Adora
Zephyr, król i jego strażnicy zniknęli. Zostaliśmy tutaj sami. Zupełnie sami.
- Morbiusie, pomóż mi!
Mój przyjaciel, który był najlepszym przyjacielem mojego ukochanego, natychmiast do mnie podszedł. Wziął zmęczoną i ciężarną Wendy na ręce. Miałam wrażenie, że Morbius patrzył na Wendy inaczej niż chociażby na mnie. Czułam, że chodziło o coś, co mężczyzna poczuł do mojej przyjaciółki, ale przecież nie mógł jej pokochać od pierwszego wejrzenia. Choć nawet jeśli tak się stało, to w tej chwili nie było to najważniejsze.
- Mogę zabrać ją do siebie. Mój dom jest bliżej - stwierdził surowo Morbius, który podobnie jak ja, był wściekły na króla za to, co ten zrobił.
- Dobrze. Tak zróbmy.
Morbius skierował się w stronę swojego domu. Szedł tam z jęczącą Wendy w ramionach. Byłam w takim szoku, że początkowo nie mogłam się ruszyć. Dopiero po chwili poczułam, jak Caspian delikatnie szarpie mnie za rękę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam mojego synka, który wpatrywał się we mnie zapłakanymi oczami.
- Mamo, gdzie zabrali tatę?
Ukucnęłam przed synkiem. Objęłam dłońmi jego twarzyczkę. Sama również płakałam, ale zmusiłam się do tego, żeby się uśmiechnąć. Wcale nie było mi do śmiechu, jednak byłam pewna, że Zephyr chciałby, abym uspokoiła nasze dziecko.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. Twój tata i król mają sprawy, o których muszą porozmawiać. Jestem pewna, że po tym Zephyr do nas wróci.
- Mamo, boję się.
Patrzyłam w jego fioletowe ślepia. Musiałam przytulić chłopca. Nie mogłam znieść jego bólu. Było mi wstyd, że musiał patrzeć na to, co król robił mojej przyjaciółce. Nie miałam pojęcia, jak Wendy się po tym pozbiera. To, co zrobił jej władca Arphisów, było nie tylko upokarzające, ale także niehumanitarne. Wendy była w ciąży. Na razie wciąż nie przetrawiłam tej informacji, ale to, że miała w sobie dziecko znaczyło, że zasługiwała na specjalne traktowanie. Nikt nie powinien znęcać się nad ciężarną kobietą. Jeśli wcześniej myślałam, że istniała szansa na porozumienie z królem, tak po przedstawieniu, które nam zaprezentował, wiedziałam jedno. Należało go zniszczyć i nie można było się przy tym hamować.
Przytulałam Caspiana jeszcze przez chwilę. Nie mogłam jednak znieść dłużej tego, że Wendy była tak daleko. Dlatego wzięłam Caspiana za rękę i poszłam do domu Morbiusa.
Kiedy tylko weszliśmy do środka, ujrzałam moją przyjaciółkę leżącą na kanapie w salonie. Wcześniej nie odwiedziłam domu Morbiusa, ale wyglądał podobnie do naszego domku. Nawet rozmieszczenie pokoi było takie samo. Wystrój był jednak bardziej leśny. Wszędzie znajdowały się różne rośliny. Niektóre się poruszały i choć nie miały oczu, czułam na sobie ich uwagę. Mimo, że było to niekomfortowe, to wiedziałam jedno. Nic tutaj nie mogło mnie skrzywdzić.
Powoli podeszłam do Wendy. Morbius klęczał obok niej i robił jej okłady na głowę. Wendy leżała na plecach, ale wykrzywiała twarz w bólu. Jej pośladki i uda na pewno niemiłosiernie piekły po chłoście.
Wendy wyglądała tragicznie. Widziałam ją zaledwie wczoraj. Nie minęło wiele godzin, a ona już była w ciąży. W dodatku jej pan brutalnie potraktował ją na oczach innych Arphisów. Nie miałam pojęcia, co król Weston miał w głowie, ale nie było to nic normalnego.
- Synku, możesz pójść na górę?
Spojrzałam na Caspiana. Ten posłusznie skinął głową i bez słowa poszedł na górę. Miałam nadzieję, że Morbius nie będzie miał mi za złe tego, że tak rządziłam się w jego domu, ale oboje wiedzieliśmy, że sytuacja była wyjątkowa.
CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...