CZĘŚĆ II - Rozdział VII

16 3 0
                                    

Nie wiem czego się spodziewałem wchodząc do tego pokoju. Plakatów z gołymi facetami? Wielkiego, sztucznego kutasa zwisającego z sufitu? Nie no, oczywiście teraz mocno przesadzam. Niby czemu pokój nastolatka geja miałby się różnić od pokoju zwykłego nastolatka? Normalność – to było słowo klucz. Szynszyl był normalnym chłopakiem. Geje byli normalnymi ludźmi. I ja też byłem normalny. Przecież sam w to uwierzyłem już dawno temu.

Pokój był pomalowany na niebiesko i bardzo mały. W zasadzie mieściły się tu wąskie łóżko, biurko z krzesłem i szafa. Na środku nie zostało już wiele miejsca. Pod oknem stała sztaluga z jakimś obrazem (nie widziałem go, bo był przykryty), a na parapecie tkwiła samotna doniczka z dużym, czerwonym kwiatkiem. Było tu jednak przytulnie i bardzo czysto. Ja starałem się trzymać porządek w moim pokoju (choćby po to, żeby moi rodzice nie znaleźli przypadkowo czegoś niewłaściwego), ale w porównaniu z tym wydawał się zagracony.

– Twoi rodzice wiedzą – powiedziałem, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi. To nie było pytanie.

Szynszyl spojrzał na mnie dziwnie, ale odpowiedział:

– Tak, wiedzą. Prawie od samego początku.

– Czyli?

– Pytasz, kiedy zrozumiałem, że jestem pedałem?

– Gejem – poprawiłem go automatycznie.

Wyraźnie go to zdziwiło, a ja poczułem, że nagle oblewa mnie rumieniec.

– Ktoś mi kiedyś powiedział, że „pedał" to obraźliwe słowo – rzuciłem szybko, żeby się nie zorientował.

– No tak – zgodził się po chwili. – Ale tak mnie właśnie nazywacie.

Trudno było mi z tym polemizować. Miał rację.

– Szynszyl... znaczy, Janek... – odezwałem się i trochę mnie zacięło. Co miałem mu powiedzieć? Co chciałem powiedzieć? – Ja... kurwa, przepraszam cię. Za wszystko. Za tamto... Wiem, że tego już się nie odwróci, ale... no... jest mi z tym źle.

Co ja robiłem? Przecież zupełnie nie znałem tego kolesia!

– Dlatego mi pomogłeś? Bo było ci z tym źle? – zapytał, wybijając mnie z rytmu.

– Nie! Jasne, że nie! – zawołałem i na chwilę zamilkłem. Sam nie wiedziałem jak to logicznie rozwinąć. – Po prostu uznałem, że powinienem. A tak naprawdę, to chyba nie myślałem w ogóle. Po prostu to zrobiłem. Co ci mam jeszcze powiedzieć?

Pokiwał głową i wskazał mi swoje łóżko. Sam usiadł na krześle.

– Wiesz, że ciebie też mogli pobić? Dużo ich było. Nie dałbyś im rady – powiedział w taki sposób, jakby opisywał właśnie, co widzi za oknem.

– Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę – odparłem.

– Ale nie powstrzymało cię to.

– Nie, nie powstrzymało. Mówiłem, że nie pomyślałem.

– A gdybyś pomyślał?

Zastanowiłem się przez chwilę, ale prawda była taka, że wcale nie musiałem tego robić.

– Zrobiłbym dokładnie tak samo – odpowiedziałem z całą pewnością, na jaką było mnie stać. – Kiedyś nie. Ale teraz... Dużo się zmieniło.

– Na przykład?

– Po prostu. Wiele rzeczy.

Nie chciałem ciągnąć tego tematu. Bałem się, że powiem za dużo, a potem nie wyplączę się już z tego. Na szczęście nie drążył.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz