Zephyr
- Co się tutaj dzieje?!
Po śniadaniu poszedłem z Adorą i Caspianem do miasteczka. Dzień zapowiadał się całkiem dobrze. Od rana towarzyszyły nam dobre humory, ale wszystko zmieniło się w momencie, w którym dotarliśmy do centralnego punktu wioski, jakim była fontanna. Okazało się, że ustawiono przy niej podest i powstało duże zbiegowisko. Miałem złe podejrzenia co do tej sytuacji. Kierowany ciekawością, trzymając Adorę i Caspiana za ręce, wyszedłem na przód, przedzierając się przez tłum gapiów. Dopiero po chwili, gdy na własne oczy zobaczyłem, co tam się działo, dotarło do mnie, że od tej pory już nic nie będzie takie samo.
Usłyszałem krzyk Adory, która pytała, co tu się dzieje. Doskonale wiedziała, co tu się wyprawiało, ale rozumiałem jej szok. Mnie także towarzyszyło niezrozumienie i skonsternowanie. Nie pojmowałem, jak coś takiego mogło mieć miejsce na oczach Arphisów.
Na podeście znajdowali się król Weston oraz jego najnowsza niewolnica. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie kilka istotnych faktów.
Wendy była naga. Zakuta była w dyby, które trzymały jej głowę i ręce w miejscu. Nogi miała wolne, ale nie miało to większego znaczenia. Królowi towarzyszyło czterech strażników, którzy gdyby tego zechcieli, mogliby z łatwością powalić Wendy. Ona jednak nie zamierzała uciec. Po pierwsze, nie miała takiej możliwości. Po drugie, była, kurwa, w ciąży.
Król wymierzał ciężarnej Wendy uderzenia pejczem w pośladki. Wendy krzyczała i płakała, błagając króla o litość. On jednak tylko się śmiał i bił dziewczynę coraz mocniej.
- Dosyć tego! Jak możesz to robić, potworze?!
Adora miała więcej siły ode mnie. Cóż, oczywiście nie na co dzień, gdyż była ode mnie o wiele słabsza fizycznie, ale gdy wyrwała rękę z mojego uścisku, nie byłem w stanie jej przed tym powstrzymać. Byłem pewien, że jej działanie będzie miało swoje konsekwencje, ale musiałem przede wszystkim zatroszczyć się o syna. Pozostało mi wierzyć, że Adora nie zrobi niczego głupiego. Choć była w takim stanie, że mogłaby zrobić absolutnie wszystko, aby uratować krzywdzoną przez króla przyjaciółkę.
Moja ukochana weszła na podest, gdy ja szedłem tuż za nią. Strażnicy jednak skrzyżowali przede mną swoje miecze, nie pozwalając mi iść za nią. Warknąłem na nich groźnie. Gdyby nie Caspian, który ze strachem ściskał moją dłoń, na pewno zawalczyłbym z nimi. Teraz pozostało mi jedynie patrzeć na to, co wyprawiała moja Adora.
- Zostaw Wendy w spokoju, ty parszywy draniu!
Adora wyrwała pejcz z łapy króla. Weston zaśmiał się. Patrzyłem na to, jak Adora osłania bezbronne ciało swojej ciężarnej przyjaciółki. Król podszedł do niej powoli i pochylił się tak, aby móc bez przeszkód spojrzeć jej w oczy.
- Pokazała się moja mała ludzka dziewczynka. Zephyrze, powinieneś lepiej pilnować swojej zabaweczki.
- Po pierwsze, Adora nie jest moją zabawką. Po drugie, w przeciwieństwie do ciebie, nie trzymam ukochanej istoty na smyczy.
Tłum gapiów zamarł. Oprócz Morbiusa nikt nie wiedział, co przydarzyło mi się przed laty. Mieszkańcy wioski zdawali sobie sprawę z tego, że zostałem sierotą jako młody chłopak, ale nikt nie wiedział, w jaki sposób zmarli moi rodzice. Nikt nie wiedział też jaka relacja łączyła mnie i króla. Mogłem odzywać się do niego bardziej lekceważąco niż inni. Nie powinienem tego robić, gdyż Weston był cholernie niebezpieczny, ale w tej chwili nic nie miało dla mnie znaczenia. Nic oprócz pomocy Wendy.
- Pozwólcie mu tutaj wejść - powiedział król do swoich strażników, którzy pozwolili mi przejść. Na szczęście znalazł się przy mnie Morbius, który skinął do mnie porozumiewawczo głową. Oddałem mu w opiekę swojego syna. Za nic nie mogłem pozwolić na to, aby Caspianowi stała się krzywda.
![](https://img.wattpad.com/cover/359063747-288-k518258.jpg)
CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...