po tym, jak Morbius trafił do naszej wioski.
- Dlaczego to zrobili?
Morbius wzruszył ramionami, dokładając fioletowy kwiatek do wianka.
- Nie mam pojęcia. Może byłem dla nich niewystarczający. Nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego mnie nie chcieli, ale najważniejsze było dla mnie to, aby byli szczęśliwi. Choć nie rozumiem, dlaczego związali mnie i zakneblowali, gdy podrzucili mnie pod fontannę i uciekli.
- Związali cię?!
Krzyk Adory pewnie słychać było aż w wiosce.
- Tak - przytaknął Morbius, zrywając różowy kwiat. - Chyba zrobili to po to, abym nie poszedł za nimi. Nie mam pojęcia, gdzie się udali, ale szybko się mną zaopiekowano.
- Moi rodzice znaleźli Morbiusa pod fontanną - przyznałem, aby mój przyjaciel trochę odpoczął. Wiedziałem, jak ogromną trudność sprawiało mu długotrwałe mówienie. Morbius był największym samotnikiem, jakiego znałem. - Przygarnęliśmy Morbiusa na kilka miesięcy do siebie. Król jednak upomniał się o to, że w jego królestwie pojawił się chłopiec, którego królowi nie przedstawiono. Król wysłał do naszego domu jednego ze swoich strażników po to, aby zabrali Morbiusa do króla. Morbius jednak nie chciał iść ze strażnikiem. Płakał, krzyczał i wyrywał się. Strażnik się zdenerwował i opuścił nasz dom bez Morbiusa. Po kilku dniach dostaliśmy od króla list, w którym nakazał nam, aby Morbius wyprowadził się od nas i wprowadził do specjalnie dla niego wybudowanego domu w mieście.
- Miałeś wtedy tylko pięć lat, prawda? - spytała Adora mojego przyjaciela.
- Tak - skinął łbem, powoli kończąc tworzyć piękny wianek ze świeżych kwiatów. - Musiałem wprowadzić się do domu, w którym żyłem sam. Rodzice Zephyra bardzo mi jednak pomagali. Czułem się tak, jakby to oni byli moimi rodzicami. Kochałem ich, dlatego wiadomość o ich śmierci przyjąłem z bólem.
Adora skinęła głową. Pozwoliła, aby Morbius założył jej na głowę wianek. Moja ukochana uśmiechnęła się do mojego przyjaciela w podziękowaniu.
Dziewczyna na pewno zdążyła już zrozumieć, że Morbius nie był do końca normalny. Nie zachowywał się tak swobodnie jak inne Arphisy, ale to przez to, że jako dziecko został porzucony przez rodziców. Mógł mówić, że go to nie obeszło i szczęście jego rodziców było najważniejsze, ale byłem przy nim, gdy cierpiał. Widziałem, jak w nocy płacze do poduszki, prosząc bogów o to, aby pozwolili mu jeszcze choć raz zobaczyć się z rodzicami.

CZYTASZ
Underworld
FantasíaPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...