Patrzyłam z niedowierzaniem na karteczkę.
To przecież nie mogła być Carmen... Była zamknięta w szpitalu psychiatrycznym! Zostawała tylko jedna osoba.
Zajebana Chachi.
- Pierdol się suko – warknęłam, rwąc karteczkę na kawałeczki i wyrzuciłam na trawnik. Może nie dałam tym najlepszego popisu ekologicznego, ale w tamtej chwili miałam to głęboko w dupie. Ponownie uległe Zayn'a wpieprzały się w nasze życie. Czy tak miało być za każdym razem? Na samym początku moja matka z Lukiem, następnie Carmen, potem mój ojciec... Dlaczego nie mogłam mieć normalnego życia choć przez chwilę?
- Coś się stało? – zapytał mnie troskliwie Zayn, gdy weszłam do kuchni i zobaczył moją minę. – Znowu paparazzi?
- Nie, ja po prostu... - słowa ugrzęzły mi w gardle, a do oczu niespodziewanie naleciały mi łzy. Nie płacz idiotko! Nie płacz!
- Clairy, mów natychmiast co się dzieje! – odparł wstając ze stołka i podszedł do mnie. Jego dłonie ujęły moją twarz. – Powiedz mi.
- Ktoś podrzucił pod drzwi karteczkę... Ten ktoś napisał, żebym uważała na czyhające mnie kłopoty i podpisał się tylko literą C.
- Myślisz, że to mogła być Carmen? – spytał mnie, marszcząc brwi.
- Albo Chachi – stwierdziłam. – Ja mam dosyć Zayn. Za każdym razem gdy mamy choć trochę spokoju, to jak zwykle coś musi się wydarzyć... Ja naprawdę mam tego serdecznie dość.
- Spokojnie – szepnął, ścierając kciukami moje wypływające z oczu łzy. – Wiem, że jest Ci trudno, ale dajesz sobie doskonale radę. Jesteś silną i dzielną kobietą.
- Nawet i ona ma swoje granice wytrzymałości – szepnęłam. – Czego od nas oni wszyscy chcą?
- Nie wiem – westchnął, przyciągając mnie do siebie. – Po ślubie nasz temat w prasie ucichnie i każdy da nam spokój, obiecuję.
- Twoje nazwisko krzyczy sukcesem, Zayn, a ja weszłam w Twoje życie i...
- To jest najlepsza rzecz, jaka mogła mnie kiedykolwiek spotkać – powiedział, wchodząc mi w zdanie. – Inni po prostu nie mogą znieść, że komuś takiemu jak ja udało się znaleźć partnerkę na stałe. Sam nie mogłem w to przez dobre kilka tygodni uwierzyć. Nawet nie wiesz, jak długo na Ciebie czekałem, Clarisso.
- Ty to potrafisz obrócić obieg spraw – parsknęłam śmiechem, całując go w szczękę. – Chcę tylko spokoju, na kilka dni. Bez żadnych chujów pałętających się z aparatami, biegającymi za mną reporterami, nagłych wizyt Twoich byłych uległych...
- Co? – spojrzał na mnie zdziwiony Zayn.
Jasna cholera, nie miałam zamiaru mu o tym mówić.
- Clairy? Masz mi zamiar o czymś powiedzieć? – zapytał mnie, przyglądając się mi uważnie. Wiedziałam, że teraz mi nie odpuści.
- Bo... któregoś dnia po wizycie w Twoim hotelu przyszła Chachi do biura i ona...
- I ona co? – dopytywał się.
- Ona powiedziała mi... że kiedyś miała z Tobą dziecko i poroniła przez Ciebie – rzekłam, a Zayn zesztywniał.
- To kłamstwa – warknął od razu. – Brała tabletki i w dodatku jeszcze stosowałem prezerwatywy, bo Chachi nie była tylko moja.
- Co? – zdziwiłam się. – Nie była wyłącznie na Twoje żądania?
- Chachi było wiecznie mało, a że ja nie dawałem jej pieniędzy, to szła do innych. To był też jeden z wielu powodów, dla których zerwaliśmy umowę.

CZYTASZ
Little Daddy's Girl
RomanceNigdy nie widziała kogoś bardziej pociągającego od niego. Pragnęła go każdą cząstka ciała, które same do niego bezwiednie lgnęło. Lecz czy zdrowy rozsądek pozwoli Clairy przetrwać oddziaływanie zabójczego uroku Zayn'a Malik'a? Opowiadanie zawiera e...