CZĘŚĆ I - Rozdział XI

17 3 0
                                    

Michał nie czekał nawet, aż zsiądę z roweru. Szybko zrzucił z siebie ubrania (t-shirt, spodenki, bokserki i buty), po czym goły pobiegł do wody. Miejsce faktycznie było w środku lasu, schowane przed wścibskimi spojrzeniami, a sam staw niezbyt duży i dość zarośnięty, jednak co jakiś czas trafiały się miejsca, gdzie można było się rozłożyć nad brzegiem. Wyglądało na to, że jesteśmy tutaj zupełnie sami, ale to mi jednak bardziej przeszkadzało niż pomagało. Generalnie, gdyby siedział tu jakiś wędkarz, to przynajmniej miałbym dobry powód, żeby odmówić wejścia do wody. A tak?

Położyłem rower na trawie i stanąłem niezdecydowany.

– No dalej! – zawołał Michał. – Umiesz pływać? A zresztą, tutaj nie jest głęboko. Dopiero na środku są ze dwa metry.

– Tak, umiem, ale... – odparłem i zacięło mnie.

Co mu miałem powiedzieć? Nie chcę, bo zobaczysz mnie nago, a wolałbym, żebyś akurat ty mnie takim nie widział? Nie chcę, bo paradujesz przede mną z fiutem na wierzchu, a ja nie odpowiadam za reakcje mojego ciała? Nie chcę, bo prawdopodobnie jestem jebanym pedałem, a ty możesz się tego domyślić?

– No to właź. Jest tak ciepło, że można dostać pierdolca – rzucił jeszcze Michał, po czym zanurkował. Po kilku chwilach wynurzył się kilka metrów dalej i popłynął na środek zbiornika.

W pewnym momencie wystraszyłem się trochę. A co, jeśli nagle złapie go skurcz? Ok, jakoś tam potrafiłem pływać, ale na tyle, żeby utrzymać się na wodzie. Nie wiem czy byłbym w stanie kogoś uratować, zwłaszcza większego i cięższego od siebie, a na niczyją pomoc nie mogłem tutaj liczyć. Generalnie to, co właśnie robił Michał, było cholernie nieodpowiedzialne. Jak to możliwe, że wiedziałem o tym ja, ale nie koleś kilka lat ode mnie starszy?

No ok, może trochę przeginałem. Wyraźnie widziałem, że Michał świetnie pływa. Jego silne ramiona przecinały wodę pewnie i szybko. Może w szkole brał udział w jakichś zawodach? Nie wiedziałem tego, ale to by trochę wyjaśniało tajemnicę jego świetnego wyglądu. Może też powinienem zapisać się w szkole na basen? Albo rzeczywiście na jakąś siłownię? Czy czternastolatek mógł już przerzucać ciężary?

Dobra, ale to były rozkminy na przyszłość. Teraz stałem od dobrych kilku minut jak kołek na brzegu i robiłem z siebie coraz większego durnia. Michał był w tej chwili daleko, prawie po drugiej stronie stawu, więc jeśli miałem się rozebrać, to była to najlepsza okazja. A potem szybko do wody! Wówczas, przy odrobinie szczęścia, niczego nie zobaczy.

Wreszcie podjąłem decyzję i zacząłem ściągać ciuchy. A co tam – czasem trzeba zaryzykować. Przynajmniej nie wyjdę na jakąś cnotkę niewydymkę, albo wstydliwego dzieciaczka. Przecież nie byłem nikim takim! Poza tym Michał miał rację – było cholernie gorąco, a ta woda wyglądała jak zbawienie.

Ostrożnie wszedłem do wody, a po chwili zanurzyłem się po pas. Z początku przetrzepało mnie z zimna, ale już po kilku sekundach zrobiło mi się przyjemnie. Odważyłem się nawet przepłynąć kilka metrów, a gdy znowu stanąłem na miękkim, mulistym dnie, woda sięgała mi już powyżej piersi. Dalej w stronę środka stawu już nie chciałem płynąć, bo nie ufałem aż tak bardzo swoim umiejętnościom. W tym momencie tuż obok pojawił się Michał.

– I co? Jest ok? – zawołał z uśmiechem.

– Tak, jest super! – odparłem, również się do niego szczerząc i starając się utrzymać równowagę.

– Może na sam środek nie wypływaj. Nie potrafię robić sztucznego oddychania – rzucił jeszcze i znowu odpłynął.

Sztucznego oddychania? No tego tylko brakowało... Może od razu usta-usta, co? Ale trochę racji miał. W związku z tym zawróciłem w stronę brzegu, chociaż nie chciałem jeszcze wychodzić. I być może to właśnie był błąd, bo straciłem dobrą okazję, by się ewakuować i ubrać.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz