3

92 6 0
                                    

Znów nie zasłoniłam rolet, ale tym razem to nie promienie słoneczne mnie obudziły, tylko trzask drzwi. Ktoś nie miał ochoty na życie. Nigdy nie lubiłam wstawać rano, miałam z tym problemy jeszcze w szkole – codziennie spóźniałam się na pierwszą lekcję. Na spotkania ze znajomymi też zawsze byłam tą która, miała czas. Wolałam pospać dłużej, niż wstawać i nic nie robić. Taka właśnie była Mia Devis.

Wstałam niechętnie z łóżka i sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Kurwa, jak zwykle rozładowany. Podłączyłam go do ładowarki i wyszłam z pokoju. Na kanapie siedziała Octavia i Rayden.

Coś czuje że zapowiada się drama.

– Cześć – powiedziałam, a mój ukochany braciszek spojrzał na mnie.

Ewidentnie nie miał dobrego humoru. Tak jak ja, bo ktoś postanowił trzaskać drzwiami o... nie wiem nawet, która godzina.

W jego oczach widziałam złość, szczerze się tym nie przejęłam.

– Dłużej się nie dało spać? – zapytał.

Wdech, wydech.

– Dałoby się, gdyby jakiś idiota nie zaczął trzaskać drzwiami. – odparłam, siadając na kanapie.

– Tym idiotą byłem ja.

– Wiem.

Spojrzałam na jego ironiczny uśmiech, na co uniosłam brwi i wystawiłam mu język oraz środkowy palec. Pajac.

– To może ja was zostawię samych. – zaśmiała się cicho.

Dziewczyna rzeczywiście wstała z kanapy i wyszła z mieszkania.

Nigdy z bratem nie kłóciliśmy się tak, żebyśmy byli na siebie obrażeni dłużej niż dzień. Zawsze te kłótnie kończyły się tym, że po paru godzinach rozmawialiśmy już normalnie. Ale teraz się zmieniliśmy – ja się zmieniłam, on się zmienił, więc nasze kłótnie i cięty język również.

– Co tu robisz? Która godzina w ogóle? – zapytałam.

– jedenasta. - odpowiedział obojętnie. – i przyszedłem tutaj pogadać.

Kto by się spodziewał?

– O Maxie?

– Tak – westchnął i wyglądał jakby był już spokojny i opanowany.

Martwił się i wcale mu się nie dziwiłam. Jednak wolałbym aby nie wpierdalał się w moje życie. Ja tego nie tobie i oczekuje żeby on tez tego nie robił.

– Słuchaj, Rayden, nic się nie stało. – zaczęłam, chcąc jednym moim monologiem, wyjaśnić wszystko. – Pojechaliśmy do jego klubu, tam poznałam taką dziewczynę, pogadałam z nią, wróciliśmy do kamienicy po dokumenty i do jego brata. Koniec.

Powiedziałam wszystko tak, jak było. Nic się nie stało, nie zabił mnie, nie jest aż taki zły, jak się wszystkim wydaje. I nie wiem dlaczego się tłumaczyłam, to jego przyjaciel powinnwien wiedzieć jaki jest.

– I nic ci nie zrobił?

– Jak widać, to nie. – odpowiedziałam, czując jak ciśnienie mi rośnie. — Za kogo ty go masz? Za jakiegoś mordercę? Jakby nim był, to już dawno byście gryźli piach.

Shadows of Los Angeles  (TOM I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz