18

1.5K 82 11
                                    

Zephyr

Adora leżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Była już trzecia w nocy, a ona dalej nie spała. Mimo, że próbowałem niepostrzeżenie działać na nią magią, ona protestowała.

Wiedziałem, co ją tak męczyło. Nie chodziło tylko o ciążę, ale także o to, że martwiła się więzią, jaka miała się między nami stworzyć. Jeśli chodzi o mnie, ja już kochałem tą dziewczynę. Byłbym gotów dla niej zginąć. Jeśli poprosiłaby mnie o to, abym podpalił się na jej oczach, zrobiłbym to z radością. Jednak jako, że Arphisy nie były śmiertelne, nie doprowadziłoby to do mojej śmierci.

Adora przekręciła się na drugi bok, leżąc zwrócona do mnie. Położyła rękę na mojej piersi i zaczęła głaskać mnie po futrze. Jej oczy były zaszklone, ale tym razem nie chodziło o to, że Adora chciała się rozpłakać. Była po prostu zmęczona, ale jej ciało nie chciało zezwolić jej na odpoczynek.

Cóż za okrutne, zdradzieckie i ludzkie ciało.

- Będzie więc Caspian.

Moje serce zabiło szybciej, gdy usłyszałem z jej ust te słowa.

- Adoro...

- Chcę nazwać syna Caspian.

- Jesteś tego pewna?

- Tak - potwierdziła, kiwając twierdząco głową. - Będę dla niego dobrą mamą.

Zagarnąłem Adorę w uścisk. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem ramionami tak mocno, że dziewczyna pewnie się dusiła. Zamiast jednak wyrywać mi się z objęć, ona odwzajemniła uścisk. Przytuliła mnie tak mocno, jak ja tuliłem ją. W dodatku wsunęła nogę między moje uda.

- Dużo myślałam - powiedziała, wodząc palcami po mojej piersi. - Nie ma sensu dłużej się stawiać. Na pewno jeszcze wiele razy będę miała chwile zwątpienia, ale mam nadzieję, że mi pomożesz. Nigdy nie byłam zdana tylko na siebie. Starałam się być dzielna i chciałam, aby rodzice byli ze mnie dumni, ale zawsze miałam ich. Wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Teraz jednak nie mam nikogo.

- Masz mnie - odpowiedziałem, kładąc łapę na jej dłoni, którą położyła mi na sercu. - Adoro, nie masz pojęcia, jak wiele znaczą dla mnie twoje słowa.

- Staram się - wyznała, choć jej głos był zmęczony i słaby - Nie wiem, jak się w tobie zakocham, skoro jesteś Arphisem, ale może łącząca nas więź faktycznie nam pomoże. Może uda mi się oddać ci serce. Proszę cię tylko o to, abyś się nim zaopiekował. Nie zniosę tego, jeśli je rozdepczesz i skażesz mnie na samotne życie w bólu.

- Nigdy bym tego nie zrobił - wyjaśniłem, kładąc wolną łapę na tyle jej głowy. Wysunąłem język i polizałem ją po czole, w ten sposób ją całując. - Adoro, nigdy nie wybaczę sobie tego, co ci zrobiłem. Jest mi ogromnie przykro z powodu tego, że cię porwałem i zgwałciłem. To brzmi tak okrutnie. Nie chcę być uważany za gwałciciela, ale nim jestem. Kurwa, to tak boli.

Adora objęła mnie mocniej. W pewnej chwili zsunęła rękę na mój pośladek i lekko go ścisnęła. Odsunąłem się od dziewczyny, patrząc na nią pytająco.

- Chciałam go dotknąć od chwili, w której cię poznałam.

Wybuchnąłem śmiechem. Śmiałem się tak bardzo, że łzy poleciały mi z oczu.

Adora nagle przewróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem. Poddałem jej się niczym posłuszny niewolnik. Pozwoliłem, aby siedziała mi na brzuchu i napawałem się jej pięknem.

Gdy byłem małym chłopcem, nie sądziłem, że zakocham się w człowieku. Ludzie fascynowali mnie od małego, ale nigdy bym nie przypuszczał, że pewnego dnia oddam serce ludzkiej kobiecie.

UnderworldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz