Wyszłam z lotniska i odrazu skierowaliśmy się w stronę taksówek. Max miał plan wynająć samochód na te spędzone dni w Chicago i tak zrobił. Wynajął i popołudniem będzie musiał go odebrać.
Lot był koszmarny.
Lecieliśmy samolotem Maxa i wszystko było w porządku, dopóki nie wystartowaliśmy. Jestem pewna, że pilot nie umiał latać i słuchał jakiegoś tutorialu. Rzucało mnie na wszystkie strony, dlatego było mi nie dobrze.
– Mam nadzieje że jak będziemy wracać to dostaniemy innego pilota – powiedziała Emily, próbując pchać ciężką walizkę.
Nie tylko ja miałam koszmarny lot. Emily także, dostała okresu i marudziła na ból brzucha. Tabletki nie chciała, bo jak ona to powiedziała: „Nie jest pizdą i wytrzyma ten ból".
Ostatecznie gdy tylko wyszliśmy z samolotu zażyła tabletki przeciwbólowe, tłumacząc się że nie tylko brzuch ją boli a jeszcze głowa, a nie ma zamiaru odrazu pójść spać.
Lora rozglądała się po każdym budynku, który był w okol niej. Stresowała się i wcale się jej nie dziwiłam.
– Wszystko w porządku? – zapytałam, idąc na równi z nią.
– Tak – odpowiedziała odrazu, kiwając głową. – Ale... trochę się stresuje.
Widać.
– nie ma czym, nasza rodzina jest super – uśmiechnęłam się. – poza takim małym kuzynem, który płacze cały czas. Teraz ma rok i może mu się odmieniło.
Siostra się zaśmiała a ja jej zawtórowałam.
Po półgodzinnej jeździe, wyszliśmy z taksówki, która podwiozła nas aż pod dom. Wyglądał tak jak zawsze i cieszę się że znów tu jestem.
Stałam obok Maxa, który wyciągał razem z taksówkarzem nasze walizki. Aż w końcu drzwi do domu się otworzyły a przez nie wypadła moja ulubiona kuzynka.
– Mia! – krzyknęła otwierając ramiona aby mnie przytulić.
Niestety chyba mnie pomyliła bo podbiegła do Lory i uściskała ją, myśląc że to ja.
– Nie jestem Mia – usłyszałam głos mojej siostry.
– O boże, przepraszam, wyglądacie podobnie... przepraszam.
Gdy tylko Casie odsunęła się od Lory, ze zmieszaną miną, podbiegłam do niej aby następnie zamknąć ją w cholernie mocnym uścisku.
– W końcu jesteście – wyszeptała w moje włosy.
Casie jest z mojego rocznika i gdy tylko dowiedziała się że przeprowadzam się do Chicago, chciała się ze mną spotkać. Co prawda najlepszymi kuzynkami jesteśmy od czterech lat bo przez resztę, nienawidziłyśmy się. Jednak szczera rozmowa, wyjaśnienie paru krzywych spojrzeń, złośliwych komentarzy oraz żartów, które miały być śmieszne ale dla drugiej osoby, były przykre, bardzo dużo zmieniły. No cóż... ale teraz jesteśmy najlepszym duetem w rodzinie, a nasza rodzina jest naprawdę spora.
Kiedyś miałam zrobić do szkoły drzewo genealogiczne na kartce A3. Nigdy nie zapomnę miny nauczycielki gdy przyniosłam jej to zadanie na kartce A2. Mało tego. Musiałam jeszcze opowiedzieć dwa zdania o każdym członku rodziny. Ostatecznie zadowolona szóstką wychodziłam z klasy, w której opowiadałam o mojej rodzinie przez czterdzieści minut.
Podsumowując: Tak, moja rodzina jest ogromna.
Odsunęłam się od brunetki, która miała piegi na nosie, śliczny uśmiech oraz ciemne oczy, których szczerze jej zazdrościłam. Figurę modelki, co idealnie do niej pasowało bo była modelką.
CZYTASZ
Shadows of Los Angeles (TOM I & II)
RomantizmMia Devis wraz ze swoim bratem, po tragicznym wypadku rodziców, przeprowadzają się do Chicago, by zamieszkać u cioci Hunter i rozpocząć nowe życie. Rayden, po roku przerwy w nauce, wyjeżdża na studia do Los Angeles. Po ukończeniu szkoły, jego siostr...