Zephyr
- Nie przejmuj się nim. Dzieci Arphisów są ciekawskie, ale niegroźne. Dennis nie miał nic złego na myśli.
Adora siedziała na ławeczce przy fontannie. Kucałem przed nią, trzymając dłonie na jej udach. Obok dziewczyny siedział Morbius, który wczuł się w rolę jej ochroniarza i odganiał wszystkie dzieci, które chciały podejść do mojej kobiety.
- Nie pożyję tu długo - wyszeptała cichutko Adora, kiwając się w przód i w tył. - Prędzej czy później mnie zjecie. Gdy urodzę dziecko, nie będę ci potrzebna i wtedy na pewno...
- Adoro, popatrz mi w oczy. Wiem, że się mną brzydzisz, ale spójrz na mnie, serce.
Dziewczyna wykonała moje polecenie. Spojrzała na mnie ze strachem w niebieskich oczach. Po jej policzkach płynęły łzy, a jej dolna warga drżała. Adora z całych sił starała się być silna, ale nie umiała przestać płakać. Zwykle nie lubiłem, gdy żywe stworzenia się nad sobą w ten sposób litowały, ale Adora miała prawo płakać. Po tym, co jej zrobiłem, i tak dziwiłem się, że nie próbowała zamordować mnie przy każdej nadarzającej się okazji. Była dziwnie wyrozumiała, ale nie zamierzałem na to narzekać.
- Nikt cię tu nie skrzywdzi. Ile razy mam ci to mówić, abyś uwierzyła w moje słowa?
- Ten chłopiec powiedział, że...
- Dzieci nie wiedzą, o czym mówią. Dennis nigdy by cię nie zjadł, aniołku. Prędzej założyłby ci koronę i zrobił ci popołudniową herbatkę. Dennis uwielbia historie o ludziach, więc nic w tym dziwnego, że go zainteresowałaś.
Dziewczyna chyba nie podzielała mojego zdania. Pokręciła bowiem przecząco głową i spuściła wzrok.
- Dobrze, chodźmy dalej. Im szybciej obejdziemy wioskę, tym szybciej wrócimy do domku. Pewnie tego właśnie chcesz, serduszko.
- Chcę tylko wrócić do domu. O niczym więcej nie marzę.
- Adoro, ale...
- Tak, wiem - powiedziała ostro, wstając z ławki. - To nie jest możliwe. Nigdy nie wrócę do domu i nigdy nie umrę. Będę rodziła ci dzieci jak maszynka, a gdy będziesz miał mnie dość...
- Pewnego dnia wezmę cię za żonę.
Adora zbladła. Musiałem wstać, gdyż byłem pewien, że dziewczyna za moment spadnie. Objąłem ją ostrożnie w biodrach. Wcale nie miałem na myśli dotyku w kontekście seksualnym. Chciałem tylko być dla niej podporą, aby jej pomóc w razie, gdyby mnie potrzebowała.
- Co? O czym ty mówisz?
- Tak będzie, Adoro - powiedziałem najspokojniej, jak umiałem. - Nie powiem ci jeszcze, kiedy to się wydarzy, ale masz moje słowo, że zgodzisz się zostać moją żoną, gdy padnę przed tobą na kolana i cię o to poproszę. Nie chodzi o to, że mam duże ego, bo tego na pewno nie posiadam. Po prostu wiem, że się do siebie zbliżymy i nie będziemy mogli bez siebie żyć. Na razie ze mną walczysz i mnie nie tolerujesz, ale pewnego dnia poczujesz do mnie coś niepowtarzalnego. Coś pięknego i zjawiskowego. Do tego czasu będę wiernie ci służył i każdego dnia będę uświadamiał cię w tym, jak wiele dla mnie znaczysz. I nigdy cię nie zjem. Chyba, że pożrę twoją cipkę, ale do tego dojdziemy na spokojnie.
Jej policzki momentalnie się zarumieniły. Dziewczyna zakrztusiła się własną śliną. Morbius musiał poklepać ją po plecach. Mój przyjaciel zaśmiał się cicho.
Przez to, że podglądałem Adorę przez kilka miesięcy, zanim ją porwałem, wiedziałem o niej co nieco. Miałem pojęcie o tym, że lubiła swoje ciało i nie stroniła od zadowalania siebie. Często przypatrywałem się jej, gdy leżała w łóżku, a jej palce zsuwały się do jej cipki. Moja wybranka odchylała wtedy głowę do tyłu i cichutko jęczała. Gdy przez jej ciało przechodził orgazm, był to najpiękniejszy widok na świecie. Mógłbym oglądać go godzinami.
CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...