Adora
- Mamo, kiedy tata wróci?
Wzruszyłam bezradnie ramionami, kręcąc głową.
- Nie wiem, kochanie. Naprawdę nie wiem.
Minęła noc. Minął ranek. Minęło popołudnie i nadszedł wieczór, a z nami dalej nie było Zephyra.
Siedziałam na schodach ganku, wpatrując się w trawę. Czułam się pusto w tym domu bez Zephyra. Miałam wrażenie, że znajdowałam się gdzieś, gdzie nie powinnam być. Caspian pomagał mi, jak umiał, ale jemu także było ciężko. Starałam się go pocieszać, jednak nie byłam w stanie opanować swoich emocji.
Caspian usiadł na schodku obok mnie. Objął mnie ręką w pasie. Zachowywał się jak mały mężczyzna. Sprawował nade mną opiekę, choć to ja powinnam opiekować się nim. Czułam się jak zła matka, ale nie byłam w stanie się uspokoić. W nocy miałam koszmary dotyczące tego, co mogło stać się z Zephyrem w pałacu króla. Potem już nie spałam, ale mroczne obrazy wciąż pojawiały się w mojej głowie, a ja nie mogłam się od nich uwolnić.
Rano naszła mnie ochota, aby rzucić wszystko i iść do pałacu króla Westona. Zamierzałam zostawić Caspiana u Wendy i Morbiusa, a sama chciałam iść do tego potwora, któremu wydawało się, że może wszystko.
Caspian jednak był mądrzejszy ode mnie. Mój synek powstrzymał mnie przed podróżą mówiąc, że tatuś sobie poradzi. Cieszyłam się, że nasze dziecko wierzyło w Zephyra, ale ja znałam życie lepiej od niego i wiedziałam, że mogło stać się coś naprawdę złego.
Nagle w oddali usłyszałam kroki. Podniosłam głowę i zobaczyłam Morbiusa. Nie był jednak sam. Na rękach niósł ciężarną Wendy, która lada chwila miała urodzić dziecko.
Wendy i Morbius jeszcze nas nie widzieli. Wpatrywali się w siebie. Czułam ciepło rozlewające się w środku mojego ciała. Pięknie było patrzeć na to, jak Wendy wreszcie spełnia swoje marzenie. Zasługiwała na to, aby mieć swojego Arphisa, który będzie ją kochał i traktował jak królową. Wendy była wyjątkową dziewczyną, a Morbius był dla niej idealnym partnerem. Miałam tylko nadzieję, że tak szybko się w sobie nie zakochają, gdyż ich rozstanie z pewnością miało boleć.
Kiedy Wendy w końcu mnie zobaczyła, wskazała na mnie palcem. Uśmiechnęła się szeroko, a ja, choć sama czułam ból, po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Gdy Morbius i Wendy się do nas zbliżyli, wstałam ze schodków. Caspian złapał mnie za rękę i mocno trzymał.
- Zephyr jeszcze nie wrócił? - spytał Morbius.
Pokręciłam głową, spuszczając wzrok, aby się nie rozpłakać.
- Cholera, Adoro. To za długo. Coś musiało się tam stać.
- Tak uważasz, Morbiusie?
Ten skinął lekko głową. Wszedł na ganek i posadził Wendy na krzesełku. Dziewczyna objęła dłońmi swój duży brzuch. Wprost promieniała. Jeszcze wczoraj była w krytycznym stanie, gdy król na oczach publiczności ją batożył, ale dziś była najszczęśliwsza, jaką ją kiedykolwiek widziałam.
- Adoro, tak mi przykro - powiedziała Wendy, wyciągając do mnie rękę. Zbliżyłam się do przyjaciółki i podałam jej swoją dłoń. - Morbius powiedział, że jeśli Zephyr jeszcze nie wrócił, może udać się do pałacu.
- Nie, nie rób tego - poprosiłam Arphisa, który stał przy Wendy jak jej najwierniejszy strażnik. - Nie idź tam sam. To nie jest bezpieczne.
- Król nic mi nie zrobi. Nie boję się go. To on powinien się mnie bać, jeśli zrobił coś Zephyrowi.

CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...