CZĘŚĆ III - Rozdział XV

13 3 0
                                    

To było niesamowite! Już za chwilę znajdę się w Amsterdamie! Nie, poprawka – my się znajdziemy. Spojrzałem na siedzącego w sąsiednim fotelu Radka, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. Chyba trochę się ze mnie nabijał, ale co z tego? Naprawdę cieszyłem się jak dziecko!

Początkowo myślałem, że będę się bał tego lotu, zwłaszcza że fotele na pokładzie były niepokojąco podobne do tych, które widziałem w moim śnie kiedy byłem nieprzytomny i leżałem w rybnickim szpitalu. I faktycznie, gdy samolot wystartował, trochę mnie zemdliło. Nie byłem przyzwyczajony do takich prędkości i przeciążeń, więc cały zesztywniałem, a ręce zacisnąłem na oparciach fotela. Dopiero cichy syk powiedział mi, że po lewej stronie to nie było oparcie, tylko ręka Radka... Zrobiło mi się głupio i od razu rozluźniłem uchwyt. A wtedy Radek po prostu wziął mnie za rękę. W pierwszej chwili chciałem się wyrwać, ale zaraz potem stwierdziłem, że mam to gdzieś. Ktoś nas zobaczy? A niech sobie popatrzy! Niech zrozumie, jak wygląda prawdziwe szczęście! Bo tak, byłem szczęśliwy. Nie pamiętałem już, kiedy ostatni raz tak się czułem.


To, co wydarzyło się w domku na działce, niecały tydzień temu, zmieniło wszystko. Kiedy Radek zakończył swoją opowieść, a ja po prostu podszedłem do niego i go pocałowałem, coś w nas pękło. Bariera, która za cholerę nie pozwalała nam zbliżyć się do siebie, rozwiała się jak dym i została zastąpiona przez coś innego – namiętność. Tak, namiętność i pożądanie. Radek pociągnął mnie w dół i gwałtownie przycisnął do siebie. Trochę przesadził, bo wpadłem na niego, a wtedy on stracił równowagę i poleciał na plecy. Znalazłem się na nim, ale nadal nie przestawałem go całować. A on odwzajemniał te pocałunki, mocno i zachłannie. Wpijał się w moje usta tak, że aż bolały, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie – poczułem jeszcze większe pożądanie.

Nadal byliśmy nadzy i teraz, spleceni ze sobą, dzieliliśmy się nawzajem swoimi ciałami i bliskością. Byłem gotowy na wszystko, cokolwiek by tylko chciał. Nie powiem, trochę się bałem, ale odsunąłem to w najdalsze zakamarki umysłu. W pewnej chwili oderwałem usta i szepnąłem:

– Chcę dokończyć to, co zacząłem pod prysznicem.

Radek tylko spojrzał na mnie, uśmiechnął się i całkiem położył na deskach podłogi. Już nie walczył. Był mój. Poddawał mi się całkowicie.

Zacząłem całować jego szyję, piersi, sutki, brzuch i wolno schodziłem coraz niżej. Wreszcie dotarłem do czekającego w gotowości penisa. Polizałem go kilka razy na całej długości (słysząc jednocześnie ciche jęki Radka), a potem – tak jak wcześniej – objąłem go ustami. Ssałem go i poruszałem głową w górę i w dół, metodycznie i coraz szybciej. A on zaczął wić się pode mną i drżeć. Nagle uniósł głowę, spojrzał na mnie i jęknął:

– Łukasz... Zaraz skończę...

Oczywiście wiedziałem, co to oznacza, ale nie przerywałem. Chciałem tego. Chciałem poczuć jego smak! I wreszcie, z głośnym jękiem, Radek wyprężył się, a potem wystrzelił prosto w moje gardło. Orgazm był tak silny, że mój kochanek kilka razy cały zadrżał, a każdy spazm posyłał w moje usta kolejną porcję spermy. Wreszcie Radek westchnął głośno i opadł na deski szybko oddychając.

Wypuściłem z ust jego kutasa, a potem przesunąłem się w górę, kładąc głowę na jego piersi. Na ustach nadal czułem jego smak. Trochę dziwny, nie powiem, ale wcale nie jakiś przykry lub obrzydliwy. Wręcz przeciwnie.

– Naprawdę nigdy tego nie robiłeś? – zapytał, wodząc dłonią po moich włosach.

– Naprawdę – odparłem cicho. – Nie miałem okazji. Mam nadzieję, że było ok...

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz