CZĘŚĆ I - Rozdział I

24 3 0
                                    

– Łukasz, rusz się wreszcie! Jak długo tata ma na ciebie czekać?

Krzyk mamy niósł się po całym domu, wpadał do mojego pokoju i boleśnie ranił uszy. Nienawidziłem gdy tak się wydzierała. Jej głos wchodził wtedy w takie dziwne, wysokie rejestry i zmieniał się w skrzek, który brzmiał bardzo nieprzyjemnie. Niestety, ostatnio zbyt często używała tego tonu, głównie w związku ze mną. W tamtej chwili również.

Doskonale pamiętam ten dzień (i wszystko, co wydarzyło się w ciągu kilku kolejnych), mimo że miałem wtedy dopiero czternaście lat i tyle innych rzeczy z dzieciństwa zdążyłem już zapomnieć. To był piątek, początek lipca, krótko po moich urodzinach. Początek wakacji. Niedawno skończyłem szóstą klasę, a od września miałem pójść do siódmej, ale na razie czekały mnie dwa miesiące zabawy, jeżdżenia na rowerze, grania w gry i pływania w znajdującym się za miastem stawie. Właśnie zerwałem z Olą, moją aktualną dziewczyną (ale tylko na dwa miesiące!), która i tak w lipcu miała być na koloniach, a na cały sierpień wybierała się z rodzicami do rodziny w Niemczech, więc byłem wolny i miałem mnóstwo wakacyjnych planów do zrealizowania. Przynajmniej tak właśnie mi się wydawało. Niestety, okazało się, że rodzice również mają swoje plany...


Dla mojej mamy, podobnie zresztą jak dla babci, najważniejszymi sprawami były zawsze wiara i Bóg. Obie potrafiły biegać do kościoła kilka razy w tygodniu i mocno angażowały się w sprawy parafii. Czasami miałem wrażenie, że zdanie naszego proboszcza, księdza Mateusza, lub księdza Tomasza (wikarego), liczyło się dla nich bardziej niż słowo taty i dziadka (co czasami obydwu trochę irytowało, ale żaden nie robił nic, by to zmienić). Przy czym trzeba przyznać, że obie nie odstawały tutaj od większości mieszkańców naszego miasta. Tak, nasze Małe Łany były na wskroś katolickie, aż do porzygania, a duży i brzydki budynek kościoła stanowił dla mieszkańców centrum wszechświata. Niechodzenie tam z mety wykluczało człowieka z miejskiej społeczności, a on sam stawał się wrogiem lub przynajmniej osobą niepożądaną. Znałem to dobrze, bo to samo dotykało żydowskiej rodziny, która mieszkała na obrzeżach miasta i trzech rodzin ewangelików (z ich dziećmi chodziłem do szkoły i nawet koledzy oraz koleżanki z klasy ich unikały – wykonując oczywiście polecenia rodziców). Zawsze mnie to strasznie wkurzało, zwłaszcza że od dziecka bardzo dużo czytałem (w tym rzeczy, których zapewne nie powinienem w tym wieku nawet dotykać), a to z kolei sprawiło, że miałem zupełnie inne spojrzenie na różne sprawy. Nieraz przeklinałem za to te nasze pieprzone Małe Łany, aczkolwiek byłem jeszcze zbyt mały, by oponować, a także zdawać sobie sprawę, że takich miejsc, jak ta pipidówa, są w tym kraju dziesiątki, o ile nie setki. I że może być też znacznie gorzej, a inna religia wcale nie musi być na szczycie listy rzeczy, które można nienawidzić.

W każdym razie ja sam od dłuższego czasu nie wierzyłem już w Boga i całe te religijne brednie, ale i tak musiałem każdej niedzieli chodzić na mszę. Rodzice nie odpuścili by mi tej „przyjemności". Jasne, kiedyś, jak byłem smarkaczem, nawet mnie to ciekawiło. Te śpiewy, modlitwy, podniosła atmosfera, opowieści o życiu Jezusa i świętych... Myślę, że na każdym dziecku robiło to na początku wrażenie, a księża doskonale o tym wiedzieli i potrafili to wykorzystać. Szybko jednak wyleczyłem się z tego, a ta cotygodniowa, niedzielna mantra zaczęła mnie zwyczajnie nudzić. Musiałem jednak udawać i robić to, co każe mi mama. Choćby dla świętego spokoju. I tylko raz się postawiłem – kiedy mama stwierdziła, że powinienem zostać ministrantem (oczywiście nawet nie zapytała, czy tego chcę, tylko podjęła za mnie decyzję). Tyle że to już było dla mnie przegięcie. Nie dość, że te wszystkie kościelne sprawy zupełnie mnie nie obchodziły, to jeszcze miałem być ubrany w kieckę, wystawiony na widok publiczny, a przed mszą pomagać księdzu ubierać się! No kogoś tu chyba ostro pogrzało! Nie, nie było takiej opcji!

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz