CZĘŚĆ III - Rozdział II

18 3 0
                                    

„Jestem idiotą. Cholernym, skretyniałym idiotą" – powtarzałem sobie jak mantrę. Naprawdę od kilku dni śliniłem się do kolesia, którego widziałem tylko raz w życiu i to jedynie przez parę minut? Złapałem się na tym, że porównuję go do Roberta. Obaj byli wysportowani i bardzo przystojni, zdecydowanie w moim typie, ale chociaż Robert w obu kwestiach wypadał w tym porównaniu nieco lepiej, Radek wydawał mi się po prostu... fajniejszy. Nie wiedziałem skąd mi się bierze to przekonanie, bo przecież zamieniłem z nim tylko kilka słów, w dodatku tak naprawdę o niczym, ale byłem o tym święcie przekonany.

Problem w tym, że w ogóle nie powinienem o nim myśleć. Gość na pewno był hetero, a poza tym przyjechał tu tylko na chwilę. Zresztą, nawet gdyby jakimś cudem okazał się gejem, to (jeśli dobrze zrozumiałem) mieszkał za granicą, gdzie wkrótce prawdopodobnie wróci. Więc po co mu znajomość z jakimś siedemnastolatkiem z polskiego zadupia, skoro może mieć każdą i każdego, w dodatku tam, gdzie nikt nie będzie mu robił takich problemów jak w Polsce? A że musiał mieć branie, to byłem stuprocentowo przekonany. Z takim wyglądem, twarzą i uśmiechem nie mogło być inaczej.


Zastanawiałem się, czy Radek codziennie biega nad stawem. Bardzo chciałem to sprawdzić, jednocześnie wiedząc, że nie mogę zrobić takiej głupoty. Jak by to wyglądało? Kim ja byłem? Zakochaną nastolatką?

No ok, do zakochania to było cholernie daleko. Po prostu wpadł mi w oko (dobra, bardzo wpadł). Poza tym po nauczce, jaką dał mi Robert, postanowiłem wystrzegać się na razie przystojnych chłopaków o aparycji modela. Mimo to, nic nie mogłem poradzić, że co chwilę o nim myślałem. Problem w tym, że nawet nie wiedziałem, gdzie mieszka pani Legierska. Z Antosiem znałem się w podstawówce i czasami trzymaliśmy się razem (jak z Wiralem, Boberem i innymi), ale poza szkołą kontakt mieliśmy średni. Zdarzał się jakiś wypad na rowery lub nad staw i tyle. Nie odwiedzaliśmy się w domach. Poza tym sorry... Jak by to wyglądało, gdybym nagle pojawił się pod domem, a Radek akurat by wychodził i mnie zobaczył? Jeszcze by mnie uznał za jakiegoś niewydarzonego stalkera. W związku z tym, pozostawało mi tylko ukradkowe wzdychanie do niego i chodzenie do szkoły (gdzie wciąż trudno było mi się skupić, choć teraz z innego powodu).

Był jednak jeden plus tej sytuacji. Od piątku ani razu nie zajrzałem na czat. Po prostu nie miałem na to ochoty. Stwierdziłem, że po co mam gadać z nieznanymi gejami z drugiego końca kraju, skoro kogoś, kto zwrócił moją uwagę, mam tu na miejscu? Nawet jeśli był heterykiem i nigdy więcej nie mieliśmy się spotkać?


Na środę mama zaplanowała naleśniki. Średnio je lubiłem, ale ostatnio naczytałem się, że twaróg to świetne źródło białka do budowy mięśni, a w moich planach (nie wiem już który to raz) znowu pojawiła się siłownia. Kiedyś Michał, potem Robert i Radek, no i oczywiście w międzyczasie setki facetów na zdjęciach i stronach porno, wszystko to uświadomiło mi, że jest pewien typ faceta, który najbardziej mnie rajcuje. Nie wielka szafa lub mięśniak pokroju Schwarzeneggera, ale szczupły, wysportowany koleś z wyraźnie widocznymi mięśniami, koniecznie ode mnie wyższy i na pewno trochę starszy (bez przesady oczywiście). Krótko – nie masa, a rzeźba. Tyle że ja nadal wyglądałem jak niedożywiona szkapa, a mięśnie to chyba musiałbym sobie dorysować, przez co uważałem, że taki facet, który mógłby mi się spodobać, nawet na mnie nie spojrzy. W związku z tym pozostało mi tylko jedno – właśnie siłownia. A także wspomniane białko do pomocy. Dlatego w sumie nawet ucieszyły mnie te naleśniki.

Niestety, w pewnym momencie mama przypomniała sobie, że przecież nie kupiła mleka, dlatego jeszcze w szkole odebrałem od niej telefon z prośbą o wizytę w sklepie. Nie był to dla mnie jakiś wielki problem, bo ze trzy mijałem wracając ze szkoły do domu. Obiecałem, że kupię to mleko i zaraz po szkole poleciałem do marketu. Chciałem załatwić to jak najszybciej, bo w sumie zaczynałem robić się głodny. Zgarnąłem trzy sztuki i poszedłem do kasy. Oczywiście, tradycyjnie na trzy kasy czynna była tylko jedna, więc zdążyła się już utworzyć niezła kolejka. Wkurzyłem się trochę, bo stanie w kolejce nigdy nie było moim ulubionym zajęciem (a wręcz przeciwnie). Co jednak mogłem zrobić? Zupełnie nic. Więc czekałem.

Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz