53

33 1 0
                                    

- No szybciej, skarbie - ponaglał mnie Max, wyraźnie zniecierpliwiony.

Zamknęłam drzwi mieszkania i ruszyłam w jego stronę, widząc, jak niecierpliwie opiera się o samochód, co chwilę zerkając na telefon. Ewidentnie spieszyło mu się, a ja jeszcze ledwo trzymałam się na nogach po zbyt krótkiej drzemce.

- Ledwo co wstałam, a ty już mnie wyciągasz na zakupy - jęknęłam, podchodząc do auta i otwierając drzwi pasażera.

Po rozmowie z ciocią Hunter postanowiłam uciąć sobie godzinną drzemkę. Tylko godzinę, bo Max nagle stwierdził, że musimy jechać do sklepu po jedzenie na cały wyjazd.

Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i niemal natychmiast oparłam głowę o szybę, starając się znowu zamknąć oczy.

- Przepraszam, że cię obudziłem, ale chciałem, żebyś pojechała ze mną - powiedział cicho, kładąc dłoń na moim udzie, gdy wyjeżdżał na główną drogę.

- W porządku, i tak muszę kupić sobie parę rzeczy - odpowiedziałam, choć wcale nie byłam zachwycona.

Piętnaście minut wcześniej Max dosłownie wyciągnął mnie z łóżka, mówiąc, żebym się szybko ubrała. Nie wiedziałam, o co chodzi, więc zrobiłam, co kazał. W pierwszej chwili myślałam, że wydarzyło się coś z Emily albo że Declan, ale okazało się, że to tylko zakupy. Obudził mnie tylko dlatego, że nie chciał jechać sam.

Na drodze przed nami dostrzegłam czerwonego mustanga. Rozpoznałam go po kolorze i kierowcy w tym samym kolorze co pojazd. Harry siedział za kierownicą, a na miejscu pasażera jakaś dziewczyna, choć przez to, że jechaliśmy prawie dziewięćdziesiąt na godzinę, nie mogłam dokładnie zobaczyć, kto to był.

- To nie był Harry? - zapytałam, wskazując kciukiem na samochód, który napewno był już daleko za nami.

- Nie wiem, możliwe - odpowiedział obojętnie, wzruszając ramionami.

Coś mi w tym nie pasowało. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Harry nie mógł pojechać na zakupy, skoro i tak jechał do miasta. A co mi to szkodzi, zapytam.

- Dlaczego on nie mógł tego załatwić? - spytałam podejrzliwie, nie spuszczając wzroku Maxa.

- Ja chciałem jechać, a Harry pojechał po coś z Chloe - odparł, zerkając na mnie kątem oka.

Zmrużyłam oczy, czując, że coś jest nie tak.

- Kłamiesz - powiedziałam bez cienia wątpliwości, odwracając głowę z powrotem w stronę szyby.

Nie znosiłam, gdy kłamał. Zawsze potrafiłam to wyczuć z daleka, a on doskonale o tym wiedział. Było to jak gra, w której nigdy nie chciał przegrać, ale ja zawsze znałam prawdę.

Max milczał przez dłuższą chwilę. Poczułam, jak jego dłoń, wcześniej spoczywająca na moim udzie, powoli zsuwa się na kierownicę. Oczywiście, że kłamał. Znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że zakupy były ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę w wolnym czasie. Max i sklepy? Te dwie rzeczy nigdy do siebie nie pasowały. Zawsze unikał takich wyjść jak ognia, nawet jeśli chodziło o najdrobniejsze rzeczy.

- Naprawdę chciałeś iść na zakupy? - zapytałam, patrząc na niego z wyraźnym powątpiewaniem w głosie.

Westchnął ciężko, jakby został złapany na gorącym uczynku.

- No dobra, nie przepadam za sklepami - przyznał w końcu, zaciskając dłonie na kierownicy. - Ale po prostu nie mogłem już wytrzymać tego, jak dziewczyny co chwilę wpadały do pokoju, żeby powiedzieć ci coś kompletnie nieistotnego i głupiego.

Shadows of Los Angeles  (TOM I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz