Czas leciał nie ubłagalnie szybko, a my z Harry'm oboje byliśmy dość zapracowani dlatego naszą wykwintną i elegancką kolację przenieśliśmy dopiero na wtorek przyszłego tygodnia. Do tego dnia spotykaliśmy się po kryjomu jak nastolatkowie to w moim mieszkaniu, domu chłopców lub w pokojach hotelowych zajadając się pizzą lub innymi fast foodami.
Atmosfera w pracy była idealna. Świetnie pracowało mi się z Marcusem i pozostałymi pracownikami, którzy od czasu do czasu wpadali do nas z jakąś sprawą. Codziennie tak jak dziś wychodziliśmy wraz z moim szefem do pobliskiej kawiarni na lunch. Punkt dwunasta oboje zbieraliśmy swoje manatki i wyruszaliśmy w kierunku windy.
Czułam się w jego towarzystwie świetnie. Rozmawialiśmy niemal na każdy temat, ale była to dziwna relacja bo czułam się przy nim jak przy ojcu.. Albo starszym bracie. Gdy usłyszał to porównanie przez dziesięć minut nie mógł opanować swojego śmiechu, ale po jakimś czasie sam stwierdził, że traktuje mnie jak córkę. Jak się okazuje uwielbiał pracować z młodymi ludźmi, wdrażać ich w nowe sprawy, przekazywać im swoją wiedzę.
Zagadaliśmy się dziś podczas kawy, przez co więcej pracy czekało na nas po powrocie.
-Marcus - zaczęłam czytając jeden z dokumentów
-Mhm?- spytał nie wychylając nosa zza swoich papierów
-Myślę, że mam coś ciekawego
-Pokaż - powiedział dopiero teraz na mnie zerkając i ściągając swoje okulary
-Zobacz jeśli wyślemy na miejsce budowy naszych rzeczoznawców możemy kłócić się o ustalenie ceny. Tutaj ewidentnie narzucili swoje wygórowane. Przynajmniej można będzie się upomnieć o cenę średnią z naszej i ich wyceny
-Rzeczywiście masz rację - powiedział po chwili zerkając na mnie - Szybko się uczysz - zaśmiał się -No dobra, więc przygotuj konspekt, znajdź i wypytaj rzeczoznawców, a jutro przestawisz plan prezesowi. Tak trzymaj
Zadowolona ze swojego małego sukcesu, zabrałam się do pracy. Gdy szłam do łazienki, zegar w korytarzu wskazywał za pięć siedemnastą. Cholera... Muszę napisać Harry'emu wiadomość, że trochę spóźnię się na naszą kolację.
Niestety jak się okazuje jestem jedną wielką sklerozą... Wracając z łazienki zaszłam jeszcze po dodatkową kawę,zagadałam się z recepcjonistką, a gdy usiadłam przy swoim biurku od razu zajęłam się pracą. Dyskutowaliśmy z Gerardem o najlepszych rozwiązaniach konfliktu, a wszystko oczywiście przypisywał na moje konto. Gdy zamykaliśmy wszystkie segregatory i teczki w końcu spojrzałam na swój telefon.
-O cholera - jęknęłam
-Co jest?- spytał Marcus gasząc światło w naszym biurze
-Już siódma, a ja byłam umówiona... Mam dwanaście nieodebranych połączeń od mojego chłopaka
-Wystawiłaś go?- zaśmiał się cicho pod nosem
-Nie! To Ty mnie zagadałeś- jęknęłam oburzona
-Ale to Ty wpadłaś na te wszystkie pomysły ulepszania projektu. Zachciało Ci się ratować miliony firmy to teraz masz
-Boże..- jęknęłam zniecierpliwiona gdy winda niemiłosiernie powoli zjeżdżała w dół
-Chodź chociaż Cię podwiozę
Wiedząc, że i tak czasu już nie cofnę i nie przybędę do domu na czas zgodziłam się na propozycję szefa. Dziwnie to brzmi...
Po trzydziestu minutach w końcu znaleźliśmy się pod odpowiednim budynkiem. Pospiesznie podziękowałam za podwiezienie i ruszyłam w stronę swojej klatki. Usłyszałam ciche powodzenia rzucone przez mężczyznę, który po chwili odjechał.
CZYTASZ
Perfect for you [zakończone]
FanficJeden przypadek Jedna nieuwaga... A może jednak spotkanie Jade i Harry'ego to przeznaczenie?