56

24 0 0
                                    

MAX

Równo dwadzieścia minut później wyjechaliśmy w stronę domu, w którym, według informacji, miała przebywać Lora.

Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie czułem się tak zestresowany, jak teraz. Cała ta sytuacja, wszystkie niewiadome i niepewność związana z tym, co zastaniemy na miejscu, coraz bardziej mnie przytłaczały. Z jednej strony miałem nadzieję, że w środku rzeczywiście znajdziemy siostrę mojej dziewczyny, ale z drugiej, jakiś wewnętrzny głos ciągle podpowiadał mi, że może jej tam wcale nie być.

- Plan się nie zmienia - zaczął mój ojciec, przerywając moje myśli. - Kiedy Xavier zatrzyma samochód, bierzemy broń i wychodzimy, kierując się na wschód. To jedyna bezpieczna trasa, więc nie ma miejsca na błędy - dodał, patrząc na nas wszystkich, jakby chciał podkreślić, jak ważne jest zachowanie spokoju i dyscypliny.

Każdy z nas słuchał go uważnie. Nie było miejsca na żadne żarty czy odpuszczanie sobie, bo stawka była zbyt wysoka. Mia, która siedziała obok mnie, sprawiała wrażenie, jakby trzymała nerwy na wodzy, ale widziałem po niej, że była zestresowana. Mimo to starała się zachowywać spokój.

Chwyciłem jej dłoń, a nasze palce automatycznie się splotły. Jej skóra była lekko chłodna, ale wiedziałem, że to przez stres, a nie zimno. Przecież jest lato.

- Wszystko gra? - zapytałem cicho, szturchając ją delikatnie ramieniem, próbując rozluźnić nieco atmosferę.

Dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem na ustach, skinęła głową, ale nie odezwała się ani słowem. Oparła policzek o mój biceps i przymknęła oczy, jakby choć na chwilę chciała uciec myślami od tego, co nas czekało.

W tym dopasowanym czarnym kombinezonie, na który miała założoną kamizelkę kuloodporną, wyglądała pięknie. Z jednej strony wiedziałem, że teraz nie pora na takie myśli, ale nie mogłem przestać myśleć o tym, jak chciałbym zdjąć z niej te wszystkie warstwy ochronne i wziąć ją, gdziekolwiek był mógł.

- Max.

Obróciłem głowę, słysząc swoje imię. Wszyscy na mnie patrzyli – niektórzy z uśmiechem, inni pytająco, a jeszcze inni z kamiennymi, niewzruszonymi twarzami, jakby to, co przed nami, było dla nich zwykłą rutyną.

- Hm? - mruknąłem, wyrywając się z zamyślenia.

Mój ojciec parsknął śmiechem, kręcąc głową z rozbawieniem. Był przyzwyczajony do takich sytuacji i chyba bawiło go, że akurat teraz odpłynąłem myślami.

- Pytaliśmy, czy dziewczyny zostają - powtórzył John, widząc, że nie usłyszałem poprzedniego pytania.

Z westchnieniem oparłem plecy o zimną, metalową ścianę wnętrza samochodu, próbując zebrać myśli.

- Kurwa, sam nie wiem - mruknąłem, przeciągając się lekko. - Ta kamizelka waży trzy kilo. Nie wiem, czy one dadzą sobie radę.

- nie jesteśmy aż tak słabe, no nie Mia? - Zagadała Julia w stronę Mii.

Dziewczyna podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko, po czym odpowiedziała:

- damy sobie radę.

Piter skinął głową, po czym potarł czoło, jakby intensywnie nad czymś myślał. Zawsze był typem człowieka, który musiał wszystko przeanalizować.

Shadows of Los Angeles  (TOM I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz