Opowieść o dwóch braciach

278 16 2
                                    

Minęły trzy lata odkąd największa i najważniejsza wojna w historii ludzkości się skończyła. Od tego czasu życie absolutnie każdego człowieka i każdego wampira diametralnie się zmieniło. Gdy królowa Katrina objęła władzę, zawiązała sojusz z ludźmi i wspólnymi siłami zbudowała nowy ład. Naukowcy znaleźli recepturę na specyfik, który mógł zastąpić wampirom ludzką krew i wkrótce zbudowano wiele produkujących go fabryk. Organizacja łowców zmieniła swoją funkcję, teraz jej członkowie pomagali królowej w kontrolowaniu wampirów i wyłapywaniu tych, które nadal napadały ludzi. Wampiry powoli przekształciły się w pełnoprawnych członków społeczeństwa, a całkiem spora ich liczba zaczęła pracę w służbach ratunkowych, gdzie wykorzystywały swą siłę by wejść tam, gdzie człowiek nie mógł. Taka tendencja pomogła też na nowo oswoić zwykłych ludzi z ich obecnością, która już nikomu nie zagrażała. Zdarzały się też sytuacje w których jedne wampiry broniły ludzi przed tymi, którzy wyłamywali się spod zakazów królowej. Mimo wielu napięć społecznych i komplikacji wszystko zmierzało ku dobremu.

Sama Katrina układała sobie życie z Michaelem, mieli się wkrótce pobrać, tak jak jej brat Danny niecałe dwa lata temu. Jedynym co jeszcze czasem dręczyło myśli młodej królowej było wspomnienie Vincenta, który nie pokazał się od czasu jej walki o władzę. Liczyła, że jeszcze kiedyś się pojawi i miała rację, choć nie stało się to w sposób jakiego się spodziewała.

Katrina wolno kroczyła parkową alejką, było ciepłe letnie popołudnie, wiał lekki wiatr, a wokół panowała przyjemna cisza. Oddychała głęboko świeżym, pachnącym powietrzem i cieszyła się chwilą spokoju, która dla królowej była rzadkością, wreszcie na jej drodze pojawiła się zwyczajna drewniana ławka stojąca z boku, oraz siedzący na niej mężczyzna.

Miał on włosy w odcieniu miodowego blondu, jasną skórę i strój rodem z epoki wiktoriańskiej. Powoli odwrócił głowę w jej kierunku, a ona mimowolnie spojrzała wprost w zielone, magnetyczne oczy. Znała już tą twarz.

-Vincent?

-Witaj Katrino. - Odezwał się melodyjnym głosem. - Czy może powinienem rzec, królowo Katrino.

-Ooo nie, wystarczy, że absolutnie wszyscy inni wokół tak mówią.- Podeszła bliżej. - Nie pamiętam żebym zasypiała...

-Bo nie śpisz. - Vincent przeciągnął się i ziewnął, nagle zauważyła, że jest wampirem. - Jestem tu naprawdę, choć niematerialnie.

-Nie rozumiem.

-Podejdź. - Zaprosił.

Katrina podeszła i usiadła na ławce obok niego, po czym spróbowała złapać wyciągniętą w jej stronę dłoń. Jej palce jednak przeniknęły przez nią jak przez hologram.

-Jesteś... duchem?

-Właściwie odrobiną woli i wspomnień zachowanych w skrawku istigh. Gdybym wciąż żył, nie byłabyś królową, a tej wojny nigdy by nie było... Jestem tym, co zostało z jednego z wampirzych królów. - Westchnął głęboko i wbił wzrok w korony drzew wysoko nad nimi. - Zauważyłaś zapewne, że wampiry przez wieki siedziały w ukryciu i było ich niewiele. Wtedy byłem ich królem, zakazałem przemieniania ludzi i polowania ponad miarę, siedzieliśmy w kryjówkach zajęci swoimi sprawami i pozwalaliśmy wam żyć w spokoju. To były dobre czasy, które trwały naprawdę długo, bo królem zostałem milenia temu. Jednak czas mnie złamał. Byłem tak straszliwie zmęczony wiecznością, że zacząłem myśleć o końcu istnienia, zapominając, że jeśli zniknę, nie będzie komu utrzymywać wampiry w ryzach. W pewnym momencie się poddałem, tak bardzo zapragnąłem końca, że po prostu rozpadłem się w pył. - Przerwał na chwilę, ale zaraz podjął. - Moje miejsce natychmiast zajął ktoś inny, ktoś, kto już tak bardzo o ludzi nie dbał. To właśnie wtedy skończyły się czasy pokoju i wampiry zaczęły powoli sięgać po coraz więcej.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz