37

736 51 4
                                    

Zephyr

- Nie wierzę w to, co robisz. Jak możesz być takim potworem? 

Zadałem to pytanie królowi Westonowi, gdy Adora opuściła salę. Po tym, jak poszła porozmawiać ze swoją ziemską przyjaciółką, poczułem wściekłość. Wiedziałem, że gdy Adory nie będzie przy mnie, nie stanie jej się krzywda. Gdyby tylko Weston spróbował coś jej zrobić, zamordowałbym go i nie wahałbym się absolutnie przed niczym. Król miał świadomość tego, jaka była między nami więź. 

Chwilę temu strażnicy zabrali z sali także Caspiana. Miał znajdować się on jednak w ogrodzie, który widziałem z okna pałacowej jadalni. Nie stresowałem się. Wiedziałem, że Caspian był bezpieczny. Bawił się ze smokami i mimo, że widziałem w jego oczach niepewność, to chłopiec postanowił ulec chwili i pozwolić smokom ganiać się po ogrodzie króla. 

W sali zostaliśmy ja, król Weston oraz jego trzej ludzcy niewolnicy. Finley, Oliver i Alice. 

Finley znowu usiadł na kolanach swojego pana. Siedział jednak na nim okrakiem, zarzucając mu ręce na szyję. Finley drżał, gdy jego pan głaskał go po głowie. Na plecach chłopca zobaczyłem blizny po uderzeniach pejczem lub biczem. Jeśli to Weston był tym, który zrobił mu te blizny, już dla mnie nie żył.

Z kolei Alice i Oliver pieścili się pod stołem. Ich pan dał im zadanie, aby się ze sobą zabawiali. Spod stołu słyszałem więc ciche jęki dziewczyny, gdy przyciskała głowę Olivera do swojej kobiecości. Fakt, że robili to przy mnie, jasno wskazywał na to, że król nie miał za grosz szacunku do swoich niewolników. Traktował Alice i Olivera jak zabawki do seksu, a Finley był jego ukochanym chłopcem do przytulania. Czymś na wzór maskotki. 

Król napił się wina i odstawił pusty kieliszek na stół. Polizał Finleya po policzku, a chłopiec wcisnął paznokcie w szyję swojego właściciela. Po chwili wyszeptał jednak ciche "Przepraszam, panie", na co król zaśmiał się radośnie. 

- Ja jestem potworem, Zephyrze? Naprawdę tak uważasz?

Król się ze mną bawił. Nigdy nie zapomniał o tym, jak się czuł, gdy byłem jego niewolnikiem. 

- Tak. Uważam, że jesteś potworem, wasza wysokość. Po co ci Wendy? Dlaczego porwałeś akurat najlepszą przyjaciółkę Adory? 

- Jak myślisz, Zephyrze? Dlaczego to zrobiłem?

Król oparł podbródek czaszki na czubku głowy Finleya. Przechylił głowę lekko na bok i zmrużył żółte ślepia. 

- Szczerze? Nie mam, kurwa, pojęcia. 

Nagle Weston zaczął się śmiać. Śmiał się tak bardzo, że z jego oczu popłynęły łzy. Patrzyłem na mężczyznę jak na faceta niespełna rozumu. On jednak widocznie świetnie się bawił. 

- Och, Zephyrze. Jakże ja tęskniłem za twoją niewyparzoną gębą i faktem, że mogłem cię karać za każde przewinienie! Pamiętasz, jak pieprzyłem cię w tyłek? To była wspaniała chwila, prawda? 

Pokręciłem przecząco głową. Jeśli myślał, że takimi słowami mnie sprowokuje, to się grubo mylił. 

- Do brzegu. O co ci chodzi? Po co ci Wendy?

- Finleyu, Oliverze, Alice. Wyjdźcie stąd. Idźcie do salonu zimowego i nie wychodźcie stamtąd, dopóki do was nie przyjdę. Możecie się ze sobą zabawiać. Daję wam na to pozwolenie. 

Alice oraz Oliver wyszli spod stołu niemal jak poparzeni. Podbiegli do drzwi, podczas gdy Finley podążał za ludzkimi przyjaciółmi jak na skazanie. Miał spuszczoną głowę i szedł powoli. Było mi szkoda tego dzieciaka. Wszystkich niewolników króla było mi po prostu szkoda. Kiedyś byłem na ich miejscu i wiedziałem, co przeżywali. Jeśli król robił im to samo, co robił mnie, to nie dziwiłem się, że byli tak zmarnowani życiem. Wiedziałem, że im pomogę. Tyle tylko, że na razie nie miałem pojęcia, jak to zrobię. 

UnderworldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz