23

1K 62 3
                                    

Adora

Urodziłam małego Arphisa. Syna o imieniu Caspian.

Po tym, jak przetrwałam początkowy szok, zaczęło dochodzić do mnie to, co się wydarzyło. Czułam adrenalinę, gdy Morbius wrócił do pokoju, aby wraz z Zephyrem zająć się moją kobiecością. Dopiero po tym poczułam się słaba i bezradna, ale przynajmniej miałam jego. Mojego małego synka.

Wpatrywałam się w małego Caspiana, który był przerażający. Śmiał się, łapał mnie na ślepo za włosy i widać było, że mnie kocha. Nieustannie chciał się do mnie przytulać, a ja mu na to pozwalałam. Początkowo obawiałam się, że chłopiec postanowi mnie zabić, skoro nie byłam Arphisem, ale on wydawał się być ode mnie wręcz uzależniony. Przytulał się do mnie i śmiał się nieustannie podczas, gdy po moich policzkach płynęły łzy.

Czy byłam szczęśliwa?

Na to pytanie nie byłam w stanie odpowiedzieć. Może w innych okolicznościach poczułabym szczęście, ale gdy patrzyłam na małą kupkę czarnego futra z machającymi rękami i nogami, nie mogłam czuć szczęścia. Wiedziałam, że Caspian wykształci swoją czaszkę i oczy w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin, ale obecnie wyglądał jak straszydło. Pewnie nie powinnam tak myśleć o swoim dziecku, ale było to silniejsze ode mnie.

Zephyr kręcił się przy mnie i upewniał się, że wszystko było w porządku. Był już późny wieczór, ale wiedziałam, że tej nocy nie zmrużę oka. Nie dałabym rady spać, podczas gdy tak wiele myśli krążyło po mojej głowie.

Caspian w końcu usnął. Czułam, jak łagodnie biło jego serduszko. Chłopiec wtulił się we mnie i mruknął z zadowoleniem.

- Mogę go zabrać, jeśli ci przeszkadza - powiedział Zephyr, ale ja nie patrząc na niego, pokręciłam przecząco głową.

- Może ze mną zostać. I tak nie zasnę.

Zephyr usiadł na brzegu łóżka. W tym czasie Morbius przyniósł do naszej sypialni łóżeczko dla Caspiana.

Tak wiele miało się zmienić. Wiedziałam, że gdy pewnego dnia zostanę matką, moje życie zmieni się nieodwracalnie. Niemal każda kobieta na świecie przechodziła jednak przez macierzyństwo, więc wiedziałam, że i ja dam radę. Nie mogłam jednak temu podołać, gdy nie miałam wokół siebie moich bliskich. Ludzi, których bardzo kochałam i za których oddałabym życie, ale którzy nie mieli pojęcia o tym, iż kiedykolwiek istniałam.

Zephyr poczuł, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Położył łapę na mojej głowie, a ja spojrzałam w jego różowe oczy.

- Boję się.

Te dwa słowa miały moc. Zephyr na pewno ją poczuł.

- Wiem, serduszko. Czuję to.

- Nie poradzę sobie z tym wszystkim, Zephyrze. To, że urodziłam i poczułam do ciebie coś więcej...

Byłam w takim szoku po porodzie, że niemal zapomniałam o tym, iż tuż po narodzinach dziecka narodziła się między nami nierozerwalna więź. Było to nagłe i niespodziewane, ale jakby na to nie patrzeć, już wcześniej wiedziałam, że narodzi się między nami coś tak niebezpiecznego.

Po tym, jak więź nas połączyła, cierpiałam za każdym razem, gdy Zephyr choćby wychodził z pokoju. Marzyłam o tym, aby jak najszybciej do mnie wrócił. Wiedziałam, że nic złego mu się nie stało, ani nie oddalił się ode mnie za bardzo, ale i tak czułam niepokój. To było dla mnie coś nowego i dziwnego. Nie podobała mi się ta więź i choć chciałam się jej poddać, to pewna część mnie nie chciała do tego dopuścić. Chodziło bowiem o to, że gdybym w pełni uległa mocy tej magii, stałabym się niewolnicą Zephyra.

UnderworldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz