48

558 39 2
                                    

Zephyr

- Co? Chyba nie mówisz poważnie. 

Leżąc na łóżku, skuty i bezbronny, patrzyłem w oczy króla Westona. Śmiał się zwycięsko, ale widać było, że nie kłamał. 

- Mówię poważnie. Jak najbardziej poważnie, mój drogi. Mam ci udowodnić, że jest to możliwe? 

- To nie jest możliwe. Żadna magia nie sprowadzi moich rodziców do życia. Nie wiem, dlaczego tak brutalnie mnie oszukujesz. Rozumiem, że lubisz, gdy masz nade mną kontrolę i się mną bawisz, ale ja nie jestem taki. Dlatego teraz mnie wypuścisz i pozwolisz, abym wrócił do domu. Ty odzyskasz Wendy i wszyscy będziemy szczęśliwi. 

Poderwałem się do wstania, jednak kajdany wciąż mocno mnie trzymały. Rzuciłem królowi pełne wściekłości spojrzenie. Mogłem domyślić się, że tak szybko nie zrezygnuje z możliwości rozmowy ze mną. Teraz, gdy król miał mnie związanego w łóżku, spełniało się jego najgorętsze marzenie. 

Nie znosiłem tego, że tak go do mnie ciągnęło. Nie rozumiałem, dlaczego to właśnie ze mnie chciał zrobić swojego niewolnika. Przecież w naszej krainie żyło wiele Arphisów. Zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Nie miałem w sobie nic wyjątkowego. Byłem sierotą bez perspektyw. Byłem samotny i bezradny. Moje życie nabrało sensu dopiero wtedy, gdy pojawiła się w nim Adora. Kochałem ją do szaleństwa i nic nie mogło mnie od niej odsunąć. Nawet ten skurwiel. 

Nagle król wystawił przed siebie obie dłonie. Patrzyłem na to, jak w mojej celi pojawia się magia. Widziałem różne kolory, które błyszczały drobinkami brokatu. Po chwili dotarło do mnie, że z kolorowych mgiełek zaczęły formować się dwa ciała. Im więcej szczegółów widziałem, tym bardziej mnie to przerażało. Tym bardziej, że domyślałem się, co miało się tu zaraz wydarzyć. 

- Nie. 

Przede mną pojawili się moi rodzice. Moja mama i mój tata. Wyglądali jak żywi. Jak w dniu, w którym zostali brutalnie zamordowani przez króla Westona. 

- Synku. 

Moja mama podeszła do mnie i mimo, że byłem skuty, przytuliła mnie. Król postanowił dać mi prezent i rozkuł moje kajdany. Na początku nie wiedziałem, co zrobić, będąc pewnym, że to jakaś ułuda, ale po chwili dotarło do mnie, że to działo się naprawdę. 

- Mama? Mama i tata? 

Mama odsunęła się ode mnie na odległość ramion. Wzięła w łapy moją głowę. Z jej niebieskich oczu płynęły łzy. Tata stanął za nią i położył dłoń na jej ramieniu. 

- To my, Zephyrze. Kochanie, wróciliśmy do ciebie. Żyjemy.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Dotknąłem policzka mamy i dotarło do mnie, że wszystko wydawało się być aż zbyt prawdziwe. Mama i tata naprawdę stali przede mną i płakali ze wzruszenia. 

Spojrzałem w oczy króla Westona. Władca Arphisów stał w kącie pokoju z rękoma skrzyżowanymi na muskularnej piersi. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, odchylił dumnie głowę do tyłu.

- To nie dzieje się naprawdę. To jakaś iluzja. Przecież jesteście martwi. Widziałem na własne oczy, jak umieracie. Nie możecie żyć. Po prostu nie możecie. 

Moja mama chwyciła moją głowę w obie łapy. Oparła swoje czoło o moje. Oddychałem urywanie, nie wierząc w to wszystko. Bałem się, że król robił sobie ze mnie żarty i to wszystko było zasługą magii. Przecież niemożliwym było, aby moi rodzice naprawdę tutaj byli. Oni nie żyli. Umarli na moich oczach, gdy miałem osiemnaście lat. 

- Syneczku, jesteśmy tutaj - powiedziała mama, ocierając łzy z moich kościstych policzków. - Kochamy cię. Proszę, podejmij decyzję zgodną z własnym sumieniem. My... 

UnderworldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz