CZĘŚĆ I - Rozdział VI

14 3 0
                                    

Drzwi otworzyły się bezszelestnie, a mnie w pierwszej chwili oślepiło światło bijące z okna. Pokój Michała (jak i mój tymczasowy) znajdowały się po zachodniej stronie domu i teraz nisko wiszące słońce świeciło prosto do środka. Pomieszczenie było nieco większe niż to, w którym mnie ulokowano i oczywiście zupełnie inne, chociaż też posiadało skośny sufit. Tutaj ściany były ciemnogranatowe, upstrzone plakatami zespołów rockowych i metalowych (tak mi się przynajmniej wydawało, bo nie za dobrze znałem tę muzykę i nie byłem jej fanem), a z szerokiego, staromodnego żyrandola zwisał łańcuszek, na którego końcu dyndała niewielka, metalowa czaszka. Na wprost od wejścia stało łóżko, przykryte zmiętą, brązową narzutą, a po podłodze walały się różne graty: ubrania, buty, plecak, jakieś książki lub zeszyty. Zdecydowanie Michał nie był miłośnikiem utrzymywania porządku w swoim pokoju, co mocno kontrastowało z pozostałą częścią domu. Ale może ciocia uznała, że pokój syna to jego królestwo i nie będzie się tam wtrącać (ile bym dał, żeby u mnie w domu było podobnie!).

Tyle widziałem stojąc w progu, bo drzwi otwierały się do środka i na prawo, zasłaniając mi widok na resztę pokoju. W związku z tym zrobiłem niepewny krok do przodu i spojrzałem w prawo, gdzie stała duża, zasuwana szafa oraz biurko. Zdążyłem jednak tylko rzucić na to okiem, bo od razu mój wzrok padł na szerokie plecy Michała, który rzeczywiście grał na komputerze w jakąś strzelankę i miał na uszach słuchawki. Ubrany w zwykły, czerwony t-shirt i siedząc do mnie tyłem, nie wywołał już żadnej niepożądanej reakcji (na całe szczęście!). Przez jakąś sekundę zastanawiałem się, co teraz zrobić, ale w tym momencie Michał nieoczekiwanie odwrócił się i zobaczył mnie. Najpierw ujrzałem na jego twarzy zaskoczenie, a potem mój kuzyn szybkim ruchem zdjął słuchawki i zmarszczył brwi. Byłem pewny, że za chwilę mnie opieprzy i wywali z pokoju, więc nie czekałem na dalszy rozwój wypadków. Szybko rzuciłem: „Ciocia woła na kolację!", po czym... uciekłem tak szybko, jak tylko mogłem, a serce waliło mi tak mocno, że zacząłem się zastanawiać, czy nie wyskoczy mi z piersi i nie pobiegnie przede mną.


Michał pojawił się na dole krótko po mnie. Ciocia akurat nakładała jajka, a ja siedziałem przy kuchennym stole i wbijałem wzrok w talerz, bardzo starając się, by nie spojrzeć na mojego kuzyna. Byłem pewny, że zaraz usłyszę opierdziel za to wejście bez pozwolenia do jego pokoju, mimo oczywistej okoliczności łagodzącej, jaką było polecenie cioci, by go poinformować o kolacji. Michał jednak nie odezwał się ani słowem na ten temat, co mnie trochę zdziwiło. Kilka lat wcześniej nie hamowałby się, a teraz? Czy to możliwe, żeby aż tak się zmienił? Bo że jakaś zmiana nastąpiła, to już byłem pewny. Może po prostu dorósł nie tylko zewnętrznie? Albo zwyczajnie miał na mnie kompletnie wywalone, w końcu dla siedemnastolatka byłem smarkiem. W każdym razie, teraz w ogóle nic nie powiedział, tylko szybko zabrał się do pałaszowania swoich jajek na bekonie.

– Ej, powoli! – zawołała do niego ciocia. – Bo za chwilę się udławisz. Ktoś cię goni?

– Mamuś, mamy teraz mecz. Zrobiliśmy przerwę tylko na chwilę – powiedział z pełnymi ustami. Cóż, teraz już nie wyglądał tak fajnie jak przedtem. Bardziej jak chomik, który napchał sobie pożywienie i magazynuje je na później. Problem w tym, że wcale mnie to od niego nie odrzucało... Dlatego znowu szybko zająłem się swoim talerzem, mając nadzieję, że nie zacznę się nagle czerwienić.

– Wy i te wasze gry komputerowe! – rzuciła ciocia niecierpliwie. – Zająłbyś się czymś pożytecznym zamiast siedzieć na komputerze do nocy.

– Skosiłem dzisiaj rano trawę! – próbował bronić się Michał.

– No toś się napracował... – rzuciła jego matka, ale już więcej nie podejmowała tematu.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz