CZĘŚĆ III - Rozdział XI

12 3 0
                                    

„Jeszcze chwila i znowu go zobaczę. Znowu będziemy mogli pogadać na żywo, a nie przez komórkę" – myślałem, idąc na spotkanie. Choć tego dnia było dosyć zimno i panował lekki mróz, nie czułem chłodu. W ogóle nie zauważałem niczego, co działo się dookoła. Ważne było tylko to, że Radek już jest w Małych Łanach, a za jakieś kilkanaście minut będziemy razem. Oczywiście jako kumple, nic więcej! Ale jednak razem.

Był wtorek, pierwszy dzień po świętach. Słońce świeciło mocno i odbijało się w śniegu, który zaczął padać dzień wcześniej i sypał niemal przez całą noc. Oślepiało tak bardzo, że zdecydowałem się zabrać okulary przeciwsłoneczne. Miasto, ukryte pod śniegiem, wyglądało ciekawie i tajemniczo. Zniknęły też odpadki i brudne zaułki. Oczywiście nie na długo. Było jasne, że wystarczy lekka odwilż i na wierzch wyjdą śmieci i psie gówna, ale na razie było w porządku. Tyle że obecnie zupełnie mnie to nie interesowało.

Poprzedniego dnia w końcu do niego nie zadzwoniłem. Tak więc nadal nie wiedział, że sprawa z Sylwestrem została rozwiązana i to przez moich nieświadomych niczego rodziców. Mówiąc szczerze, nie wiedziałem jak na to zareaguje. Wcześniej mówił, że nie chciałby żebym okłamywał rodziców. Problem w tym, że innego wyjścia nie miałem. W życiu nie puściliby mnie za granicę, w dodatku samolotem i jeszcze z zupełnie obcym facetem. Miałem tylko nadzieję, że Radek to zrozumie i nie będzie za bardzo zły. No i że nie odwoła tego wypadu.


Umówiliśmy się nad stawem. To miał być zwykły spacer, nic więcej. Kino i tak miało teraz przerwę świąteczną, a nie bardzo chciałem pokazywać się z Radkiem w mieście. Przynajmniej w biały dzień (co by się stało, gdyby ojciec znowu nas zauważył?). Oczywiście nie powiedziałem mu tego, ale też nie musiałem. Sam zaproponował miejsce. Co prawda, temperatura w ogóle nie nadawała się na przechadzki, przynajmniej moim zdaniem, ale byłem skłonny przecierpieć takie niewygody, byle tylko znowu go zobaczyć. Drżąc lekko z zimna (mimo szybkiego marszu), zastanawiałem się, jakim cudem on wytrzymuje takie temperatury. Przecież jadąc na motorze musiał marznąć jeszcze bardziej! Ale wydawało się, że jemu zupełnie to nie przeszkadza. Może był po prostu zahartowany, czego nie można było powiedzieć o mnie. Miałem tylko nadzieję, że nie jest na tyle powalony, żeby przybiec w krótkich spodenkach i koszulce...

Na razie jednak nie byłem w stanie tego stwierdzić, bo kiedy dotarłem nad staw, okazało się, że jeszcze go nie ma. Spojrzałem na komórkę i dopiero teraz zauważyłem SMS-a z informacją, że trochę się spóźni. Ok, bez problemu. Mogłem przecież poczekać. W zasadzie tyle, ile to było potrzebne.

Ruszyłem wolno wzdłuż brzegu. Ławki i wszystko dookoła pokryte było warstwą śniegu, więc nie było szans żeby gdzieś usiąść. Poza tym wtedy chyba bym zamarzł. No ok, wiedziałem już, że Radek lubi zimę, ale w tym wypadku zupełnie się z nim nie zgadzałem. Zdecydowanie wolałem lato i ciepło. Może kiedyś powinienem wyemigrować gdzieś na południe? Może do Włoch, albo do Grecji? Tam przynajmniej nie musiałbym marznąć. Ciekawe, czy Radek tam był. Może mógłby mi coś doradzić.

Na razie spóźniał się jakieś dziesięć minut. Miałem tylko nadzieję, że nic się nie stało, bo jednak nie było to do niego podobne. No ale przecież dopiero wrócił, więc możliwe, że musiał jeszcze coś załatwić. W sumie nie było tu tak źle (pomijając oczywiście zimno). Staw przy brzegach pokryty był cienkim lodem, a rosnące dookoła niego krzaki, ścieżka i górujący nad nią las lśniły w słońcu bielą czystego śniegu. Sceneria była piękna. W sumie brakowało tylko widoku oddalonych, zaśnieżonych gór i mógłbym się poczuć jak w Alpach. Albo przynajmniej w Tatrach. Byłem w górach tylko raz, w dodatku wiosną, ale przecież Internet pełny był takich widoczków. Czasem wyobrażałem sobie, że siedzę w jakiejś drewnianej chatce, wysoko w górach, a dookoła nie ma nikogo i niczego. Tylko ja, kominek i może pies przy nodze... Żadnych problemów, obowiązków, użerania się z rodzicami i innymi ludźmi. Oczywiście wiedziałem, że na dłuższą metę nie wytrzymałbym tego, jednak bywały takie chwile – zwłaszcza po którejś z tych burzliwych dyskusji z mamą – że nęciła mnie taka samotność. A gdyby jeszcze był tam ze mną Radek... Tak, wtedy w ogóle byłoby już cudownie.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz