Król Weston
Zszedłem do podziemi pałacu. Gwizdałem pod nosem, nie mogąc się doczekać tego, co dziś wieczorem mnie czeka.
Gdy zobaczyłem w wiosce Zephyra, moja uczucia do niego ożyły. Nie chodziło o to, że go kochałem. Kurwa, z pewnością nie czułem do niego miłości. Po prostu Zephyr był moim ulubionym niewolnikiem. Złamałem go doszczętnie. Wsłuchiwałem się w jego płacz, gdy błagał mnie, abym nie rżnął go w tyłek. Był taki uległy i zniszczony. Mimo wszystko, istniał pewien powód, dla którego musiałem wypuścić go na wolność po tym wspaniałym tygodniu wrażeń.
Adora, samica Zephyra, była doprawdy urocza. Prezentowałaby się wspaniale z obrożą na szyi i kajdanami na rękach i nogach. Mimo, że chciałem ją mieć w swoim haremie, to nie mogłem jej tak zranić. Nie chodziło o to, że miałem do niej jakiekolwiek pozytywne uczucia. Miałem ją w dupie. Po prostu należała do Zephyra, a zgodnie z prawem Arphisów, król nie mógł odebrać swojemu poddanemu ludzkiej kobiety, jeśli ten ją zaciążył.
Nie wiedząc, co zrobię z Adorą i Zephyrem, na razie postanowiłem się nimi nie przejmować. Zszedłem więc do podziemi i pozwoliłem, aby dwóch strażników otworzyło dla mnie dobrze zabezpieczone drzwi.
Szedłem długim korytarzem, przesuwając zakończonymi szponami palcami po kratach mijanych cel. Wciąż wiele cel stało pustych, ale miałem swoją gromadkę ludzkich niewolników, których darzyłem szczególnym uczuciem.
Najpierw zajrzałem do Alice. Mojej ukochanej niewolnicy, którą porwałem pół roku temu. Alice miała osiemnaście lat, więc była młodziutka. Miała różowe włosy i gdy żyła w ludzkim świecie, mocno się malowała. Ja jednak jej na to nie pozwalałem. Podobała mi się jej niewinność i waleczność, którą wykazywała na początku niewoli. Potem jednak ją złamałem.
Gdy wszedłem do celi dziewczyny, dostrzegłem Alice siedzącą na podłodze w kącie. Przyciskała nogi do piersi i obejmowała je rękoma. Była naga, gdyż żaden z moich niewolników nie miał pozwolenia na to, aby chodzić w ubraniach. Alice miała na sobie tylko czarną obrożę, dzięki której ją kontrolowałem.
Nie chodziło o to, że zmuszałem jej ciało do tego, żeby rozkładało przede mną nogi. Ta zaklęta obroża służyła po prostu temu, aby Alice ode mnie nie uciekła. Gdyby bez mojej zgody opuściła teren pałacu, obroża wysłałaby w jej ciało taką magię, która sprawiłaby, że dziewczyna umarłaby na miejscu.
Podszedłem powoli do skulonej Alice i ukucnąłem przed nią. Położyłem dłoń na jej głowie, a dziewczyna drgnęła niespokojnie.
- Dalej się mnie boisz, kruszynko?
Alice podniosła na mnie wzrok wiedząc, że jeśli będzie się chować, czeka ją kara.
Spojrzałem w jej brązowe oczy i zobaczyłem w nich łzy.
- Tak, panie. Boję się ciebie.
Zaśmiałem się, po czym wyciągnąłem język i oblizałem nim policzek dziewczyny.
- Wiesz, że niebawem cię zapłodnię, prawda?
Alice skinęła głową. Jej wargi drżały. Była taka przerażona, a ja się tym cholernie cieszyłem.
- Zrobię ci śliczne dziecko, kruszynko. Będziesz wspaniałą mamusią. Wiesz, naszła mnie ochota, aby dziś się z wami zabawić.
Mówiąc to, wyczarowałem smycz, którą przypiąłem do obroży znajdującej się na szyi niewolnicy. Alice, zgodnie z treningiem, który przeszła, posłusznie przede mną uklękła. Schowała dłonie za plecami i wyprostowała plecy tak, abym miał przed oczami jej jędrne cycki, które tak lubiłem ściskać.
CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...