Pragnienie

705 27 5
                                    

Okazało się że Jeff był bardziej stuknięty niż sądziła. Mieszkali razem jak współlokatorzy od kilku dni a on zachowywał się jakby była człowiekiem którego zna od dzieciństwa. Zero ostrożności czy choćby zaniepokojenia kiedy stała blisko, puszczał nawet różne co najmniej prowokujące teksty pod jej adresem. Raz przyłapała się na pokusie by naprawdę go ugryźć. W końcu nie wytrzymała.

 - Nie mogę pojąć czemu jesteś taki spokojny, w ogóle się mnie nie boisz nawet kiedy stoję tuż obok. - spytała czwartego dnia

 - Już ci mówiłem, nie mam powodu żeby się bać bo jestem niejadalny. - zauważył jej minę – No dobra... Profesor wynalazł niedawno pewną substancję, na ludzi nie ma ona żadnego wpływu ale dla wampirów jest równie zabójcza jak srebro. Od tego czasu wstrzykujemy sobie jedną dawkę przed snem i przez trzy następne dni jesteśmy jak muchomory. Można zjeść ale niekoniecznie się to przeżyje.

Aha, a więc dlatego Jeff i profesor meli inny zapach niż pozostali ludzie, a instynkt ją przed nim ostrzegał. Chłopak powiedział jej później, że nie miał oporu by pozwolić jej mieszkać u siebie, po prostu regularnie wstrzykiwał sobie trutkę. Wciąż mogłaby go zabić ale nie miała powodu. Dręczyło ją jednak jeszcze coś.

 - Skoro profesorowi udało się wynaleźć taki środek to dlaczego nie podzielił się tym wynalazkiem? Dzięki temu ludzie byliby bezpieczniejsi. - stwierdziła

 - Pytałem go o to ale nie chciał rozmawiać, powiedział tylko, że nie zostałoby to przyjęte. Nie wiem dokładnie o co chodzi ale przeszłość profesorka jest jakoś związana z organizacją łowców, podejrzewam, że ma z nimi jakiś dawny zatarg.

Nic więcej się nie dowiedziała. Dni mijały a ona wychodziła z domu Jeffa tylko późną nocą unikając ludzi. Danny oczywiście zawiadomił policję o jej zaginięciu i porozwieszał wszędzie plakaty, musiała pilnować by nikt jej nie widział. Nie pracowała już oczywiście, nie mogła się pokazać nikomu. Nadszedł też przeklęty dzień kiedy przyszło jej mimo woli przypieczętować swój los, jako wampirzycy. Była niespokojna już od kilku dni nie umiała jednak pojąć dlaczego, kiedy jednak instynkt coraz silniej podpowiadał gryzienie zaczęła podejrzewać to czego tak strasznie się obawiała, pragnienie. Nie pogodziła się ze swoim nowym ja, a już na pewno nie z jego naturą. Podczas jednego z jej nocnych spacerów wyczuła zapach tak nieopisanie nęcący, że nie potrafiła się powstrzymać przed poszukiwaniem jego źródła. Znalazła. W wąskiej bocznej uliczce leżało nieruchome ciało a nad nim pochylał się nieprzyjaźnie prezentujący się mężczyzna. Podobnie jak Jeff nie był wiele starszy od niej ale na tym kończyły się podobieństwa. Jeff miał krótkie kasztanowe włosy nieco kręcone na końcówkach duże zielone oczy, wesołą twarz i co najwyżej metr siedemdziesiąt wzrostu. Nieznajomy był szczuplejszy i przynajmniej piętnaście centymetrów wyższy, miał krótkie czarne proste włosy, a twarz pewnie byłaby całkiem przystojna gdyby nie była zakrwawiona. Wampir przerwał na chwilę posiłek i wbił w nią nieprzyjazne spojrzenie czerwonych oczu.

 - Moje – warknął – nie dziele się.

Wzdrygnęła się na samą myśl, on to jednak zauważył.

 - Nowa ? - nieco złagodniał – Widać to po twoich oczach. Nie próbowałaś jeszcze co?

Potrafiła jedynie pokręcić głową.

 - Pewnie myślisz że nie byłabyś w stanie. Ja też kiedyś byłem człowiekiem i od razu ci mówię że tego nie da się przezwyciężyć. - spojrzał jej prosto w oczy – Nie odwlekaj i się z tym pogódź, będziesz mniej cierpieć. - przejechał palcem po szyi swojej ofiary.

Czy on ją zapraszał?!

 - Nie potrafię ale to nie jest nie do wytrzymania, zignoruje... - usiłowała przekonać samą siebie

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz