Następnego dnia udało mi się wreszcie poprawić tę piątkową pałę. Strycha, jak wszyscy zresztą, wiedziała o napadzie, ale zachowywała się tak, jakby ją to zupełnie nie obchodziło. Zastanawiałem się nawet, czy po cichu nie cieszy się, że któryś ze znienawidzonych przez nią uczniów dostał wpierdol (chociaż wcześniej nie gnębiła mnie przecież jakoś szczególnie mocno). Ale mimo to okazała się względnie wyrozumiała i ostatecznie postawiła mi trójkę. Nie była to może wymarzona dla mnie ocena, jednak dobre było i to. Zwłaszcza że tak naprawdę zwisało mi to kompletnie.
Moje myśli zajmowały inne rzeczy i zdecydowanie nie było wśród nich szkoły i nauki. Wczorajsze spotkanie w sklepie do końca rozbiło tę cienką skorupę względnego spokoju, którą po sytuacji z Robertem z takim trudem udało mi się utworzyć wokół siebie w ciągu ostatniego miesiąca. Żegnaj postanowienie wystrzegania się kolesi, którzy mogliby bez problemu reklamować bieliznę Calvina Kleina! Żegnaj zdrowy rozsądku! Zróbcie sobie wolne i idźcie na piwo, bo znowu kogoś spotkałem i ponownie, na własne życzenie, wpieprzam się kolejną sytuację, która prawdopodobnie przeczołga mnie bez trzymanki przez jakieś gówno. Chyba faktycznie byłem sadomasochistą. Albo jakimś fakirem (chociaż przypominałem ascetycznego mnicha mniej więcej tak samo, jak obecny minister edukacji sympatycznego, tolerancyjnego i inteligentnego miłośnika homoseksualistów).
Ta krótka rozmowa pod marketem udowodniła mi, że Radek był bardzo w porządku. Jasne, tak samo jak wcześniej Robert, ale jednak w jakiś taki inny, bardziej przystępny sposób. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć, ale tak właśnie czułem. Może chodziło o to, że Robert od razu wykazywał zainteresowanie mną i na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że ma na mnie ochotę, a Radek nic takiego nie zaprezentował (no niby jakim cudem? Przecież był hetero!) i po prostu normalnie ze mną gadał. Nie powiem, w przypadku Roberta bardzo mi się wtedy podobało i schlebiało mi to zainteresowanie. I naprawdę chciałem wtedy spotkać się z nim znowu oraz pójść dalej, dużo dalej. Bardzo możliwe, że gdyby ostatecznie nie spierdolił tego tak koncertowo, to teraz bylibyśmy już kochankami, a ja wreszcie bym się dowiedział, jak wygląda seks między facetami (albo seks w ogóle, bo przecież nadal byłem prawiczkiem!). No ale zesrało się i nie było już co drążyć tematu. Za to Radek... Może i był zainteresowany jakimś luźnym koleżeństwem, ale nic ponadto. O ile w ogóle, bo przecież te siedem lat różnicy mogło stanowić dla niego przepaść nie do przeskoczenia. Niby tego nie okazał, no ale...
Dobra, bądźmy ze sobą szczerzy. Był dorosłym facetem, a ja nadal niepełnoletnim dzieciakiem. W którym momencie okazałoby się, że coś do mnie mówi, a ja tylko kiwam głową, bo jestem za głupi i mam za mało doświadczenia, by zrozumieć, o co mu chodzi? O, pierwszy z brzegu przykład – ten aktor, o którym wspomniał Radek, Dan Aykroyd. Przecież nie miałem zielonego pojęcia, o kim on mówi! Oczywiście, później sprawdziłem to w necie i okazało się, że koleś jest bardzo znanym aktorem, który zagrał w ogromnej ilości filmów. Nawet kojarzyłem jego twarz! Tyle że takiej wiedzy potrzebowałem wtedy na parkingu, a nie kilka godzin później. Po prostu szybko wyszło, że to, co przez te siedemnaście lat zdążył zarejestrować mój mózg, jest wysoce niewystarczające.
Wiedziałem, że mam rację. Zdawałem sobie doskonale sprawę z własnych ograniczeń i braku szans na zaprzyjaźnienie się z Radkiem, nie mówiąc już o jakiejkolwiek formie zbliżenia się do niego w inny sposób (czyli taki, jaki by mnie interesował), a mimo to nadal nie potrafiłem wyrzucić go z głowy. Wciąż przypominałem sobie, jak wyglądał wtedy nad stawem, jego bystre i wesołe spojrzenie, gdy stał tuż przede mną pod sklepem (teraz już wiedziałem, że ma brązowe oczy, które jednak jakimś cudem pod wpływem światła zachodziły na zielono – co mi się cholernie podobało) oraz miły, a jednocześnie nieco zadziorny i zawadiacki uśmiech. W dodatku w takich momentach z moją twarzą musiało dziać się coś dziwnego, bo przez cały dzień Adam przyglądał mi się z coraz większą podejrzliwością, aż wreszcie wprost zapytał, czy się w kimś zabujałem (oczywiście mając na myśli jakąś dziewczynę). Od razu odpowiedziałem, że nic z tych rzeczy, starając się włożyć w te słowa jak najwięcej pewności, ale jednocześnie poważnie się przestraszyłem i przyrzekłem sobie, że od teraz będę się już pilnował.
CZYTASZ
Jeszcze zdążę cię odnaleźć (Poza nawiasem - Tom II)
General FictionDrugi tom cyklu "Poza nawiasem". Łukasz, siostrzeniec Tomasza z pierwszej części, to nastolatek, który dopiero niedawno odkrył, że jest inny niż większość jego kolegów... Żyje w konserwatywnej, homofobicznej rodzinie i wśród znajomych, dla których...