Adora
Wczoraj Wendy urodziła syna. Poród nie obył się bez krzyku i łez. Przez cały czas trzymałam przyjaciółkę za rękę. Morbius działał na swoją ukochaną magią, aby pomóc jej w porodzie. Wendy jednak wyzywała na czym świat stoi i mówiła, że nigdy więcej nie będzie chciała mieć dziecka. Rozumiałam, przez co przechodziła.
Wendy i Morbius nadali synowi imię Xander. Kiedy zobaczyłam, jak Morbius bierze go na ręce, byłam pewna, że będzie traktował to dziecko jak własnego syna.
Xander na początku nie miał czaszki, jak to bywa u dzieci Arphisów, ale wykształcił ją zaledwie po kilku godzinach od narodzin. Chłopiec miał czaszkę podobną do antylopy. Wendy była wniebowzięta, a ja zastanawiałam się nad tym, jak dziwnie to wszystko wyglądało.
Wendy i ja byłyśmy różne. To ona marzyła o świecie Arphisów, a ja nigdy nie wierzyłam w jej historie. Jej magiczna księga z historiami o tych stworzeniach wydawała mi się śmieszna i bezsensowna, ale kryła w sobie prawdę. To nauczyło mnie, aby wierzyć w magię. Wielu ludzi w nią nie wierzyło, ale magia istniała. Wystarczyło tylko zajrzeć w głąb siebie i pozwolić jej dojść do głosu. Wówczas wszystko było możliwe.
Wendy i Morbius cieszyli się życiem rodziców w swoim domku. Alice i Oliver, którzy dostali od króla jego córkę - Daisy - także byli szczęśliwymi rodzicami. Świetnie im się tutaj mieszkało. Arphisy z wioski z radością ich przyjęły. Życie było spokojne. Niemal zbyt spokojne.
Siedziałam na ławeczce przy fontannie. To tutaj zaczęła się moja historia. Nie tak dawno temu zostałam przyprowadzona tu przez Zephyra. Byłam wówczas przerażona i pewna, że śmierć czaiła się za rogiem. Szykowałam się na to, aby umrzeć ale wtedy dowiedziałam się, że śmierć w tej krainie nie była możliwa. Życie tutaj było dziwne, ale podobało mi się. Czułam się tu jak w domu. Wendy także. Nie mogło być lepiej. Nie dość, że miałam wspaniałego narzeczonego, to jeszcze miałam przy sobie moją najlepszą przyjaciółkę. Obie byłyśmy szczęśliwe. Życie naprawdę nie mogło być piękniejsze.
- Mamo, mam dla ciebie lody!
Z myśli wyrwał mnie głos mojego synka. Patrzyłam na to, jak Caspian biegnie do mnie z dwoma rożkami lodów. Jedne, pistacjowe, miał dla siebie. Mi z kolei przyniósł lody malinowe.
- Dziękuję, skarbie.
Przyjęłam od synka rożek z lodami. Caspian wspiął się na ławkę, aby usiąść obok mnie. Machał radośnie nóżkami, a ja patrzyłam na niego z całą miłością, jaką w sobie miałam.
Po chwili pojawił się przed nami cień. Uniosłam głowę i spojrzałam na mojego ukochanego.
- Widzę, że lody ci smakują, serduszko.
Zarumieniłam się. Zakaszlałam, aby ukryć śmiech. Nie chciałam zdeprawować własnego syna, ale może to była moja wina, że miałam takie brudne skojarzenia.
- Faktycznie, są pyszne.
- Cieszy mnie to, skarbie. Lubisz lody. Wiem to.
Pacnęłam Zephyra w nogę. Zaśmiał się, po czym usiadł na ziemi. Zajął miejsce między moimi nogami tak, aby móc wpatrywać się w to, co działo się na głównym placu.
- Wiesz, mógłbyś usiąść na ławce jak człowiek.
Po chwili zdałam sobie sprawę, jaką głupotę palnęłam.
- Adoro, nie jestem człowiekiem.
- Racja. Przepraszam.
- Ależ nie masz za co mnie przepraszać, aniołku - wyjaśnił, obejmując łapą moją łydkę i wtulając się głową w moją nogę. Zrobiło mi się gorąco. Nic nie mogłam poradzić na to, że Zephyr tak właśnie na mnie działał. - To zrozumiałe, że jeszcze nie do końca przestawiłaś się na życie w tym świecie.

CZYTASZ
Underworld
خيال (فانتازيا)Przyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...