Louis cicho podgwizdując kroczył korytarzami hotelu. Harry obudził go telefonem z samego rana, ale słysząc jego wkurzony ton od razu mu odpuścił. Szedł z uśmiechem na twarzy w ręku trzymając to o co poprosił go przyjaciel. Gdy tylko odnalazł pokój z numerem 83, zapukał z zadowoleniem.
-To ja - odpowiedział na ciche ,,kto to"
Harry otworzył towarzyszowi drzwi i wciągnął go pospiesznie do pokoju. Louis nie wiedział czy bardziej dziwi go fakt , że przyjaciel jest bez koszulki, że jest wkurzony czy totalny bałagan w pokoju. Styles pospiesznie wyrwał z jego ręki torbę z której wyciągnął swoją koszulkę. Od razu narzucił ją na siebie i przetarł dłonią oczy.
-Aż boję się zapytać czy ten bałagan spowodowany jest waszymi nocnymi czynami czy Twoim wkurwieniem - zaśmiał się Tomlinson na co młodszy zmroził go spojrzeniem - No co? Dobra opowiadaj co tu się stało
-Nic
-Oj no dawaj, wyrzuć to z siebie. To, że była tutaj Jade to już sam odgadłem.Mów czemu jesteś taki wkurzony
-Nie chce o tym gadać Louis.. Nie chcę o niej gadać
-No ale czy Ty nic nie wyniosłeś z mojego wczorajszego monologu? Myślałem, że się dogadacie
-No to źle myślałeś!- podniósł głos zbierając z półki swoje rzeczy- Jade to zamknięty temat i nie chcę o niej więcej rozmawiać ani jej widzieć rozumiesz?!
-Dobra stary spokojnie - jęknął Tomlinson nawet nie przejmując się tonem przyjaciela unosząc ręce w geście obronnym
-Czas porządnie zabalować, a nie przejmować się jakąś panną...
-Harry nie wiem do czego tutaj doszło, ale nie rób nic pochopnie. Potem będziesz żałował...-zaczął ale przyjaciel puścił to wszystko mimo uszu
-Andy załatw wszystkie sprawy związane z hotelem, my z Paul'em wyjedziemy tylnym wyjściem do samochodu- rzucił Harry gdy wyszli z pokoju
-Powiesz mi chociaż dlaczego musiałem przyjechać do Ciebie o dziewiątej nad ranem bo nie miałeś swojej koszulki?- zapytał Louis ledwo powstrzymując się od śmiechu na co przyjaciel zmierzył go takim spojrzeniem jakby co najmniej chciał go uderzyć
-Zaczynam żałować, że to właśnie po Ciebie zadzwoniłem...-jęknął pocierając skronie
Gdy dotarli do odpowiedniego hotelu Harry wparował do ich apartamentu zły jak osa. Do nikogo się nie odzywał od razu kierując się pod prysznic, który miał ukoić jego nerwy i zmęczenie. Tak się nie stało... Po jakiejś godzinie dotarł do reszty i biorąc swoje piwo dosiadł się do zapełnionej już kanapy i wsłuchał się w ich plany na kolejne dni. Wieczorem mieli lot powrotny a on nie miał zamiaru żegnać się z Jade. Co to to nie.. Nie wiedział co poszło nie tak, zdawało się być już wręcz idealnie i nagle budzi się sam bez żadnej wiadomości ani oznaki, że dziewczyna była z nim tej nocy.
-Chłopaki spakujcie swoje rzeczy o szesnastej podpiszecie trochę autografów w jednej z Galerii, a stamtąd jedziemy prosto na lotnisko, wasz samolot będzie już na was czekał- wyrwał go z zamyślenia Paul
Jego rozmyślenia przerwał nie tylko Paul ale także telefon wibrujący w jego kieszeni. Widząc zdjęcie dziewczyny, którą wolałby ujrzeć dziś rano w pokoju hotelowym, od razu rozłączył połączenie i wyłączył swój telefon. W pomieszczeniu nie wiadomo skąd znalazła się Perrie wraz ze swoim chłopakiem. Być może nocowała u nich tej nocy. Nie interesowało go to.. Już nic go nie interesowało....
-Szkoda, że już dziś wracacie- jęknęła blondynka przytulając się do swojego chłopaka
-Dziewczyno ciesz się, Twój chłopak będzie leciał do domu, a Ty w tym czasie ostro możesz zabalować- zaśmiał się Niall- W końcu to Nowy York
CZYTASZ
Perfect for you [zakończone]
FanficJeden przypadek Jedna nieuwaga... A może jednak spotkanie Jade i Harry'ego to przeznaczenie?