CZĘŚĆ III - Rozdział XVII

12 3 0
                                    

Do pokoju wróciliśmy po pierwszej w nocy. Gdy wreszcie przestały pojawiać się fajerwerki (a trwało to bardzo długo), nie było już co oglądać. Poza tym rano przecież musieliśmy zbierać się na samolot. No i byliśmy zmęczeni, chociaż żadnemu z nas nie chciało się spać, a poza tym obaj dobrze wiedzieliśmy, że to jeszcze nie koniec tej nocy...

Ledwo zamknęły się za nami drzwi, Radek przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.

– Kiedy proponowałem ci ten wyjazd, nie wierzyłem, że to się uda – powiedział cicho. – Zaryzykowałem i wygrałem.

– Obaj wygraliśmy – odparłem. – Ale jak pomyślę, że od jutra znowu musimy się ukrywać...

– Cicho – przerwał mi. – To dopiero jutro.


Poszliśmy pod prysznic, razem. Radek uparł się, że mnie umyje. Czułem się z tym trochę dziwnie, ale pozwoliłem mu na to. Zamknąłem oczy i skupiłem się na doznaniach. Jego ręce były zadziwiająco delikatne. Sunęły po moim ciele, nie pomijając żadnego miejsca. Pieściły mój kark, plecy, uda... Na chwilę zatrzymały się przy bliźnie, którą miałem na łopatce po tamtym pobiciu w Rybniku, a potem poszły dalej (Radek wiedział przecież skąd ten ślad). Oczywiście od razu zaczęło we mnie narastać podniecenie, co zresztą było doskonale widoczne. W pewnym momencie, gdy doszedł do wiadomego miejsca, usłyszałem jego cichy śmiech.

– O nie, jeszcze nie teraz – szepnął mi prosto do ucha.


Po prysznicu nawet się nie ubierałem. Nie miało to sensu. Od razu wskoczyłem do łóżka i położyłem się na plecach. Radek, owinięty ręcznikiem, przygasił światła (zostawił tylko jedną lampkę ustawioną na stoliku nocnym), po czym poszedł bliżej. Wyglądał przepięknie. Słabe światło, padające na niego z boku i lekko od przodu, doskonale wyciągnęło wszystkie wypukłości mięśni. Żałowałem, że nie mam teraz przy sobie aparatu fotograficznego. Ten widok aż prosił się, by go uwiecznić. Po prostu żywa reklama klubu fitness. Młody bóg. W dodatku tylko mój...

– Chciałbym kiedyś wyglądać tak, jak ty – powiedziałem.

Uśmiechnął się szeroko.

– Uwielbiam cię takim, jakim jesteś – odparł i faktycznie pożerał mnie wzrokiem. – Ale jeśli będziesz chciał coś zmienić, to nie ma problemu. Mogę dać ci parę wskazówek.

– Na coś takiego nie mam szans – rzuciłem. – Czytałem, że genów nie da się oszukać.

– Za dużo czytasz, wiesz? – powiedział trochę uszczypliwie. – Pakerem nie będziesz, to prawda. I wcale bym tego nie chciał, bo takie wielkie szafy wyglądają raczej komicznie. Ale trochę rzeźby nigdy nie zaszkodzi. Choćby dla własnego dobrego samopoczucia. Nie trzeba ci wiele, chociaż nie będę ukrywał, że to jednak wymaga nieco pracy.

Przewróciłem oczami.

– Wiesz co... – przerwałem mu. – A ty za dużo gadasz. Długo mam na ciebie czekać?

Radek sapnął, a potem zaśmiał się głośno i zrzucił ręcznik. Powoli wsunął się na łóżko, a potem na mnie. Poczułem jego ciężar, wgniatający mnie w materac i znowu uderzyła mnie fala podniecenia.

Zaczęliśmy się całować i pieścić. Jego ręce wędrowały po całym moim ciele, drażniąc moje najbardziej wrażliwe miejsca, o których wcześniej nawet nie wiedziałem. Poddawałem się temu i odpływałem. Musiałem przyznać, że jest naprawdę dobrym i czułym kochankiem. Sprawiał, że cały drżałem i co jakiś czas cicho jęczałem, a nawet nie dotknął jeszcze mojego kutasa! Póki co, konsekwentnie pomijał to miejsce. Chyba zdawał sobie sprawę, że w tej chwili niewiele mi trzeba, by wystrzelić i chciał ten moment odsunąć jak najdalej. Nie zapomniał jednak o moich pośladkach i tym, co było między nimi. Co jakiś czas drażnił palcami wejście, wzbudzając moje kolejne jęki, ale nie wchodził do środka. A ja nie bałem się już tego. Czekałem na to.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz