– Mama kazała cię pozdrowić.
– Powiedziałeś jej o mnie?!
– Tak. Uznałem, że czemu nie? Ta wizyta... cóż, wiele zmieniła. Wyjaśniliśmy sobie dużo rzeczy. Mama chyba dojrzała do niektórych spraw i ja chyba też. Od ponad trzech lat tutaj nie byłem. Od dnia, w którym wyjechałem. Kontaktowaliśmy się telefonicznie, ale to przecież nie to samo. Nie potrafiłem się przełamać, mimo że przecież wybaczyła mi ten nagły wyjazd bez pożegnania. Ja też przemyślałem niektóre sprawy, ale nie mogłem się zdobyć, by wrócić. Za dużo było między nami niezrozumienia. Tak myślę. A teraz... teraz cieszę się, że jednak tu wróciłem, chociaż tylko na chwilę. Szkoda, że w takich okolicznościach. Ale w przeciwnym wypadku może bym się na to nie zdecydował.
Radek zadzwonił w niedzielę po południu. Tradycyjnie najpierw gadaliśmy o pierdołach w stylu „Jak ci minął dzień?", po czym nagle wyskoczył z czymś takim...
– No ok, rozumiem. I cieszę się, że się dogadaliście. Ale mówić jej o mnie? – nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. – Nie zrozum mnie źle. Gdybym był w twoim wieku, albo tylko odrobinę młodszy, to ok.
– Naprawdę te siedem lat to dla ciebie tak dużo? – wszedł mi w słowo, a jego głos lekko zadrżał.
– Nie, w żadnym wypadku! – odparłem szybko. – Dla mnie zupełnie nie ma to znaczenia. Mam nadzieję, że dla ciebie tak naprawdę też nie. Ale dla niej... no... jestem dzieciakiem...
„Ja pierdolę, o czym my gadamy? Przecież jesteśmy kumplami. TYLKO kumplami. Niczym więcej. Niestety, ale taka jest prawda. Przecież można kumplować się z kimś młodszym" – pomyślałem.
– Łukasz, po pierwsze, wcale nie uważam cię za dzieciaka. Ani razu tak nie pomyślałem i myślę, że nie dałem ci tego odczuć. Za pół roku będziesz już pełnoletni, ale to tylko metryczka. Tylko liczby. Liczy się to, co ktoś ma w głowie. A tam ty jesteś już dorosły. Myślę, że od dawna. Wystarczająco mi to udowodniłeś podczas naszych rozmów. I wierz mi, znam wiele osób, które są znacznie starsze ode mnie, a zachowują się i działają jakby miały po dwanaście lat. Więc wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia. A po drugie, mojej mamie też zupełnie to nie przeszkadza. Niby dlaczego miałoby? Nigdy nie wybierała mi znajomych i przyjaciół. I teraz też nie będzie tego robić. Powiem więcej, chciałaby cię poznać. Może kiedyś... zabiorę cię tu. Zobaczymy. Nawet tak łebski facet jak ja nie wie, co będzie jutro.
Zaśmiałem się cicho. Nawet podczas takiej rozmowy potrafił mnie rozbawić.
– Łebski, czy nie, nie chciałbym, żeby twoja mama pomyślała, że się przy mnie uwsteczniasz – rzuciłem, a wtedy on się zaśmiał.
– Jeśli ja się uwstecznię, a ty przy mnie pójdziesz do przodu, to spotkamy się tak gdzieś w połowie drogi. Czyli wszystko ok – powiedział wesoło.
Cholera, jak mi go tutaj brakowało... Właśnie takie rozmowy były teraz dla mnie najgorsze. Powinniśmy je prowadzić twarzą w twarz, a nie oddaleni od siebie o kilka godzin jazdy.
– Słuchaj, ale gadamy o głupotach, a ja dzwonię w konkretnej sprawie – powiedział nagle, a ja aż się wyprostowałem. Wraca?! Czy jednak nie? – Kurde... mam dla ciebie dwie wiadomości, dobrą i złą.
– Mam wybierać? – wszedłem mu w słowo.
– Nie, nie trzeba – odparł. – No dobra, do rzeczy. Za tydzień są święta i mama poprosiła mnie, żebym został. Nie mogłem jej odmówić. Wyjechałem w 2019 roku i od tego czasu ona spędza Wigilię sama. Moja siostra chciała ją kiedyś zaprosić do siebie, ale mama odmówiła. Tak więc... zgodziłem się. Wiesz, że dla mnie nie ma w tym niczego religijnego, ale jednak Boże Narodzenie to święta rodzinne. Nie wiem kiedy znowu będę w kraju i taka okazja może się nie trafić przez długi czas. Po prostu... nie mogę jej teraz tak zostawić. Prosiła mnie o to ze łzami w oczach, a takiego czegoś zwyczajnie nie mogę zignorować. I to jest ta zła wiadomość.
CZYTASZ
Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)
General FictionDrugi tom cyklu "Poza nawiasem". Łukasz, siostrzeniec Tomasza z pierwszej części, to nastolatek, który dopiero niedawno odkrył, że jest inny niż większość jego kolegów... Żyje w konserwatywnej, homofobicznej rodzinie i wśród znajomych, dla których...