Albercik zrobił nam przysługę i pojechał na szkolenie akurat w dzień, gdy mamy z nim 2 godziny z rzędu. Poszedłem do szkoły na godzinę 13.00, a o 15.40 byłem już w domu. Mama zdążyła wrócić z przedszkola. Po Julka tata pojechał jeszcze wcześniej.
Rzuciłem plecak w kąt, po czym ściągnąłem buty i zostawiłem kurtkę na wieszaku.
- A tego plecaka nie dało się zostawić bardziej na środku? - zapytała uszczypliwie moja mama. Plecak wcale nie leżał na samym środku. Widocznie burzył jej cały porządek domowy. Szybko zaniosłem go do pokoju, gdzie rzeczywiście wylądował na drodze do biurka.- Do lodówki zajrzyj - poradził mojej mamie tata. - Tylko żebyś z wrażenia nie zemdlała.
- No, już się boję... Jakoś tak dziwnie alkoholem pachnie... O matko i córko!
- Yyy... Coś jest nie tak? - zdziwiłem się.
- Janek, dziecko, sam to zrobiłeś? Aż nie mogę w to uwierzyć... Ten tort to prawie jak z cukierni!
- No... Sam to go nie zrobiłem - przyznałem szczerze, a mama popatrzyła wymownie na tatę.
- Mnie w to nie mieszaj - odparł. - Ja się swoją pracą zająłem.- Alicja mi pomogła - wyjaśniłem. - A tak właściwie to robiłem to, co ona kazała.
- A skąd Alicja takie potrafi?
- Mówiła coś, że jej babcia pokazała... Potem wspominała coś o pani Renacie... Sam już nie wiem.
- Aha, czyli to teściowa ją nauczyła... - stwierdził tata.
- Tomek, teściową to się jest dopiero po ślubie, a to dziecko ma dopiero 16 lat. No, ale Aśce to aż zdjęcie wyślę. Czasem jak wy coś razem wymyślicie, to brak słów po prostu, ale dzisiaj... Jestem pod wrażeniem.Tort naprawdę wyglądał nieźle. Alicja dyktowała mi wszystkie składniki do biszkoptu, kremów, dekoracji, a ja posłusznie wykonywałem jej polecenia, ale to ona przekroiła biszkopt na pojedyncze kawałki, które nazywała "blatami" i przekładała je kremem. Gdybym robił to ja, prawdopodobnie krzywa wieża w Pizie miałaby poważną konkurencję. O dekoracji to już nawet nie będę wspominał... Mój tort byłby wizualnie gorszy nawet od tego dla Harry'ego Pottera od Hagrida.
- I tak szybko się wyrobiliście? - nie dowierzała moja mama.
- No, Alicja coś tam gadała, że przed jakimś "tynkowaniem" można by było zostawić go na jakiś czas w lodówce, ale stwierdziłem, że w sumie po co.
- A czym go nasączyliście? Jeśli w ogóle to zrobiliście...
- Zrobiliśmy, nie bój się. W tej szafce u góry jeszcze zostało bardzo dużo spirytusu od pączków z tłustego czwartku... - powiedziałem.- Mój drogi synu, SŁUCHAM?
- No mamo, żartuję! W torcie nie ma ani grama spirytusu, jest tylko woda z cytryną...
- No, już myślałam, że jednak jakaś głupota przyszła ci do głowy.
- Ale jak już mówimy o tym spirytusie to... Jak wyciągałem tę dużą czerwoną miskę, to strąciłem butelkę i się zbiła, dlatego tak czuć...
- Oj, już sobie wyobrażam to wasze gotowanie. No dobrze, dobrze, to tylko spirytus używany raz do roku albo i rzadziej. Ważne, że go nie wypiliście!
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy 2
Teen FictionSzarooka przez swojego przyjaciela Alicja i ten właśnie przyjaciel Janek są harcerzami. Dla siebie są jednak przede wszystkim przyjaciółmi. Nie zawsze jest cukierkowo - życie to nie bajka. Leon, Tośka, bracia, rodzice, koledzy, harcerze - kto utrudn...