Domek był niski, drewniany i rzeczywiście mały, ale przytulny. Normalnie pewnie nie zwróciłbym nawet na niego uwagi, uważając go za zwykły budynek gospodarczy. Ot, ktoś sobie wybudował coś takiego, by mieć łatwiej podczas pracy na działce. Teraz jednak wydawał mi się pałacem. Niemal Ziemią Obiecaną.
Dotarcie do ogródków działkowych zajęło nam kilkanaście minut. Musieliśmy najpierw przejść przez zagajnik okalający staw, a potem przeciąć ulicę i duże pole, które od wielu lat leżało ugorem. Później jeszcze czekało nas kilkumetrowe podejście pod lekką górkę. A ja w tym czasie coraz bardziej zacząłem zmieniać się w sopel lodu. Radek musiał czuć się podobnie, w końcu wskoczył za mną do wody, ale starał się tego nie okazywać. Cały czas mnie podtrzymywał, chociaż byłem pewny, że już dałbym radę iść samodzielnie. Miło było jednak wiedzieć, że jest tuż obok i czuć wokół pasa jego ramię. Nawet w takiej sytuacji.
Ledwo weszliśmy do środka, Radek zamknął drzwi, włączył światło (z sufitu zwieszała się jedna żarówka na kablu) i zasłonił dwa małe okienka.
– Raczej nikogo tu nie będzie zimą, ale lepiej nie ryzykować, że nas ktoś zobaczy – stwierdził, a ja przyznałem mu rację. Kto wie, jakie historie dopowiedzieliby sobie ludzie i co z tego trafiłoby do moich rodziców?
W domku nie było żadnego przedsionka, tylko od razu wchodziło się do głównego pomieszczenia. Nie było duże, mogło mieć jakieś cztery metry na trzy. Na pomalowanych bejcą, drewnianych ścianach wisiały narzędzia ogrodnicze, a z boku stał niewielki stół, na którym położono dwupalnikową kuchenkę elektryczną. Obok stały dwa stare krzesła i mała komódka, a także niski, czarny piecyk typu koza. Było tu zimno (choć i tak znacznie lepiej niż na zewnątrz), ale czysto. Przypomniałem sobie, że Radek mówił wcześniej o sprzątaniu.
Z głównego pomieszczenia wchodziło się jeszcze do dwóch mniejszych. W jednym mieściła się toaleta, a w drugim stała umywalka i wąski prysznic z podpiętym do niego podgrzewaczem przelewowym. Co prawda, brakowało drzwi do łazienki, ale trzeba było przyznać, że nieżyjący pan Legierski miał głowę na karku i nieźle to sobie wszystko przemyślał. Domek był na tyle dobrze zaopatrzony, że w zasadzie można było przebywać tu z rodziną przez cały dzień, a po pracy na działce normalnie się wykąpać lub nawet przenocować. Nie było łóżek, ale wystarczyłyby przecież zwykłe karimaty, takie jak do namiotu. Wujek Radka zadbał też o podciągnięcie wody, prądu i kanalizacji, więc domek był samowystarczalny. Nigdy wcześniej nie byłem w tej części miasta i nawet nie wiedziałem, że znajdują się tu ogródki działkowe. Nie miałem jednak takiej potrzeby. Mieliśmy przecież ogród obok domu i działka zupełnie nie była moim rodzicom potrzebna.
Radek od razu zakrzątnął się obok piecyka. Pod stołem leżało trochę drewna i papieru, zapewne właśnie po to, by służyły jako paliwo, więc nie musiał za bardzo kombinować.
– Chwilę potrwa zanim się rozpali, ale jak już ruszy ogień, to szybko zrobi się ciepło. Testowałem to miesiąc temu – powiedział, ładując podpałkę do kozy. – Niestety, nie ma tu herbaty ani kawy, ani zresztą niczego, w czym można by zagotować wodę, a na pewno coś by ci się przydało. No ale trudno. Musimy dać sobie radę. Myślę, że najlepiej będzie, jak się rozbierzesz i pozbędziesz tych mokrych ciuchów. To dlatego jest ci tak zimno. Trzeba to wszystko wysuszyć.
– A co z tobą? – zapytałem, ściągając kurtkę i szczękając przy tym zębami.
– Przeżyję. Byłeś w wodzie dłużej. Poza tym ogień jest ważniejszy. Rozbiorę się później – odparł, podpalając zapałkę (na szczęście znalazł kilka pudełek w komodzie).
Nie do końca zgadzałem się z tym, co właśnie powiedział, ale nie zamierzałem się kłócić. Zwłaszcza że wszystkiemu była winna moja głupota. Na szczęście drewno w domku było suche i już po chwili w piecyku zapłonął ogień. Zdawałem sobie sprawę, że minie trochę czasu zanim pomieszczenie nagrzeje się, ale i tak zrobiło mi się lepiej. Przede wszystkim przestałem się trząść i już nie kaszlałem. Była więc szansa, że ta przygoda nie skończy się dla mnie w łóżku.
CZYTASZ
Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)
General FictionDrugi tom cyklu "Poza nawiasem". Łukasz, siostrzeniec Tomasza z pierwszej części, to nastolatek, który dopiero niedawno odkrył, że jest inny niż większość jego kolegów... Żyje w konserwatywnej, homofobicznej rodzinie i wśród znajomych, dla których...