Wola życia

390 31 2
                                    

Jeff cierpliwie czyścił jedną, z ponad setki brzydkich ran, pokrywających ciało jego przyjaciółki. Opatrywanie ran było kolejną z wielu umiejętności, których nauczył go profesor. Tygrys grzecznie siedział obok i obserwował poczynania swojego pana. Był bardzo cichy, kiedy przynieśli Katrinę, kilka razy żałośnie miauknął, a potem umilkł i już trzeci dzień nie wydał praktycznie żadnego dźwięku. Podobnie zresztą jak Jeff, mimo tego jak bardzo się różnili, ona i profesor byli dla niego jak rodzina, teraz nie było pewności czy przeżyje. Na myśl o tym co ją spotkało, aż gotował się ze złości. Tyle poświęciła, by chronić ludzi, a teraz słabła w oczach, niemal zabita przez tych których broniła. Wiedział, że nie powinien, ale chował do łowców głęboką urazę. Niby niesprawiedliwie, bo przecież skąd mogli wiedzieć, ale z drugiej strony skrzywdzili ją i to bardziej niż mogłoby się wydawać.

Minęły trzy dni, Katrina powinna już w znacznym stopniu zregenerować rany, ale one w ogóle się nie goiły. Gdy Jeff zapytał o to profesora, ten powiedział coś, co bardzo głęboko wryło się w pamięć chłopaka.

„Możliwe,że przyczyna tkwi w jej głowie. Obawiam się, że ona nie chce zdrowieć, straciła wolę życia."

Najgorsze było to, że Katrina była cały czas przytomna, miała otwarte oczy, ale patrzyła nieobecnym wzrokiem i nie reagowała na żadne bodźce. On i Michael siedzieli przy jej łóżku na okrągło, profesor regularnie ją badał, starali się jej pomóc jak mogli, a mimo to wciąż słabła.

Nagle do pokoju weszła Sandy, miła wampirzyca i znajoma Michaela, która również opiekowała się Katriną. Spojrzała na ranę którą czyścił i jej twarz przybrała wyraz poważnego zmartwienia.

-Bezradność to najgorsze uczucie na świecie. – odezwał się nie przerywając pracy

-Może nie powinniśmy tracić nadziei – odparła łagodnym tonem –Może będzie przesilenie i nagle zacznie zdrowieć, nie wiesz tego.

Podeszła i położyła mu dłoń na ramieniu.

-Nadzieja matką głupich – burknął – Nie dotykaj mnie.

Natychmiast zabrała rękę i lekko się skrzywiła, ten miły chłopak uprzedził ją, że nie lubi dotyku wampirów.

-Przepraszam, zapomniałam.

-Nie szkodzi.

Przyglądała się jak zakłada świeży opatrunek, kiedy drzwi znów się otworzyły i stanął w nich Michael.

-Działo się coś? - zapytał podchodząc

Przesiadywał przy Katrinie całe dnie, ale czasem musiał pójść do Nory, bo jako prawa ręka pełnił obowiązki pioniera, podczas jej nieobecności.

-Żadnych zmian – odpowiedział Jeff porządkując bandaże – Może poza tym, że nadal słabnie. - dodał ponuro

Wampir podszedł do łóżka, na jego twarzy wyraźnie można było dostrzec ból, gdy na nią patrzył. Pochylił się i pocałował ją w policzek, zawsze tak robił, kiedy wracał z Nory. Przysunął sobie krzesło, usiadł i zaczął gadać, opowiadał jej dosłownie o wszystkim, a gdy skończyły się już tematy, po prostu siedział i trzymał ją za rękę.

I tak dzień w dzień.


Jenny nigdy nie czuła się tak bezradna. Od polowania na wampirzego pioniera, którym okazała się być zaginiona Katrina, minęły już trzy dni, a Danny prawie się nie odzywał. Nie chciał chodzić na patrole i wyglądał coraz gorzej, zżerany przez poczucie winy i rozpacz. Próżne były wysiłki jego towarzyszy, by przekonać go, że nie jest niczego winny, zawsze był bardzo uparty. Tak jak pozbierał się po jej zaginięciu, tak teraz znów wszystko szlag trafił. Czasami miała wrażenie, że jeden fałszywy ruch, a rozsypie się on w drobny mak. Nieraz dziwiła się niesamowitej więzi, która łączyła go z Katriną, byli najbardziej zgodnym i kochającym się rodzeństwem, jakie kiedykolwiek widziała. Wspólna tragedia, jaką była utrata rodziców, bez wątpienia miała na to wpływ, a jednak, gdyby nie fakt, że Danny jest starszy, to myślałaby o nich jak o bliźniętach.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz